5/07/2018 – 19:35 | Komentarze (0)

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Mentoring to brzmiące bardzo nowocześnie słowo określające osobisty rozwój, który wydarza się w przestrzeni partnerskiej relacji pomiędzy uczniem a jego nauczycielem czy mistrzem. Taki sposób kształtowania własnej osoby znany jest jednak …

Czytaj cały artykuł »
Problemy

Bolączki codzienności. Problemy małe i duże, z którymi styka się każdy z nas.

Psychologia

Psychologia codzienności. Praktyka, teoria, wpływ psychologii na nasze życie.

Twórczość

Literatura, poezja, malarstwo, fotografia, kreatywność.

Uczucia

Świat uczuć, emocji, miłości. To one kierują naszym życiem.

Wizualizacje

Artykuły z dodatkiem filmu video bądź muzyki.

Emocje » Psychologia

Toksyczna matka

Submitted by on 16/11/2009 – 09:00578 komentarzy

matka-toksycznaZaborcza, ograniczająca, wiecznie wtrącająca się w Twoje życie. Toksyczna matka. Niestety, nie zawsze nasze relacje z rodzicami układają się dobrze. Wprawdzie wielu z nas, po okresie buntu i naporu w czasie adolescencji jest w stanie pozytywnie ułożyć sobie relacje z rodzicami, dla niektórych jednak nie jest to możliwe – ich matka nie pozwala im na usamodzielnienie. Jest zawsze obok, zawsze chętna o pomocy lub zawsze pomocy wymagająca. Wymaga atencji, telefonów, organizuje życie, decyduje, dusi… Toksyczna matka może zniszczyć Twoje życie – o ile nie ockniesz się i nie zdasz sobie sprawy z tego, że toksyczna miłość matki Ci szkodzi.


Jak działa toksyczna matka?

Najczęstszą formą działania toksycznej mamy jest wzbudzanie w dziecku poczucia winy. Poczucie winy wzbudzane jest zaś przez pokazywanie dziecku poświęcenia, na jakie zdobyła się matka aby dziecko wychować oraz udowadnianie dziecku, że nie jest dość troskliwe, czułe i kochające. Prawda jest jednak taka, że dziecko nigdy nie będzie dla toksycznej matki dość kochające i czułe – nie, jeśli będzie miało jakiekolwiek własne pragnienia i własne zdanie. Toksyczna matka chce podporządkować sobie dziecko, przeżyć za niego jego życie, wejść w jego rolę. Aby zadowolić matkę, dziecko musiałoby więc zrzec się w pełni swojego życia.

Osoba, która da się zdominować toksycznej matce nie założy własnej rodziny, a nawet jeśli jej się to uda, nie trwa to długo – partner nie wytrzyma konkurencji w postaci teściowej, nie będzie w stanie żyć w toksycznej relacji i odejdzie. Jeśli pojawi się dziecko, to toksyczna relacja ma spore szanse na przeniesienie się na kolejne pokolenie.

Jak sobie radzić z toksyczną matką?

  • Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie toksyczności relacji jaką mamy. Jeśli wiemy, że jesteśmy manipulowani, że staliśmy się ofiarą, możemy zacząć działać.
  • Musisz zacząć stawiać granice – nie jest to proste – matka będzie bronić tego co już osiągnęła, będzie próbować przymusić cię abyś na powrót stała się jej grzeczną córeczką czy ukochanym synem. Pamiętaj, że matka nie rozumie tego, że ty masz problem z waszą relacją.
  • Stawiając granicę musisz być silna i odporna – nawet jeśli matka będzie stosować szantaż emocjonalny – jeśli się złamiesz- przegrasz walkę o własne życie.
  • Staraj się zrozumieć swoją matkę– toksyczne matki nie są takie dlatego że są wredne lub nie kochają swoich dzieci. Ich zachowanie wynika z lęku, niepewności, samotności. Rozumiejąc mechanikę działania matki będzie Ci łatwiej uwolnić się od toksycznej relacji.
  • Nie krzycz i nie reaguj emocjonalnie – na tym właśnie bazuje poczucie winy – jeśli wykrzyczysz że masz prawo do własnego życia, szybko doświadczysz poczucia winy („jak to tak na biedną starą matkę krzyczeć!”) i z twojego postanowienia odcięcia się nie pozostanie nic – zamiast działać pod wpływem emocji staraj się więc działać racjonalnie i spokojnie, tak abyś sama siebie nie wpędziła w poczucie winy.
  • Niekiedy toksyczne matki uniemożliwiają jakiekolwiek prowadzenie własnego życia – jeśli nie jesteś w stanie poradzić sobie z relacją mimo prób, może warto rozważyć opcję bolesną ale niekiedy jedyną- oddalić się fizycznie od matki.

