Częściej kłamiemy w mailu niż w liście odręcznym
Kłamiemy wszyscy. Nie ma osób na 100% prawdomównych, chyba że są to pustelnicy bądź mnisi w zakonach z regułą milczenia. Nie zawsze kłamiemy ze złej woli, co nie zmienia faktu, że to robimy. Najtrudniej nam kłamać stojąc rozmówcą twarzą w twarz. Znacznie łatwiej, kiedy komunikujemy się pisemnie. Jak myślicie, czy notka mailowa lub odręczna będzie zmieniać ilość zawartych w nich kłamstw?
Okazuje się, że tak i to znacznie – w notatce pisanej cyfrowo, ludzie kłamią o 40% częściej! Spora różnica prawda?
Aby sprawdzić, czy forma pisemnej komunikacji (cyfrowa czy tradycyjna) ma dla częstotliwości kłamstw znaczenie, przeprowadzono kilka eksperymentów (Belkin, Kurtzberg, Naquin – 2010). W pierwszym, badani zostali podzieleni na dwie grupy. Każdy z uczestników dostał zadanie podzielenia otrzymanych 89$ na dwie części – dla siebie i drugiej osoby, której nie znali, oraz pozostawienie tej osobie pieniędzy, wraz z informacją ile oryginalnie było do podziału. Jedna z grup informację tą przekazywała drogą mailową, druga pisemnie.
W grupie, która miała napisać na kartce jaka była wysokość kwoty do podziału, na 26 uczestników skłamało 14 osób. W grupie, która komunikowała się mailowo, na tą samą ilość uczestników, skłamało 24 osoby – czyli prawie wszyscy! Sama ilość kłamstw nie ma tu aż tak dużego znaczenia, ale ważne jest to, że w porównaniu do tradycyjnej formy komunikacji, ilość kłamstw przy mailu wzrosła o ponad 40%. Próbka wzięta do badania wprawdzie nie duża, ale wynik szokuje, prawda?
W kolejnych eksperymentach, badani okłamywali znaną sobie osobę, a jeden z eksperymentów zakładał nawet możliwość tego, że kłamstwo się wyda – w obu przypadkach, uczestnicy nadal kłamali mailowo częściej! Wychodzi więc na to, że przy kontakcie mailowym mniej zwracamy uwagę na konsekwencję – tak, jakbyśmy ich nie dostrzegali.
Dlaczego tak się dzieje? Twórcy badań przyczyny takiego zachowania upatrują w dwóch sytuacjach – zmianie postrzegania negatywnej sytuacji oraz stworzeniu psychologicznego dystansu wobec negatywnych konsekwencji swojego działania. Obie te sytuacje można zaobserwować podczas komunikacji mailowej.
Po pierwsze, nie traktujemy maili jako realnych listów. Służą nam bardziej jako szybkie narzędzie komunikacji, często nawet jako czat. Pozwalamy sobie w nich na więcej luzu niż w formalnych listach wysyłanych pocztą – to zaś sprawia, że komunikacja mailowa może nie być traktowana do końca na serio. Łatwiej więc w niej skłamać.
Po drugie, obecny poziom zaangażowania w media spolecznościowe oraz podawanie nierzadko całego swojego życia na tacy innym ludziom (Facebook , Nasza Klasa) sprawia, że mniej przejmujemy się tym, co myślą o nas inni. W efekcie – mniej boimy się konsekwencji wykrycia kłamstwa.
Badania wykazują, że musimy nieco ostrożniej traktować wszelkie mailowe deklaracje otrzymywane przez innych. Może warto też zacząć przyzwyczajać się do tego, że mail stał się nadrzędnym sposobem komunikacji – znacznie częstszym niż list wysyłany pocztą. Może czas zacząć traktować naszych mailowych rozmówców na serio?
Popularity: 1% [?]
Źródło tekstu: www.spring.org.uk/2010/04/email-why-people-feel-lying-is-justified.php