5/07/2018 – 19:35 | Komentarze (0)

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Mentoring to brzmiące bardzo nowocześnie słowo określające osobisty rozwój, który wydarza się w przestrzeni partnerskiej relacji pomiędzy uczniem a jego nauczycielem czy mistrzem. Taki sposób kształtowania własnej osoby znany jest jednak …

Czytaj cały artykuł »
Problemy

Bolączki codzienności. Problemy małe i duże, z którymi styka się każdy z nas.

Psychologia

Psychologia codzienności. Praktyka, teoria, wpływ psychologii na nasze życie.

Twórczość

Literatura, poezja, malarstwo, fotografia, kreatywność.

Uczucia

Świat uczuć, emocji, miłości. To one kierują naszym życiem.

Wizualizacje

Artykuły z dodatkiem filmu video bądź muzyki.

Emocje » Problemy

Szantaż emocjonalny

Submitted by on 21/11/2009 – 21:3064 komentarze

szantaz-emocjonalnySzantaż emocjonalny jest formą manipulacji z którą spotykamy się u osób sobie bliskich. Emocjonalnym szantażystą może być partner (lub partnerka), rodzice a nawet dziecko. Na czym polega ta forma manipulacji, dlaczego dajemy się wykorzystywać i szantażować oraz jak się przed szantażem bronić?

Aby zrozumieć mechanizm działania szantażu emocjonalnego, musimy uświadomić sobie, że aby w relacji mogło dojść do emocjonalnego szantażu, jedna osoba musi wejść w rolę szantażysty (czyli kata) druga zaś w rolę ofiary. Nie może być mowy o szantażu w sytuacji, w której druga strona nie ulega roszczeniom szantażysty. Jeśli jesteśmy silni i nie pozwalamy sobą manipulować, do szantażu nie może dojść.

Kiedy mamy do czynienia z szantażem emocjonalnym?

Szantaż emocjonalny w związku dwojga ludzi ma miejsce wtedy, kiedy jedna osoba zmusza drugą do tego, by zrobiła ona coś wbrew sobie i w tym celu stosuje kary oparte na emocjach (szantażem emocjonalnym nie będzie więc sytuacja w której dochodzi do przemocy fizycznej). W sytuacji szantażu, kat doprowadza do tego, że jego ofiara zgadza się na jego żądania aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji emocjonalnych – poczucia winy, żalu, płaczu itd. W procesie manipulacji, szantażysta prezentuje szereg zachowań, które są dla ofiary nieprzyjemne i tym samym powoduje, że ofiara aby zredukować swoje napięcie emocjonalne zgadza się na warunki szantażysty. Dzieje się tak dlatego, że ofiara pozwala na to, by emocje szantażysty stały się dla niej ważniejsze niż jej własne i bierze za nie odpowiedzialność.

Kto może zostać szantażystą?

Do szantażu emocjonalnego uciekają się te osoby, które w relacji nie widzą miejsca na kompromis, które chcą, aby wszystko odbywało się po ich myśli, które nie przyjmują sprzeciwu i które widzą, że mogą osiągnąć zaspokojenie swoich potrzeb poprzez manipulację.

Kto może zostać ofiarą?

Ofiarą szantażu padają osoby niepewne co do własnej wartości, osoby, które boją się wyrażania złości, które mają ogromną potrzebę akceptacji, wreszcie osoby które czują się na tyle niepewnie w życiu, że nie są w stanie poradzić sobie z odrzuceniem, które mogłoby się wydarzyć, gdyby nie uległy. Ofiarami szantażu emocjonalnego w równym stopniu mogą zostać zarówno kobiety jak i mężczyźni.

Kiedy zacząć się zastanawiać czy nie ulegamy szantażowi emocjonalnemu w związku i nie tworzymy toksycznej relacji?

Jeśli w Twoim życiu zdarzają się sytuacje w których:

  • robisz coś dla świętego spokoju
  • podejmujesz decyzje wbrew sobie, po to aby kogoś nie urazić lub nie zdenerwować
  • zdarzyło ci się zrezygnować z czegoś co lubisz, bo drugiej osobie się to nie podobało
  • odczuwasz paniczny lęk przed porzuceniem
  • zdarza ci się zaniechać działania jeszcze zanim je podejmiesz, bo przewidujesz że druga osoba będzie niezadowolona
  • zauważasz, że osoby z twojego otoczenia mają na ciebie „sposób” aby przekonać cię do ich zdania

To są spore szanse, że jesteś ofiarą szantażu emocjonalnego

Popularity: 16% [?]

64 komentarze »

  • Witam,mam duzy problem z chłopakiem,prawie po 3 latach coś się wypalilo miedzy nami i jak by to prosto powiedzieć to juz go nie kocham,nie mam z nim o czym rozmawiac zero wsółzycia,wszystko mnie w nim drazni i od 6 miesiecy staram sie zakonczyc ten zwiazek ale niestety kazda rozmowa z mojej strony kończaca się tym ze musimy sie rozstac to kończy sie tym że moj chlopak mówi ze idzie sie powiesić albo zabic,bo nie moze zyc bezemnie,niestety bylam nawet przy tym jak zakladał sobie po pijanemu pasek na szyje i próbował,co robic?jak zachowac sie w takich sytulacjach,bo jestem z nim bo boje sie ze jak z nim sie rozstane to sie zabije,i bardzo ciezko jest mi z tym!!!!!!!!!!!!!!!!pomocy

  • kasiek pisze:

    Mój partner też kiedyś wyszedł z domu aby się zabić, pisał smsy że już stoi na moście nad Odrą. Martwiłam się bo potem nie odbierał telefonu całą noc. Okazało się że spał sobie w hotelu i nic mu nie jest. Szantażował mnie wiele razy, mówił że ma zawał, wzywał karetkę, potrafił wymiotować na zawołanie.
    Jak już się zorientowałam z kim mam do czynienia, to zaczęłam go wyśmiewać, ignorowałam jego ataki histerii i wyśmiewałam straszenie samobójstwem – wręcz zachęcałam go do tego, pytałam „kiedy wreszcie się zabijesz bo chciałabym mieć już spokój”. Oczywiście się nie zabił, bo wcale nie zamierzał. Ale spokój też już odzyskałam i to dzęki temu, że nie zamierzałam być widownią dla jego tragikomedii. Szantarzyści żyją w świecie w którym są w centrum uwagi niczym aktor w teatrze, a ich ofiara jest widownią. Kiedy przestaniesz być satysfakcjonującą widownią, która spełnia to co szantarzysta ma w scenariuszu, odzyskasz spokój.

  • kasiek pisze:

    PS – Kasia_Załamana jeśli jesteś świadkiem tego jak twój partner zakłada sobie pasek na szyję, to powinnaś wyjść i zostawić go – na pewno się nie powiesi, nie będzie widowni to po co się wieszać. A dodatkowo powinnaś wezwać policję albo pogotowie psychiatryczne – jak po niego raz przyjadą to odechce mu się takich zachowań.