Toksyczne relacje można uzdrowić samemu, ale łatwiej zrobić to przy pomocy terapeuty. Jeśli więc chcesz pracować nad sobą i uwolnić się od swojej matki oraz stać cię na psychoterapię, zawsze warto taką opcję rozważyć.

Popularity: 100% [?]

578 komentarzy »

  • dominique pisze:

    Czy naprawde toksyczne matki nas kochaja? Na pewno sa niepewne, boja sie i czuja sie samotne. Ale czy naprawde potrafia kochac? A moze tak naprawde kochaja tylko siebie, moze tylko siebie zawsze i wszedzie stawiaja na pierwszym miejscu?
    Moze jednak ciagle troszke za szybko i ciagle za latwo jestesmy sklonni je usprawiedliwiac?

  • Wojtek pisze:

    One kochają być nieszczęśliwe i zawiedzione.

    Każdy ich gest czy czynność skierowana wobec dziecka (nawet ta niechciana) to dla nich swego rodzaju inwestycja, która musi im się zwrócić, której dziecko nigdy nie da rady spłacić.

    Też wątpię w to że kochają swoje dzieci.
    Może i im się tak wydaje, bo mają błędne pojęcie o miłości.
    Nie wiedzą co to jest bezinteresowna miłość czyli prawdziwa miłość.

  • Karina pisze:

    Takie relacje są na dłuższą metę nie do zniesienia.Wiem to niestety z własnego doświadczenia. Dziecko jeśli na słabą psychikę i jeśli mu nikt nie pomoże będzie miało problem w życiu.Problem z relacjami z ludźmi,i z ułożeniem sobie życia.Ja na szczęście zdałam sobie z tego w porę sprawę. To może egoistycznie zabrzmi ale dziecko w takiej sytuacji musi postawić własne plany i marzenia na pierwszym miejscu.Ja mam żal do mojej matki ze zmarnowała mi dzieciństwo, ale obiecałam sobie ze nie pozwolę zmarnować mi życia.To jest jednak bardzo trudne bo matka zna nas bardzo dobrze i ona najlepiej wie gdzie uderzyć aby bolało… ps to nie jest miłość tylko, patologia

  • alicja pisze:

    Juz 2 miesiace nie rozmawiam z matka.Mam wyrzuty sumienia,ze mi tych rozmow nie brakuje.

  • kuna pisze:

    To są poważne problemy, żyjemy z poczuciem winy. Moja Matka patrzy z punktu widzenia własnego JA, wszystko przez JA i MOJE, mówi zawsze o sobie, nie uznaje zdania innego niż JEJ zdanie. Czuję się odpowiedialny za jej życie,(kiedy przebywamy razem i potem) bo ma za małą emeryturę i jest samotna, wszystkich ciągnie na dół, oczekuje że to Świat tzw. zewnętrzny musi się dopasować, zmienić a nie Ona. Bo Ona tak ciężko pracowała. Wygląda to tak, że się okropnie czuję w jej obecności i teraz często dochodzi do sprzeczek i kłótni mimo, że nie chcę tego. Czuję się winny,jej niepowodzeń, zły syn.
    Trudno mi budować relacje we własnych związkach. Mamusia często używała manipulacji w tzw. towarzystwie by pokazać, że to jednak syn jest taki kiepski i były z nim problemy w dzieciństwie. Dzieciństwo było nadopiekuńcze z elementami braku lojalności i poczuciu bycia podporządkowanym i gorszym, własne zdanie nie było uszanowane trzeba było walczyć. Samotna walka na wypalonym terenie, zmarnowane możliwości. Oczywiście zgadzam się — trzeba sobie ułożyć życie a nie rodzicom. Oni są odpowiedzialni za własne dzieci i życie i my też. Jeżeli jad powoduje, że mamy kłopoty z psychiką to warto zerwać relacje i można pomyślec o „ustawieniach Helingera” podobno pomagają, przeprowadzone z zupełnie obcymi ludzmi…
    Ale jak jesteśmy z dala od Rodziców to cały czas jest z nami poczucie winy i drąży od środka …. pozdrawiam

  • gosia pisze:

