Przeszczep organu = transfer duszy?
W społecznościach prymitywnych wierzono, że konsumpcja części ciała zwierzęcia bądź człowieka pozwala na przejęcie cech lub umiejętności osobnika – stąd kanibalistyczne rytuały czy obdarowywanie wodza plemienia sercem zabitego niedźwiedzia. Wraz z aktem zjedzenia, do ciała wnikać miała siła, mądrość czy łowieckie umiejętności. Dziś nie wierzymy w tego typu historie i nikt nie spodziewa się, że po zjedzeniu dzika stanie się silniejszy (czy że zjedzenie kury sprawi, że zacznie szukać nogą robaczków w ziemi). Nie do końca jednak pozbyliśmy się artefaktów i pozostałości po rytualnym myśleniu sprzed kilku tysięcy lat. Takim myśleniem można bowiem wytłumaczyć niechęć biorców organów do otrzymania części ciała po złoczyńcach.
To, czy osobowość dawcy ma dla biorców jakieś znaczenie starano się zbadać na Uniwersytecie w Bristolu. Studentom kazano wyobrazić sobie, że są w sytuacji czekania na przeszczep, po czym „zaproponowano” im narządy wraz z opisem dawców. Najpierw prezentowano same zdjęcia, potem zdjęcia dawców z opisami. Część dawców była opisana jako osoby dobre, inni jako złe. Studenci w obu przypadkach zaznaczali, jak bardzo kontenci byliby z serca czy wątroby od konkretnej osoby. Przy sercu od mordercy, badani byli niezwykle niezadowoleni. Generalnie okazało się, że zadowolenie z otrzymanego organu spada, jeśli dawcą był zły człowiek – czyżbyśmy bali się, że wraz z nerką przejdzie na nas zamiłowanie do gwałtu czy kolekcjonowania sukienek z ludzkiej skóry?
To myślenie nieco przypomina myślenie społeczności zbieraczo-łowieckich, spodziewających się przejęcia części mocy przez wchłonięcie organu. Tyle że współcześnie się nie zjadamy, lecz przeszczepiamy organ. Prawda jest też taka, że badania przeprowadzone w Bristolu nie oddają do końca rzeczywistości. Studenci wyobrażali sobie bowiem jedynie, że są chorzy. Gdyby rzeczywiście przyszło im czekać tygodniami na rzadki organ, być może fakt tego kto był dawcą straciłoby na znaczeniu.
fot.: Billy W/SXC
Popularity: 2% [?]