  • Helena Chodakowska pisze:

    SSama jestem ofiarą szantażu – dlatego bardzo współczuję.Zaufałam komuś będąc bardzo w trudnej sytuacji życiwej i zostałam wykorzystana.Teraz jestem szantażowana

  • basia_basia pisze:

    Ja również jestem ofiarą szantażu emocjonalnego, ale nie ze strony partnera, tylko mojej matki. To ona zawsze jest katem a ja ofiarą. Jak wiadomo, skoro jestem ofiarą to znaczy, że zawsze ulegam, bo boję się konfliktu, albo raczej ciszy, przyjmuję na siebie winę i wszystkie poniżające uwagi, nawet jeśli nie jestem niczemu winna (zazwyczaj wina jest po jej stronie), a ostatecznie największym moim strachem jest wykluczenie z rodziny. Ostatnio powstał konflikt o naprawdę błahą rzecz między moją mamą a moim partnerem (z którym jestem bardzo szczęśliwa). Na nieszczęście mojej mamy, on ofiarą szantażu nie jest, obstaje przy swoim i winy w sobie żadnej nie widzi, bo faktycznie winny nie jest. Moja mama oczywiście wyciągnęła swój standardowy arsenał, czyli obrażanie, milczenie, naciskanie by przyznał rację, poniżanie, ignorowanie itp, a on się temu nie daje. Tyle że tak samo się zachowuje wobec mnie, a na mnie to działa, bo ja bym po prostu przyznała rację dla świętego spokoju. Reszta mojej rodziny popiera mamę (efekt takiegoż samego szantażu) i zachowują się wobec mnie tak samo, nagle brat się do mnie nie odzywa, zmienia plany i mnie nie odwiedza, ojciec czeka, aż moj partner przeprosi mamę, bo ma już dość tej sytuacji, generalnie, jeśli nie spełnię ich warunków to się ode mnie odwrócą i nie będą się do mnie odzywać, mój lęk jest bliski spełnienia się… Wiem że to jest bardzo dobra okazja by w końcu skończyć z byciem ofiarą, ale nie wiem czy potrafię…

  • Joanna pisze:

    przeczytałam wypowiedź Basi i jestem zszokowana podobieństwem do mojej sytuacji. Jestem dojrzała kobietą,matką i żoną.Matka szantażuje mnie właściwie od zawsze – stały element programu to wykluczanie mnie z rodziny,wysmiewanie,obrażanie się. A po wymuszeniu takiego czy innego mojego postępowania-znika, twierdząc że jestem dorosła,wiem co robie i że jej to nie interesujei mam sobie zyc własnym zyciem. Od kilku lat „wzięła na cel” mojego męża – obmawia,wymyśla niestworzone rzeczy-po to żebym się rozwiodła. Mąż próbował z nią rozmawiać- wszystko było OK na pokaz a za jego plecami…… Teraz mąż stwierdził że dość tej zabawy, wyśmiał ją i powiedział że nie interesuje go kontakt z kimś tak zakłamanym. A ja cierpię-bo matka nie akceptuje mojego związku – podobno z przyczym religijnych ( to mój drugi, tylko „cywilny” mąż ) – cały czas myśle o tym żeby mama była ze mnie zadowolona,żeby mnie zaakceptowała !!!. Ostatnio w tę krucjatę przeciwko mężowi i w kontrolę nademną wciągnęła moją 16 letnią córkę z pierwszego małżeństwa. Usłyszałam dziś od córki ze jesli zostane z moim mezem to ona pojdzie mieszkac pod mostem. wiem ze to szantaz ale nie potrafie sobie z tym poradzic . moze ktos ma pomysł.

  • kasiek pisze:

    Basia – niebycie ofiarą jest bardzo przyjemne, spróbuj.
    Joanna – na całym świecie matki nie akceptują zięciów, a zięciowie nie znoszą teściowych. Nie przytrafiło ci się nic nadzwyczajnego, nie przeżywaj więc tego i przestań cierpieć z powodu bzdur. Nie jesteś już małą dziewczynką żeby mama musiała cię akceptować, sama masz dorastającą córkę i zastanów się lepiej nad relacjami między wami bo chyba nie jest najlepiej. Twoja córka powinna być priorytetem dla Ciebie, a nie to czy mama akceptuje Twojego faceta. To Twoja córka jest nastolatką, a nie Ty 🙂

  • Julek pisze:

    Witajcie
    wszyscy piszą o szantarzu emocionalnym a skąd on sie berze?
    może taosoba jest zwyczajnie chora i potrzebuje omocy najblizszych?
    czy ktos pomyśli o tym e tem tyle razy chciał sie zabić napewo tego nie zrobi bzdura!!!!!!!!!poczytajcie o depresjii 80procent ludzi mówiących o samobójstwie zrobi to!!

  • Karmenka pisze:

    Tez jestem szantazowana od 3 miesiecy przez bylego chlopaka Najpierw piekne uczucie , szcsecie , wspolne plany i marzenia .Pozniej nerwy , awantury wyladowywanie sie na mnie , obsesyjna zazdrosc i zaborczosc kontrola upokarzanie i gnojenie Teraz szantaze ze sie zabije – ze juz probowal to zrobic ale caly czas ma nadzieje ze do niego wroce bo oklamuje go mowiac ze juz go nie kocham bo to niemozliwe przestac kogos tak nagle kochac – szantaze jego matki ze jesli on sie zabije to ona sie odplaci – blaga zeby wrocic bo on bezemie nie potrafi zyc i jestem calym jego swiatem Do psychologa nie ma mowy zeby poszedl bo jak to mowi tylko ja go moge uleczyc Do tego zlowiek nidojrzealy , mlody , niezrownowazony emocjonalnie – bardzo rozbity i rozchwiany i mysle ze jego grozby moga byc calkiem realne Ech – straszne to jest 🙁 I czlowiek sam niewie co z tym robic , codziennie sie boi o niego i siebie samego 🙁 jak tak dalej pojdzie to psycha sidzie szybciej mi niz jemu .

  • hana pisze:

    od 2-ch lat jestem w związku z żonatym mężczyzną.Oboje czujemy,że jest to miłość która zdarza się tylko raz w życiu.Partner powiedział żonie, że jej nie kocha i chce odejść.Zaczęła go szntażować, że się zabije jak odejdzie.On boi się i jest z nią,a ja cierpię i nie wiem jak mu pomóc.

  • g@27 pisze:

    a ja mam wrażenie , że ten artykuł jest moją porażką , pozwala mojej żonie na tłumaczenie wszystkiego co sie u mnie dzieje co jej sie nie podoba tym ,że rodzice mnie szantażowali oraz bardzo podobnym artykułem o matce ktora nie miala milosci partnerskiej i cała tą milosc przelala na mnie

    mam pytanie jesli chce dla swietego spokoju przyznac żonie racje i powiedziec ,że się mylę , choc tak naprawde nie uważam, że sie mylę, czy ja ulegam jej szantażowi ? by nie widziec jej zapłakanej , palacej w oknie , i zlosczacej sie mówiecej ze nie moze egzystowac , pracowac tworzyć … jestem gotowy przeprosic , postawic sie nizej , scisnac wargi i rece , byle nie było placzu i dąsów ,czy to jest szantaż z jej strony ?

    moja zona ma ‚teoretyczna przewage’ i probuje ja wykorzystywac w sytuacjach jak ta konflitu , nie zgadzamy sie w kwestii mojej rodziny i jej wpływu na mnie , a temat jak bumerang powrócicl w okolicy swiat , spedzilem swiata u tesciow i przyjaciol zony , ona nie raczyla nawet na 1h wpasc do moich rodziców, po czym po moim powrocie sie zaczelo ze zamienilem sie w malego chlopca … i sie zaczelo …. ze musze sie zastanowic po co mi rodzicie i rodzina , po za nia …

    przewaga mojej zony obiawia sie tym ,że, jest starsza (4lata), pochodzi z wojewódzkiego miasta mieszkamy w typowym powiatowym miasteczku, skonczyla pedagogike zna patologie – czytaj moj dom rodzinny , jest artystka a ja nawet nie rzemiślikiem ,

    zona wysyła mnie do psychologa , to nie wstyd isc, ale zastanawiam sie kto z nas powinien isc

  • Aloha Hawaii pisze:

    Warto o tym rozmawiać z bliskimi i z rodziną, spokojnie wyjaśnić swoje racje i poprosić o wsparcie. Szantażysta przede wszystkim zakłada, że ofiara pokornie zgodzi sie na jeg warunki. Po drugie – ludzie, miejscie trochę szacunku dla samych siebie i nie dajcie się wpędzić w kompleksy i postawę służalczą. Szantażystom warto czasem pokazać gest Kozakiewicza 😉

  • Sylwia pisze:

    Jestem z chłopakiem od 4.5 roku. Jesteśmy młodzi mamy po 20 lat. Zmęczył mnie ten związek, nie kocham już go, nawet go zdradzam i nie mam wyrzutów sumienia. Mówi mi że beze mnie nie da rady, że sie zabije i ile osób przez to skrzywdzi. Nie wiem jak mam postąpić bo mieszkamy od siebie ok 300 m, można rzec po sąsiedzku. Ja obecnie studiuje w warszawie wiec widujemy sie teraz tylko co 2 tygodnie. Boje się że jeśli on się zabije, to że wszyscy będę mówili że to przeze mnie, jego rodzina mnie znienawidzi a ja sama siebie znienawidzę. Ja sie po prostu zakochałam w kimś innym i nie potrafie odejsć. proszę o pomoc.