    zgadzam sie z Kuna…ja mam przeciwko sobie i matke i brata. zawsze faworyzowala mojego brata, przez co wyrosl na egoiste i moja osoba w ogle go nie obchodzi…mowilam matce, rodzicom ze zle sie do mnie odnosi ze zle sie do mnie odzywa, matka zawsze szukala winy we mnie, robila mi sceny nawet przy bracie, ze to ja jestem winna takim relacjom, ze nie wszyscy musza byc tacy jak ja, ze to brat bardziej mnie kocha niz ja jego. brat widzial zachowanie matki, stala murem za nim, a tata byl neutralny zreszta tez matka caly czas sie klocila z nim, do mnie mowila ze jestem podobna do ojca, do brata nigdy w zyciu tak sie nie zwrocila, oznaczalo ze ona i brat sa lepsi ode mnie i ojca. nagle zdalam sobie sprawe z calego zycia, na kazdym kroku cos bylo ze mna nie tak (a ja studiowalam 2 kierunki, pracowalam i mialam tez czas na hobby), za wzor podawala brata, wiele razy czulam sie jak w matni, cokolwiek powiedzialam nic nie mialo znaczenia, nic nie docieralo, zaden sposob nie byl dobry dla mojej matki. cierpialam emocjonalnie psychicznie, wiem ze relacje corka-matka sa niezwykle wazne, niedawno kategorycznie sie zbuntowalam pierwszy raz w zyciu na taka skale, moglam sobie pozwolic bo mam meza, ktory sie mna zaopiekuje, zbuntowalam sie i stalo sie cos strasznego, moja matka potraktowala mnie jak smiecia, nic nie znaczacego, ostre okreslenie ale odzwierciedla rzeczywistosc. nie jestem z nia w kontakcie od kilku miesiecy, za to moj brat korzysta z sytuacji…cale szczescie ze mam duza rodzine ktora mnie nie zostawila, wszyscy mnie zrozumieli, uwierzyli bo mnie znaja, mam tate, nawet jesli jest neutralny nie zostawil mnie. to co napisalam to tylko kropla w morzu, moglabym napisac ksiazke na temat mojej relacji z matka bratem, z otoczeniem, strona psychologiczna jest niezwykle interesujaca, czuje ze rozumiem wszystko, bo na taki stan rzeczy wiele czynnikow mialo wplyw.

  • alicja pisze:

    Gosia-to co piszesz to jak moja historia.Caly czas liczyl sie tylko moj mlodszy brat.Ja bylam lacznikiem w trakcie sporow ojca z matka.Oni sie godzili,a ja zostawalam z ich brudami.Teraz moj ojciec juz nie zyje,ale zyje jeszcze moja babcia wymagajaca opieki.moja matka opiekuje sie nia na zmiane z wojkiem.Babcia cale zycie faworyzowala tylko wojka ,majac 4 dzieci.Tez byla toksyczna.Caly czas matce to daje za przyklad.Jak sie zbuntowalam,to powiedziala mi ,ze wspolczuje mojemu dziecku.No i ze jestem szalona,itp.Ze powinnam isc do psychiatry.No i poszlam,i dzieki bogu.Trafilam na super psychologa.Powiedziala mi ze jak zwal tak zwal,ale to,,szalenstwo,,mnie przed nia uchroni.Moja matka nazwala szalenstwem zmiane mojego zachowania.Przez 34 lata robilam wszystko zeby mnie kochala tak jak brata.Podlizywalam sie wlasnej matce.Bylam dla niej tylko ,,broszka,,ktora sie chwalila znajomym,ale uczucia byly skierowane gdzie indziej.I nagle w 35 roku mojego zycia powiedzialam dosc.Ta zmiana boli,nie da sie ukryc.Jestem tak uzalezniona od telefonowania do nie i zdawania jej relacji z mojego zycia,ze co chwile patrze na telefon czy ktos dzwonil.To juz terzeci miesiac na braku kontaktu z nia.W maju bede sie z nia widziala na weselu przyjaciol i nie wiem jak bede sie zachowywac.Cala sie trzese jak tylko sobie o niej pomysle.

  • gosia pisze:

    Moj Boze Ala wiem co czujesz ja tez patrzylam na telefon, teraz juz przestalam, tez cale zycie bylam dla mamy, probowalam sie jej przypodobac, rozmawialam, zwierzalam sie, pamietalam o kazdej rocznicy, urodzinach, imieninach, czekalam na nia jak wroci z pracy, pytalam jak sie czuje, w miedzy czasie moja mama caly czas sie mnie czepiala, na kazdym kroku, ze chleb nie kupiony, ze nie posrzatane, ze siedze za dlugo na komputerze, ze jestem pijaczka bo bylam na piwie ze znajomymi ze studiow, ze mam anoreksje, ze jestem psychiczna, ze jej nie kocham ze jej nie szanuje, grala na moich emocjach, na moich uczuciach. zbuntowalam sie i moja mama zrobila jeszcze cos o wiele gorszego.w tym roku tez mnie czeka duzo wesel, wesele mojego brata na ktore nawet nie mam zamiaru jechac, wesele mojej kplezanki kuzynki, nie ide na zadne z nich, nie jestem na tyle silna by przechodzic obok mamy i brata po tym co sie stalo, pozatym boje sie ze moglaby wybuchnac jakas afera z tego powodu.musze byc silna i isc do przodu ale nie jest latwo, codziennie budze sie z wielkim ciezarem na sercu. zbuntowalam sie i mialam nadzieje ze moja mama mnie poszuka, ze zrozumie ze mnie moze stracic i ze jestem dla niej zbyt wazna niestety pomylilam sie zaryzykowalam i juz teraz uzyskalam pewnosc wczesniej sie ludzilam, chociaz moze nadal sie ludze, ze moze cos sie zmieni???