  • dortes pisze:

    eee, to wszystko nie jest takie latwe. Czasem ludzie do czego sie nie poczowaja i druga strona tez nie potrafi o tym rozmawiac, wiec uzywa szantazu emocjonalnego, co wcale nie znaczy, ze to na czym jej zalezy jest jakos od progu negatywne. Zycie jest o wiele bardziej skomplikowane i trzeba trzymac sie wewnetrznej uczciwosci i wiary, bo inaczej to bedziemy sobie dawac tylko wzajemne informacje zwrotne, „zabolalo mnie to”, „a ja czuje sie niedoceniany” i bedzie impass, az ktos sie przemognie do czegos, albo zwiazek sie rozpadnie itd.

  • Karolina Radzynianka pisze:

    witam.Mam na imię Karolina i jestem z Radzynia Podlaskiego jak kazdy z nas na tym forum pisze o swoich przezyciach emocjonalnych i chce podzielic sie tą o to sytuacja,ktora przydarzyla mi sie za ledwie rok temu.20lipca2010roku(pamietam datę)zostałam ofiara KATA ten o to mlody czlowiek(dawniej bardzo dobry kolega)zaczal mna manipulowac…fakt…winna bylam rowniez i ja poniewaz wraz z moja kolezanka Natalia robilysmy sobie z Rafała zarty na temat Seksu…a on jak kazdy facet napalony na kawelek D****y wierzyl w kazda moja obietnice ale bardzo dobrze wiedzial ze ja sie nie zgodze na pojscie z nim do lozka no ale nie stety…. stalo się:( o godzinie 13 spotkalam sie z nim majac nadzieje ze jak ‚to z nam zrobie’odposci sobie…ale bylo co raz gorzej..przysiegnal mi,ze da mi swiety spokoj bardzo mnie to ucieszylo…ale nie na dlugo…na zajutrz przychodzi wiadomosc od num 513***694. Hey zrobila bys to jeszcze raz???nie odp…balam sie….myslalam ze mam to juz za soba:(za 2 miesiace…mam wszystkie Twoje smsy jezeli chcesz to twoj chlopak dowie sie o wszystkim…o SMSACH i ze sie ze mna przespalaś!!!! musialam zrezygnowac z Karty ABONAMENTOWEJ,wyrzucilam ja… nie korzystam z numeru a on ciagle wypisuje do mojej kolezanki zeby podala jemu moj numer cytuje jego slowa”moze cos sie ruszy:):):)” boje sie…. Boje sie ze mnie wyda moj chlopak o niczym nie wie:( co robi???? pomozcie:(:(:( licze na wasza pomoc!!! bywajcie

  • Nianiaogg pisze:

    Karolino, nie pozostaje Ci nic innego jak porozmawiać ze swoim chłopakiem i powiedzieć mu prawdę i mieć nadzieję że wybaczy – inaczej będziesz zawsze się bać, że sprawa wyjdzie na jaw. A jak dasz się szantażować, to sytuacja na pewno się nie skończy. Jeśli powiesz swojemu chłopakowi, to wytrącisz tamtemu broń z ręki

  • Karolina Radzynianka pisze:

    no wlanie… ale problem jest w tym,ze ja sie ciagle boje:(:(:( mam okropne poczucie winy….wyrzut sumienia niesamowity:(

  • mycha pisze:

    Jakbym patrzyła na swoją codziennosć…już mnie nie zobaczysz…sms w drodze do domu.I jak zareagować? Nijak? przeciez jednak mi zależy.Mam swiadomosc co robi…nie wiem tylko co ja mam robic …jestem juz tym cholernie zmęczona

  • mn pisze:

    Witam. Mój problem dotyczy oczywiście szantażu emocjonalnego. Podejrzewam, że jest wobec mnie stosowany. Jestem z kimś od kilku miesięcy (choć znamy się prawie 2 lata a rok po poznaniu zaczęliśmy się przyjaźnić i nic wczesniej nie wskazywało na coś takiego) i zauważyłam, ze zawsze to ja musiałam brać winę za siebie. Jakiś czas temu usłyszałam, ze już od samego początku wiadomo było, że będę ciężkim partnerem. Jak tylko uważałam, ze jest jakiś problem gdy chciałam zwyczajnie porozmawiać zawsze słyszałam, że jestem „nadwrażliwa i problematyczna”. Staram się być sprawiedliwa i zawsze jeśli uważałam, że postąpiłam źle to się do tego przyznawałam. Ale kiedy i ja ośmieliłam się zwrócić uwagę to była już zawsze znana gadka o moich problemach i żebym najpierw spojrzała na siebie zanim zwrócę komuś uwagę. A moja najgorsza uwaga dotyczyła pewnego przykrego dla mnie żartu- komentarza. Rzuciłam, że to było niemiłe i to było jedną z rzeczy, które rozpętało jakaś niesamowitą kłótnię. Padały tam teksty z ust mojego partnera typu: „Nigdy się do niczego nie przyznajesz (co jest nieprawdą), Ja chce dla Ciebie najlepiej, nie doceniasz tego co masz, inne strasznie chciałyby ze mna być, Wszystko z ciebie wychodzi, widzisz tylko siebie itp.” Szczytem było kiedy po tej kłótni pojechałam spotkać się z moja przyjaciółką na piwo, tel i nastepne oskarżenia. Jak powiedziałam, ze jestem umowiona i zadzownie jutro, dostałam smsa „nie dzown, przykro mi że Ciebie tak krzywdze, nie dzwon” Jak postanowiłam ignorowac, za godzine smsy pelne milosci, ze sie martwi. Oszaleć można. Nie jestem ideałem, staram się ale czuję się ciągle winna przy tej osobie, jakbym ja niesamowicie krzywdziła. Ta osoba ma teraz bardzo ciężki okres w życiu wiec oczywiscie moje poczucie winy sie powiększa, ze jestem jakas beznadziejna i niedobra. Ale wiem, ze tak nie jest, wiem ze to szantaz ale niestety jestem zakochana. Nie wiem, póki co chcialabym pomóc tej osobie. Nie wiem jak. Próbuje rozmawiac ale ostatnimi czasy kończy się to cichymi kłótniami, czyli słyszę wyrzuty mowione cichym i tragicznym głosem i moje milczenie bo nie mam już siły nic tłumaczyć bo to sie i tak kończy przytoczonymi wcześniej zarzutami. Czy jest jakaś szansa? Zdaję sobie sprawę, że być może będę musiała zerwać choć w głębi serca wolałabym nie. To jest naprawde dobra osoba, nie była taka na początku, obawiam sie że sie pogubiła w życiu ale twierdzi, ze jest ok.

  • walcząca o siebie pisze:

    Dziękuję, za to że jest taka strona i że ofiary szantażu emocjonalnego mają szansę żeby coś zrozumieć i spróbować zmienić. Moja sytuacja jest chyba podręcznikowa.Jestem osobą która nie założyła własnej rodziny,z nikim się nie związała, ale żyję w ścisłej relacji osobowej z moją siostrą. Obie mieszkamy wspólnie z rodzicami.Moja mama choruje przewlekle, w tej chwili nie ma z nią za bardzo kontaktu. To sytuacja ciężka i długotrwała. Być może też jedna z przyczyn stosowania szantażu emocjonalnego ze strony mojej siostry. Ja staram się z tym walczyć z różnym rezultatem. Moja siostra obwinia mnie i wszystkich naokoło, za każdą sytuację nie po jej myśli. Dochodzi do takiej sytuacji, że przeszkadza jej bliżej nieznana osoba bo np.czyta książkę. Zdarzało się też, że przywłaszczała sobie rzeczy nieswoje tłumacząc się, że to przeze mnie (siostra nie pracuje od 4 lat i w tej chwili nie szuka już nawet pracy) . Praktycznie winą za każde własne działanie lub jego brak obarcza mnie albo innych. To jest toksyczne. Po około 2 latach prób zmiany tego nastawienia (zapraszanie do grupy moich znajomych, wspólne wyjście do ludzi,propozycja wspólnej wizyty u psychologa „nie bo ten Ci dopiero namiesza”)jestem u kresu i doszłam do wniosku paradoksalnie,bo to przecież moja siostra, że nie dam rady.Ale nie jestem już taka załamana, nie robię już wszystkiego pod dyktando. Sama w pewnym momencie widziałam jedyne wyjście z tej sytuacji to skończyć ze sobą.Ale ja chcę żyć. Usiadłam wtedy wzięłam kartkę papieru i przepisałam na początku jedno zdanie z tego co przeczytałam w poradniku, a co było sposobem ale w pierwszym odruchu uświadomieniem sobie, że to jedyna droga ratunku. Niełatwa, ale innej nie ma. Jeszcze raz dzięki również za to, że nie jestem sama z tym problemem. Jedni go badają i dzielą się wiedzą naukową, drudzy są do mnie podobni i borykają się z nim na co dzień, ale wierzą podobnie jak ja, że uda im się być szczęśliwymi, uwalniając się od powtarzanej ciągle kłamliwej myśli, że kogoś krzywdzą.Pomimo, że to oni są najczęściej ofiarami, a nie katami.Wikłanie kogoś w takie relacje i jego bierność to droga donikąd.

  • Świadoma pisze:

    Haj Walcząca o siebie
    Doskonale Cię rozumiem, także mam siostrę szantażystkę

  • Świadoma pisze:

    Opowiem swoją historię na dwa posty:
    Mam 23 lata, w dzieciństwie siostra była dla mnie bardzo ważna, ona uczyła się bardzo dobrze (ja trochę gorzej) nie raz pomagała mi w nauce, głównie w przedmiotach ścisłych (czasem musiałam się naprosić o tę pomoc). Byłam jej wdzięczna.
    Tęskniłam jak wyprowadziła się z domu i poszła na studia dzienne. Kochałam ją, chyba podziwiałam. Potem przyzwyczaiłam się do jej nieobecności. Ja poszłam na studia zaoczne i mieszkałam w domu z rodzicami. Podczas zjazdów w weekendy mieszkałam u niej w Łodzi (dokładałam się do opłat). Tak sobie gadałyśmy, że jak obronię licencjat to pójdę na dzienne magisterskie, zamieszkamy razem i będzie super. Jednak, gdy pomieszkiwałam z nią czasem w tej Łodzi, zaczęłyśmy się coraz częściej kłócić, ja ciągle analizowałam te kłótnie zastanawiałam się co robię źle. Renata z resztą często pytała mnie o to co zamierzam zmienić w swoim postępowaniu, żeby było lepiej? Ciągle czepiała się mnie o bzdury.
    Pewnego dnia, to było może w połowie III czyli ostatniego roku studiów licencjackich, nagle zrozumiałam, że nie chce z nią mieszkać, że nie wytrzymam tych ciągłych pretensji, manipulacji. Czułam się nie akceptowana, nierozumiana, niedoceniona. Renata ciągle chciała mnie zmieniać, bym robiła to co ona chce. Gdy miałam inne zdanie, usilnie przekonywała mnie do swojego, dając do zrozumienia, że oczywiście jestem w błędzie, że ona ma racje, że to co ona robi jest słuszne. Nie rozumiała, że należy szanować czyjeś odmienne zdanie i opinie uznając, że każdy może myśleć inaczej, nie przyznając nikomu racji. Często wypominała mi, jak wiele dla mnie robi, a ja jestem niewdzięczna i niczego nie doceniam, wzbudzała poczucie winy, nazywała egoistką. Nie raz wydziwiała mnie w obecności koleżanek, współlokatorek czy chłopaka, stawiając w niezręcznej sytuacji, próbując wywrzeć presję, bym szybciej jej uległa. Mówiła potem, że one też uważają, że jestem dziwna. Ja raczej nie ulegam wpływom otoczenia, mam swoje zasady (min. pije mało i określony alkohol, źle czuję się na imprezach gdzie jest dużo nieznanych mi osób, nie jestem zbytnio towarzyska i otwarta), Renata wręcz przeciwnie łatwo ją do czegoś namówić. Niedawno zrozumiałam że jestem introwertyczką, co nie ułatwia życia.

  • Świadoma pisze:

    c.d I po pewnym czasie odkryłam tą bardzo przykrą dla mnie rzecz, która często sprawiała, że po kłótni z Renatą, ciągle gnębiło mnie poczucie winy, to, że stosowała ona szantaż emocjonalny, wykorzystując moją ufność, słabe strony, brak pewności siebie. Uświadomiłam to sobie czytając o tym w pewnej (Renaty) książce o klasykach psychologii. Portret zachowań szantażysty doskonale pasował do zachowań mojej siostry. Zgadzała się zasada: „Jeśli nie spełnisz moich życzeń, będziesz cierpieć”. Wpędzanie mnie w poczucie winy było jej specjalnością. Wiem, że ten problem pojawia się głównie w związkach damsko-męskich oraz rodzice-dzieci. Mówiła, że to ja mam problem ze sobą. Burzyła moją równowagę emocjonalną. W czasie kłótni, która często zaczynała się od mojego sprzeciwu wobec jej oczekiwań wyliczała ile dla mnie zrobiła, robiła wyrzuty, wściekała się, nazywała często egoistką, zdarzało się że straszyła, że czegoś dla mnie nie zrobi, np. nie załatwi mi pracy (którą miałam przejąć po jej wyjeździe), potem mówiła, że jest jej bardzo przykro, że taka jestem. Nie potrafiła docenić tego co robiłam dla niej wcześniej, w czym jej pomogłam, tamto się nie miało znaczenia, bo liczyło się to, że teraz jej odmawiam.
    Często, gdy już emocje opadły tłumaczyła, że chce przecież mojego dobra i że czasem ma wrażenie, że jej nienawidzę (co jest absurdem), bo gdy uświadomiłam sobie co ze mną robi odpierałam ataki i mówiłam, że nie dam sobą manipulować. Kiedy próbuje jej tłumaczyć, żeby przestała tak mnie traktować, że nie szanuje mojego zdania nie liczy się ze mną, nie akceptuje mojej odmowy, wzbudza we mnie poczucie winy i mam tego dosyć, że nie będę tego dłużej tolerowała i nie zależy mi na takich stosunkach, ona odwraca kota ogonem, mówiła, że wina leży zawsze po obu stronach i nasze złe relacje są winą nas obu i pytała co ja mam zamiar zrobić by te relacje uzdrowić.
    Renata potrafi także wykorzystać fakt, że jestem osobą wierzącą, chodzę do kościoła (ona z resztą też) znów mi wyrzucając, że ona nie rozumie jak taka osoba wierząca jak ja może postępować w ten sposób oskarżając mnie, że nie okazuje jej zrozumienia, cierpliwości, dobroci, pyta: a gdzie dobre uczynki?
    Jest też niezłą pozerką, udaje kochającą i troskliwą siostrę przed innymi (w tym moją przyjaciółką i swoim chłopakiem) i próbuje tłumaczyć, że mój bunt to sprzeciw wobec jej troski o mnie. Robi też ze mnie złą siostrę przed swoim chłopakiem.
    Nie mam wsparcia w rodzinie, bo tata stosuje szantaż emocjonalny gównie w stosunku do mamy, ale do mnie też i siostry. Mama jest uległa (co niestety jest skutkiem także tego, że była narażona na szantaż ze strony swojej mamy) i często poddaje się różnym manipulacjom również Renaty, więc raczej nie mogę na nią liczyć.
    Kiedy zaczęłam I rok studiów magisterskich dziennych już byłam pewna, że na nie będę mieszkała z Renatą, akurat ona wyjechała już we wrześniu za granice na wymianę studentów więc sprawa była rozwiązana. Zrobiło się gorąco, gdy wróciła do Polski i chciała wprowadzić się do mojego pokoju i zamieszkać ze mną w Łodzi. Oczywiście wynikła z tego duża kłótnia, tłumaczyłam jej, że mam dosyć jej zachowania i nie zniosę tego codziennie, chce mieć spokój i nie zgadzam się żeby ze mną zamieszkała. Niczego nie rozumiała, wściekła się, że nie dzieje się tak jak ona to zaplanowała, wypominała, że ja mieszkałam u niej, a teraz nie chcę jej pomóc. Musiałam tłumaczyć wszystkim dookoła: rodzicom (mama mnie rozumiała, nic na siłę), współlokatorce, co było przykre dla mnie też. I po tej sytuacji nasze stosunki bardzo się oziębiły zwłaszcza z mojej strony.
    Czytałam, że od szantażysty trzeba się odizolować, lecz jak jest nią siostra trudno to zrobić. Obecnie nasze kontakty ograniczam do minimum, bardzo starałam się nie prosić ją o nic, bo wiem, że natychmiast by mi to wypomniała. Jednak trudno tak żyć, ciągle się pilnując. Renata natomiast nie ma skrupułów, żeby mnie o coś prosić, choć w kłótniach po tym jak mówiłam, że nic od niej nie chce i mam nadzieje, że jeżeli uważa mnie za wielką egoistkę to ona też nie będzie mnie o nic prosić, zapewniła, że oczywiście nie zamierza. Teraz rzadko ją widuję bo znalazła też mieszkanie w Łodzi, więc chociaż ta sprawa jest rozwiązana.
    Ciężko mi tak żyć, chyba nikt mnie nie rozumie (może w jakimś stopniu mama, bo próbowała tłumaczyć Renacie, że jeśli nie mogę się z nią dogadać to ciągle będziemy się kłócić razem mieszkając i jest to bezsensu) tęsknię do normalnych relacji, bo to w końcu moja siostra, ale straciłam nadzieje, że takie kiedyś będą. Unikam jej, a Renata do teraz nie rozumie dlaczego ja się tak zachowuje, bo nie widzi w swoim postępowaniu nic złego. Próbowałam rozmawiać z przyjaciółką, która też zna moją siostrę w miarę dobrze, ale „nie od tej strony”, (bo jak już pisałam Renata dobrze się maskuje) podziwia ją bo jest taka niezależna, ja chyba nie dość precyzyjnie jej to wyjaśniłam, bo było mi głupio i przykro, że moja siostra tak postępuje. A Magda raczej próbowała bronić Renaty, tłumacząc ją, że to przez jej troskę o mnie, nie zrozumiała mojej sytuacji, co jeszcze bardziej mnie przybiło.
    Teraz jestem bardziej świadoma, ale choć piszę w czasie przeszłym, bo już nie jestem taka uległa, to moja siostra jeszcze stosuje szantaż i jest mi z tym ciężko, zwłaszcza jak wciąga w to osoby trzecie.
    Przeczytałam książkę Susan Forward Szantaż emocjonalny są tam pewne metody jak walczyć z manipulacją, ja nadal walczę, to jest trudne, ale nie ma innego sposobu by odzyskać szacunek do siebie i odbudować integralność.

  • Świadoma pisze:

    Muszę wyprostować, że znalazłam wsparcie u mojej przyjaciółki, a to jest bardzo ważne. Trzeba szukać wsparcia u innych. Ale nadal większość ludzi (szczególnie Ci ulegli i dający się manipulować) często mnie nie rozumie, gdy nie ulegam dając mi do zrozumienia, że jestem niewrażliwa i czy obojętna gdy walczę z szantażem. Piszcie co u was słychać.
    Pozdrawim, 3majcie się;)

  • ALGA pisze:

    Kto ulega szantażowi?-osoba nie wierząca sama w siebie z różnych przyczyn.
    Kto szantażuje?-najczęściej ktoś kto ma osobie wielkie mniemanie,albo sam jest do niczego a wszystkie swoje wady i błędy próbuje przerzucić na innych,dowartościować się w ten sposób.
    chcesz się uwolnić?-uwierz w siebie i przede wszystkim zrozum!!!NIE MÓWISZ MU „IDŹ SIĘ POWIEŚ CZY UTOP” TO JEST JEGO WYBÓR,WIĘC JEŚLI KTOŚ CI MÓWI,ŻE JAK ODEJDZIESZ TO SIĘ ZA BIJE I PRÓBUJE TO ZROBIĆ NA TWOICH OCZACH NATYCHMIAST WYJDŹ ZADZWOŃ(NA WSZELKI WYPADEK) PO POLICJĘ I POWIEDZ SOBIE GŁOŚNO TO JEGO WYBÓR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!I NAWET JEŚLI NIE JESTEŚ OSOBĄ WIERZĄCĄ IDŻ SIĘ POMODLIĆ ZA JEGO ZDROWIE PSYCHICZNE LUB GDYBY BYŁ TYM NIELICZNYM ODSETKIEM KTÓRZY NIE TYLKO STRASZĄ I BY TO ZROBIŁ ZA JEGO ZBŁĄKANĄ DUSZĘ.
    PAMIĘTAJ TO NIE TWOJA WINA TO JEGO ŚWIADOMY WYBÓR JEST DOROSŁY I WIE CO ROBI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    A JESLI CHODZI O TO BY CIĘ DOCENILI NP RODZINA,PRZYJDZIE NA TO CZAS.MOI RODZICE ZAWSZE UWAŻALI ŻE TO MOJA SIOSTRA SIĘ NIMI ZAJMIE NA STARE LATA.JA ZAWSZE BYŁAM CZARNĄ OWCĄ W RODZINIE.AŻ PRZYSZEDŁ DZIEŃ KIEDY JESZCZE NIE TAK STARZY POTRZEBOWALI POMOCY I JA BEZ ZASTANOWIENIA SŁUŻYŁAM POMOCĄ A ICH UKOCHANEJ CÓRECZKI NIE BYŁO PRZY NICH-BYŁA ZBYT ZAJĘTA SWOIM WYGODNYM ŻYCIEM BY BABRAĆ SIĘ W G….NIE.TERAZ MNIE DOCENIAJĄ!WIĘC NIE BÓJCIE SIĘ WYKLĘCIA Z RODZINY,JEŚLI TO ZROBIĄ TO BĘDĄ GŁUPCAMI A POTEM MOŻE SIĘ OKAZAĆ ŻE PRZYJDĄ DO CIEBIE WŁASKĘ NA KOLANACH.RODZINA JEST WAŻNA ALE NAJWAŻNIEJSZE JEST TWOJE ŻYCIE.MATKA NIE BĘDZIE ŻYĆ WIECZNIE A TWÓJ MĄŻ I DZIECI BĘDĄ Z TOBĄ BYĆ MOŻE DO KOŃCA TWOICH DNI.

  • seba pisze:

    jesli chesz miec w garsci mozliwosc psychicznego szantazu to czekam na gg 3552550

  • Eva pisze:

    Witam,
    jak Wy mam podobny problem z szantażem i nie wiem jak sobie z nim poradzić. Sprawa dotyczy moich teściów, ale pokrótce od początku. Jestem 4 m-ce po ślubie i do tego w ciąży, w którą z moim chłopakiem zaszliśmy świadomie. Jego rodzice bardzo źle przyjęli tą informację, ponieważ nigdy nie aprobowali naszego związku i nie byli zachwyceni pomysłem ślubu który zgłaszaliśmy jeszcze przed ciążą. Zaczęli nawet go przekonywać, że złapałam go na brzuch, że to nie jego dziecko, twierdzili, ze powinien mnie zostawić, bo zniszczę mu życie. Wymyślali różne, podłe historie, byle tylko do ślubu nie dopuścić. Ojciec nagle zaczął chorować na serce itp.
    Tak czy inaczej cywilny jednak wzięliśmy. Teraz mieszkamy razem, za 3 m-ce mam termin porodu a on oświadcza, ze na święta zostaje sama, bo on jedzie do rodziców. Tym razem matka udaje chorą i czeka z utesknieniem aż synuś powróci (mieszkamy 300km od nich).
    Przy okazji ślubu wyszło do czego są zdolni się posunąć, byle tylko syn zrobił tak, jak oni tego chcą. Na dodatek ciągle wmawiają mu, ze to ja nim manipuluje, bo wcześniej był uległy i we wszystkim ich się słuchał, a od kiedy zamieszkał ze mną (jeszcze przed ślubem) zaczął mieć inne znanie niż oni. Dodam, ze mój maż ma 29 lat, więc nie jest dzieckiem… nie dostrzega jednak tego co oni z nim robią. A co ja mogę zrobić? Powiedzieć, ze mi przykro, że zostaję sama z naszym nienarodzonym dzieckiem i to wszystko. Przecież nie zabronię mu jechać do teoretycznie chorej matki – wyszła bym na ostatnią heterę! Choć ja sama w te ich choroby nie wierzę, bo jakoś dziwnie zapadają na nie za każdym razem, kiedy chcą na synu coś wymusić.
    Za każdym razem kiedy próbuję z nim o tym rozmawiać, twierdzi, że przesadzam, bo ich nie lubię, że to jego rodzice i powinnam zrozumieć.
    Przestaję mieć do tego wszystkiego siłę a to przecież dopiero początek naszego małżeństwa! Ja sobie nie wyobrażam co będzie dalej.
    Macie jakieś pomysły co z tym zrobić??
    Bardzo kocham mojego męża, ale jego rodzice doprowadzają mnie na skraj załamania.

  • KaHa pisze:

    Witam… Ja stałam się ofiarą szantażu ze strony męża… mam 22 lata i jeszcze przed ślubem mieszkaliśmy razem u babci mojego męża. Jednak ta kobieta okazała się byc aspołeczna… traktowała mnie okrutnie, wyzywała od najgorszych i robiła wszystko, żeby mi zatruc życie. Udało mi się przekonac męża, żebyśmy się stamtąd wynieśli do moich rodziców. Kiedy w końcu mi się udało to po ślubie babcia męża przekupiła go, że jeśli do niej wróci to dostanie mieszkanie… On się niestety zgodził, lecz ja za żadne skarby świata nie chcę znowu przeżywac tego koszmaru jaki tam miałam. W końcu doszło do tego, że mąż mieszka u babci a ja z rodzicami. Widywaliśmy się jak gówniarze co 2 dni. Teraz mąż mówi, że stracił cierpliwośc i jeśli nie przyjdę mieszkac do niego to mnie porzuci i stosuje przy tym szereg manipulacji i szantażów… Co robic??!!

  • Świadoma pisze:

    Hej KaHa
    Może to nie bedzie oryginalna rada, ale chyba zawsze najlepszą metodą jest szczera rozmowa z mężem. Wyjaśnij mu spokojnie jak jego babcia odnosi się do Ciebie, jak Cię traktuje i powiedz jak Ty się z tym źle czujesz, że nie wyobrażasz sobie mieszkać z nią pod jednym dachem. Nie wspominasz nic o jego rodzicach, więc domyślam się, że babcia to jego najbliższa rodzina lub jest dla niego ważna. Powiedz mężowi, że pragniesz spokoju, a mieszkając z jego babcią na pewno go nie zaznasz, nadmień, że wiesz, że babcia jest dla niego ważna, ale to nie powód by mogła tak Ciebie traktować, Tobie także należy się szacunek. I jeżeli jesteś jego żoną to Ty też powinnaś być dla niego ważna (tylko sama nie stosuj szantażu). Zaproponuj, że przecież on może zawsze babcię odwiedzać, a spokój rodziny jest naprawdę ważny. Wiem coś o tym. Życzę wszystkiego dobrego
    Pozdrawiam:)

  • ineska pisze:

    Witam. Mam 26 lat i jestem 3 lata po slubie. mam podobny problem co wy. Uciekłam od męża, wiem że moze to brzmi glupie … ale inaczej sie nie dało. Mąż jest totalnym furiatem i bałam sie jego reakcji. Przez tydzien miałam spokój, nie było telefonów sms-ow nic… póżniej sie zaczeło. Straszył mnie samobójstwem, tym ze pojdzie na policje zglosi moje zaginiecie itd. Nie potrafie mu wprost powiedziec ze nic juz do niego nie czuje … z reszta po moim zachowaniu sam powinien sie domyślec…jestem załamana, wiem ,że musze w końcu postawić sprawe jasno ale boje sie reakcji. Wiem że znowu bedzie ta sama śpiewka… „Targne sie na swoje życie”… :((

  • Świadoma pisze:

    Hej Ineska,
    Wiem, że to trudna sytuacja dla Ciebie, ale nie możesz brać odpowiedzialności za jego czyny! Powiedz mu lub napisz smsa, że masz nadzieje, że się nie zabije, ale dodaj, że ma do tego całkowite prawo, że to jest jego życie i jego decyzja a Ty nie możesz za to odpowiadać. Wiesz, że takie postawienie sprawy często szybko odwodzi ludzi od samobójstwa, bo widzą, że na Ciebie to już nie działa i nie mogą wzbudzić w Tobie poczucia winy.
    3maj się

  • MARGI pisze:

    SWIADOMA MARGI

    WITAM WSZYSTKIE PANIE!!PRZECZYTALAM WASZE KOMENTARZE I MOSZE PRZYZNAC,
    ZE SZANTAZ EMOCJONALNY TO NAPEWNO CHOROBA I UDZIELA SIE TO LUDZIOM SLABYM!!KTORZY NIE WIEDZA JAK NA SIEBIE ZWROCIC UWAGE…
    MAM PODOBNY PROBLEM JAK WSZYSCY!!!JESTEM ZE SWOIM PARTNEREM 13 LAT.
    WYJECHALAM DO PRACY ZA GRANICE,ON STOSUJE WOBEC MNIE SZANTAZ EMOC…
    PONIEWASZ ZOSTAL SAM!!! A NIE POTRAFI ZYC W SAMOTNOSCI!
    WIEM ZE JEST TO TRUDNE,ALE KAZDY MUSI WALCZYC O SIEBIE,WIEC JAK MI POKAZUJE PRZEZ SKYPA,ZE SIE ZABIJE TO JA SIE SMIEJE!!!BO WIEM,ZE TEN CZLOWIEK JEST SLABY A NAWET JAK TO ZROBI TO JEGO WYBOR!!!TAK
    NIE MOZNA MIEC POCZUCIA WINY ZA KOGOS!!!JEST TO TRUDNE ALE TRZEBA MYSLEC O SOBIE I BRONIC SIE!!!
    POZDRAWIAM I TRZYMAJCIE SIE DZIEWCZYNY.

  • Nieszczęśliwa pisze:

    Witajcie,
    Mam ten sam problem co Świadoma, wyszłam za mąż w lipcu 2010, miesiąc po lsubie małżónek pokazał swoją prawdziwą twarz, wtedy zobaczyłam w nim złodzieja, ukradl mi 4 tys złotych, kłamce, zdradził mnie gdy byłam w 7 miesiącu ciązy i gdyby nie badania to bym nawet nie wiedziala ze małzonek sprzedal mi syfa od „tej pani” u której był. Wszystkiego się wyżekł i nazwał mnie kur…. , powiedzial ze sie szaljałam w ciązy a ja do lozka przykuta byłam od poczatku ciązy , w listopadzie go po raz pierwszy spakowalam , ale i tak mnie olał, tak było 5 razy, tyle razy go wyrzucałam z domu, nie jego domu,zasze w dzien kiedy miala nastapic wyprowadzka wrcal po 23:00 teoretycznie z pracy, zwsze dostawał 2 tyg na znalezienie sobie mieszkania, w koncu w lipcu 2011 gdy przyszla sobota spakowalam hama, obudzilam bo dziwnie dlugo spał, – a znow to byl ten dzien wyprowadzki, zwalilam z lozka, kazalam sie ubierac, rzeczy wywalilam za drzwi i tak sie pozbyłam teoretycznie balastu, w grudniu 2010 przyszedl na swiat syn, mąz sie nie interesowal mną ja chodzilam w ciazy , ani dzieckiem jak sie urodzilo, ale nagle po wyprowadzce kiedy dziecko mialo ponad 7 miesiecy , zaczal mnie nachodzic tlumaczac ze przychodzi do dziecka, wiele kłotni bylo, i to w sumie monologow, bo nigdy mnie nie sluchal nigdy nie powiedzial nic, poprostu wychodzil z pokoju i udawal ze bawi sie dzieckiem, nie jestesmy jeszcze po rozwidzie , ale bede skladala pozew, juz raz go zlozylam i sądzilam ze malzonek sie przestraszy i wreszczie ocknie, niestety ale bylo jeszcze gorzej, zaczał mnie szantazowac ze po rozwidzie on sie zabije, ze to bedzie moja wina, ze przeze mnie zniszczyl sobie kariere, ze przez dziecko nie moze dalej sie kształcic- chociaz nigdy nie robil nic w tym kierunku – zaczal mnei obarczac winą za to ze malzenstwo nie wyszlo, wzbudzla we mnie poczucie winy, robil awantury ze przez ze daje mi na dziecko on nie ma pieniedzy dla siebie , nie moglam nawet wyjsc z dzieckiem na spacer,nie mowil kiedy przy\chodzi a jak mnie nie bylo w domu to pisal smsy ze specjalne wyszlam z domu i utrudniam mu kontakt z dzieckiem, dzis dziecko ma 15 miesecy a jego ojciec po 1000 awanturze dopiero o do niego raz powiedzial po imieniu, a tak to pstrykal palcami i rzucal pilke jak psu , zeby ten aportowal.Prosilam go zeby dal mi spokoj a ten ciagle powtarza ze mam zapomniec, ze skoro wyszlam za niego to on mi do konca zycia spokoju nie da. Wysyał mi po 60 – 80 sms na raz, przez co blokuje mi telefon, potem z now pisze ze mu nie odpisuje, ale nawet nie mam jak. Moi rodzice tak jak i ja uwazamy ze on ma cos ie tak z glową, ale nie wiem jak to udowodnic i do kgo sie wrocic o pomoc. Bylismy u pani psycholog , po rozmwie z nial, ona sama powiedziala do meza zeby odpuscil bo ja i tak z nim zyc nie bede, ale to nie dociera do niego. Zakzdym razem gdy przychodzi niby do dziecka, to slysze ze sie zabije, ze tomoja wina i tak w kolko, jedynymi swiadkami są moi rodzice, ale nie wiem czy sąd to uzna, w koncu pokrewienstwo jest ogromne. Jesli ktoś moze niech mi pomoże lub wskarze drogę gdzie ma szukac pomocy.

  • Nieszczęśliwa pisze:

    Jeszcze tylko dodam, ze jestem na skraju wyczerpania nerwowego. Wrócily choroby z lat dziecięcych. BYłam leczona na astme, a teraz gdzi sie zdenerwuje brakluje mi tchu i czuje ból w klatce. Lekarze proponowali zmiane trybu zycia, ale jak tu zmienic zycie gdy ktos sie pcha jak tylko moze.

  • nati pisze:

    witam was kobietki.ja rowniez mam problem.oczywiscie z facetem.jestem rozwodka i mam dwojke dzieci.kiedy bylam jeszcze z mezem to wlasciwie wiekszosc czasu spedzalam z przyjaciolkami bo meza ciagle nie bylo ale kiedy poznalam mojego obecnego faceta to nagle zaczelo im przeszkadzac ze juz nie jestem sama bo on chce wszedzie byc ze mna.kolezanki oczywiscie olewane przez facetow i juz im nie pasowalo ze ukladam sobie zycie.chcialy mnie bez niego a ja wiem ze jemu bylo przykro.nawet powyzywali sie przez smsy i moj misio powiedzial ze z patologia nie bede sie zadawac.teraz mnie szantazuje ze mnie zostawi jak sie odezwe do jednej z nich (bo z druga juz nie mam kontaktu)ja wiem ze dziewczyny nie postapily fair ale nie chce do konca zrywac z nimi znajomosci.najbardziej mnie boli ze jestesmy z kolezanka chrzestnymi swoich dzieci.nie wiem co robic nie chce stracic ani jego ani jej.dodam jeszcze ze ogolnie moj facet jest baardzo zazdrosny i tez mowi ze jak sie rozstaniemy to sobie cos zrobi.pozdrawiam was

  • nati pisze:

    NIESZCZESLIWA ja tez mam wlasnie problemy ze zdrowiem.wpadlam w nerwice po smierci matki.w sumie juz jest lepiej ale boje sie ze przez te szantaze znowu sie zacznie.objawy ktore opisujesz sa na pewno na tle nerwowym.pozdrawiam.3maj sie

  • nati pisze:

    NIESZCZESLIWA ja choruje na nerwice od kad moja mama zmarla.narazie jest dobrze ale tez boje sie ze przez ta sytuacje sie pogorszy.twoje objawy to tez na pewno na tle nerwowym.3maj sie

  • nati pisze:

    przepraszam was ale moj komputer cos nawala

  • zagubiona pisze:

    Witam!

    Jestem mamą zastępczą 7 letniego chłopca. W sumie odpoczątku były problmy wychowawcze. Ostatanio dziecko zaczęło mnie szantażować. W szkole manipuluje nauczycielami, wymyśla bajki, mowiac ze chodzi glodny bity itd…w domu przyznał otwarcie, że specjalnie to robi, bo wie ze jak na mnei w szkole nakrzycza to ja sie wystrasze i odpuszcze mu kare np wyjscie do kolegi. Kłopot tak narosl ze na dziecn dzisiejszy musze chodzic po roznych psychologachz z zalecieni szkoły, tlumaczyc sie ze nei ejstem zła, do psychiatry itd….mam jeszcze swoją córkę ktora tez ma 7 lat i potrzebuje uwagi i czasu…nie wiem co mam robić, boje sie konsekwencji jakie moge poniesc za kłamstwa małego. Np powiedzial ze do szkoly chce tylko kanapki z nutella, jesli nei dostanie to bedzie klamal ze chodzi głody..

    Pozdrawiam

  • Fiś pisze:

    Witam.
    MOJA SYTUACJA WYGLĄDA TROSZKĘ INACZEJ NIŻ MOICH PRZEDMÓWCÓW, A W SZCZEGÓLNOŚCI CHODZI O TRÓJKĘ MOICH WSPANIAŁYCH DZIECI.
    JESTEM PO ŚLUBIE 8 LAT. OSTATNIO Z ŻONĄ ZACZĘLIŚMY SIĘ CZĘSTO KŁÓCIĆ MOIM ZDANIEM ŻONA ZACZĘŁA ULEGAĆ WPŁYWOM SWOJEJ SIOSTRY I KOLEŻANKI, KTÓRE PODJUDZAJĄ ŻONĘ JAKI TO JA JESTEM ZŁY CZŁOWIEK I MAŻ ( SIOSTRA PODWÓJNA ROZWÓDKA KOLEŻANKA HETERA )JA MOŻE ŚWIĘTY NIE JESTEM BO ZDARZAŁO SIĘ PAROKROTNIE WYSKOCZYĆ Z KOLEGAMI NA PIWO (NAWET NA NOC NIE WRÓCIŁEM, ALE ŻONA WIEDZIAŁA GDZIE JESTEM)
    NAJSTARSZA CÓRKA JEST BARDZO WRAŻLIWA I NIE LUBI JAK SIĘ KŁÓCIMY, DLATEGO STARAM SIĘ UNIKAĆ KONFRONTACJI Z ŻONA PRZY DZIECIACH, ALE NAJGORSZE JEST TO ŻE JUŻ DWUKROTNIE PODCZAS KŁÓTNI STRASZYŁA MNIE ŻE PODETNIE SOBIE ŻYŁY I ROBIŁA TO W OBECNOŚCI MOICH DZIECI.
    KOCHAM JĄ I NIE MAM POJĘCIA JAK POSTĄPIĆ?
    PROSZĘ O POMOC.
    POZDRAWIAM.

  • misia pisze:

    Chyba faktycznie święty nie jesteś.Jeśli posunęła się do tego, że straszy iż się zabije tzn.że chce pomocy bo inaczej by nie straszyła tylko to zrobiła….. Podejrzewam, że mając trójke dzieci jest jej bardzo ciężko a ty pewnie jej nie pomagasz w wychowywaniu.Niestety wiem cos o tym. Spójrz w siebie a nie obwiniaj koleżanki i siostry. Pomyśl, może jednak za dużo tych wypadów na piwo z kolegami ale czy na pewno tylko…???

  • misia pisze:

    Czy na pewno tylko z kolegami…?

  • Fiś pisze:

    WYDAJE MI SIĘ ŻE NIE DO KOŃCA ZNASZ MNIE.
    NIGDY NIE ZDRADZIŁEM,NIGDY NIE ZAMIERZAŁEM ZDRADZIĆ I NIE ZAMIERZAM.
    CIĘŻKO PRACUJĘ NA UTRZYMANIE CAŁEJ RODZINY. ZAWSZE PO PRACY LECĘ DO DOMU NA ZABÓJ NIE ZALEŻNIE OD OKOLICZNOŚCI.DZIECI NIE WIDZĄ ŚWIATA POZA MNĄ. W TRAKCIE CAŁEGO MAŁŻEŃSTWA ZDARZYŁO MI SIĘ DWUKROTNIE TRZASNĄĆ DRZWIAMI PODCZAS KŁÓTNI I WYJŚĆ.
    CAŁE MOJE ŻYCIE WSZYSTKO CO ROBIĘ JEST DONOSZONE TELEFONICZNIE SIOSTRZE ŻONY (POLICJANTCE PO DWÓCH ROZWODACH)
    CHCIAŁBYM ŻEBY TO CO JEST W NASZEJ RODZINIE ZOSTAŁO W NIEJ.
    JA NIE RELACJONUJE BLISKIM CAŁEGO MOJEGO ŻYCIA RODZINNEGO CHOĆ MAM RÓWNIEŻ WIELE POWODÓW DO NARZEKAŃ.
    ŻONA UKRADŁA MI ZNACZNĄ ILOŚĆ PIENIĘDZY ( BUDŻET MAMY OSOBNY , GDYŻ JEST ZAKUPOHOLIKIEM ) JA UTRZYMUJĘ CAŁE GOSPODARSTWO DOMOWE.
    Z WIELOMA RZECZAMI ZGODZĘ SIĘ ŻE JEST JEJ CIĘŻKO W MOIM PRZEKONANIU JEDNAK STARAM SIĘ JEJ POMAGAĆ JAK TYLKO POTRAFIĘ, ALE NIESTETY TO JEST ZA MAŁO.
    POZDRAWIAM.

  • misia pisze:

    A może to ty Fiśu jesteś kłamcą, alkoholikiem i handlujesz ma….A o złodziejstwie może porozmawiamy z Pania Zię……..

  • Fiś pisze:

    ODDAJ MI MOJE PIENIĄDZE ZŁODZIEJKO I NIE MAMY O CZYM GADAĆ.

  • KaSia pisze:

    Wiec ja chyba tez jestem szantazowana.Mam 16lat i chodzilam z chlopakiem ktory ma 21lat. Zerwalam z nim bo poprostu go nie kochalam zreszta jet o wiele starszy. Moi rodzice nic oczywiscie nie wiedza o tym. I nagle zaczyna pisac ze o wszystkim moi rodzice sie dowiedza i ze sie zabije. Nie mam pojecia co mam robic. Nie chce zeby moi rodzice sie dowiedzieli.

  • Świadoma pisze:

    Hej Fiś
    Rozumiem Cię i wierzę, że starasz się i pomagasz żonie jak możesz. Każdy ma prowo do relaksu, spotkania z kolegami przy piwie, odpoczynku nawet od spraw domowych, to jest normalne. A po tym co piszesz wnioskuje, że jestś porządnym i odpowiedzilnym facetem, a Twoja żona niestety przykładem szantażysty. Nikt nie jest idealny to fakt, niestety szantażyści bardzo dużo wymagają od innych, lecz nie od siebie, ciągle im mało, wieczne pretensje… Stawiają w niezręcznej sytuacji, pod presją gdy np. znajdą sprzymierzeńców jak Twoja żona opowidając innym co się u Was dzieje. Zdaje sobie sprawę, że to trudnie dla Ciebie, ale powinienieś jakoś zacząć działać. Znaleść wsparcie, może dzieci, jeżeli masz z nimi dobry kontakt, wiedzą jak jest naprawdę. Jeżeli ją kochasz to próbuj rozmawiać, tłumaczyć, mów o swoich uczuciach.
    Pozdrawiam

  • Fiś pisze:

    Dziękuję za zrozumienie.
    Obawiam się że w mojej sytuacji będzie ciężko to naprawić.
    Zamierzam postawić ultimatum albo ja i nasza rodzina albo siostra i mama. Wiem jaki będzie wybór żony. Także znoszę to tylko ze względu na dobro dzieci, ale do czasu.
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

  • misia pisze:

    nic od ciebie człowieku nie chcę
    zostawiłeś mnie z trójką dzieci po raz ostatni
    to koniec

  • zagubiona pisze:

    Z tego co zauważyłam, to albo musicie się nienawidzec lub kochac skoro potraficie na takiej stronie sie odnaleźc i rozmawiac. Macie sobie wiele do powiedzenia ale myślę że takie obrzucanie się obelgami i winami nie jest dobrym pomysłem na rozwiązanie problemu. Zamiast zachowywac sie jak dzieci, ktore nie potrafia sie podzielic wspolną zabawką, skupcie sie na dzieciach. Czy ktores z was pomyślało o nich, o ich uczuciach? Założe się ze bardziej przejmujecie sie sobą, swoim żalem niż dzieiakami. Poszukajcie jakiegoś rozwiązania, bo w taki spoób nic dobrego z tego nie wyniknie. Pozdrawiam

Dodaj komentarz!

Bądź miły. Pisz poprawnie. Nie spamuj :)