  • alicja pisze:

    Ile razy myslalam,mieszkajac z rodzicami,zeby uciec z domu.Uwolnic sie od tego,od przeplakanych nocy.Jako dziecko przeszukalam caly dom ,zeby znalezc papiery adopcyjne.Bylam pewna ,ze tylko zaadoptowane dziecko sie traktuje w ten sposob.Ale jednak nie,swoje wlasne sie tak traktuje.Kazala mi posprzatac mieszkanie,a potem wracala z pracy i mowila ,ze zle odkurzylam.Nie interesowala jej moja szkola.Ciagle powtarzala ,ze nie dam rady.Ludzie mowili,ze jestem taka inteligentna,ale to sie nie liczylo,bo od rodzicow nie uslyszalam tego przez cale moje zycie.Zawsze byl ktos lepszy.Zawsze powtarzala,popatrz jak x ma ladne pismo,jaki czysty zeszyt,jak ladnie wycina,chlopak a taki staranny.Raz to powiedziala przy jego mamie,a ona sie zasmiala i powiedziala,ze to ona mu ten zeszyt na czysto prowadzi.Ojcie caly czas zaganial mnie do kuchni do pomywania.Nawet przygotowujac sie do matury nie mialam taryfy ulgowej.Czasami sie dziwie ,ze nie jestem alkoholiczka albo,ze jeszcze zyje.Czasami musze sobie myslec,gdy mi ciezko,ze wlasnie ucieklam z domu i mam lepiej.Gdy przejechal autobus naszego psa na moich oczach to ja bylam winna.Nie przyszla nie pocieszyla,tylko powiedziala,ze to przeze mnie,na glos przy sasiadach.A musze dodac,ze moja matka to nauczycielka.Otwarlam wtedy okno i schowalam sie w szafie i czekalam na reakcje mojej matki jak wejdzie do pokoju,ale nie weszla.Wszedl moj ojciec i sie zlitowal,wiedzial gdzie jestem.Sam sie poplakal,ale zachowal sie jak rodzic,ktory kocha swoje dziecko.Teraz rozumie dlaczego moj ojciec popijal.Niczego nam nie brakowalo.Ale ta psychiczna meczarnia.Nie chce byc taka dla mojej corki.Nie chce byc taka dla mojego meza.

  • Judyta pisze:

    Ciekawy artykul, duzo w nim znalazlam o sobie i moim problemie.
    Szukam pomocy w internecie, bo obecnie jestem juz wykonczona moimi relacjami z matka. Podobnie jak Wy codziennie dzwonilam do mojej matki i zdawalam relacje z tego co robie i gdzie jestem, tlumaczylam sie jesli cos bylo nie po jej mysli. A ona ciagle niezadowolona, gdzie jestes, a kiedy wrocisz, a czemu twoje dzieci tak pozno beda jadly objad…. A jak nie zadzwonilam, wtedy ona dzwonila z pretesjami, gdzie bylam i dlaczego nie dzwonilam. Ciagle niezadowolona. „A co gotujesz dzis dzieciom” Obojetnie co odpowiedzialam, ona byla niezadowolona i krytykowala. Obojetnie co dzieciom kupilam jej sie to nie podobalo, tylko to co ona wybrala i kupila bylo piekne. Mam problemy z moja coreczka i zawsze jak glupia dzwonilam do niej i zwierzalam sie szukajac jak idiotka zrozumienia i wsparcia…. Ale nigdy sie tego nie doczekalam… Bo ona cala wine zwalala na nas. Pytala „co tam sie w tym waszym domu dzieje, ze to dziecko jest takie”. Boze kochany, nic sie nie dzieje, przeciez normalna matka, która zna swoja corke nigdy nie zadawalaby takich pytan, nie maila glupich i nierealnych podejrzen…

    Oczywiscie jak próbuje z nia rozmawiac, prosic o to aby sie zmienila, bo ja juz tak dluzej nie moge, ona sie smieje, twierdzi ze histeryzuje, ze powinnam isc do psychiatry. Podejrzewa, ze mam depresje i jestem psychiczna. Wedy ja sie jej tlumacze, ze nie mam zadnej depresji, ze to bzdura.

    To tylko przyklady, moznaby tak wyliczac bez konca. Dodam, ze ona jest dosc powaznie chora, cale zycie byla chora. Zal mi jej zawsze bylo, bo cierpiala, a przyznac trzeba, ze jest cholernie dzielna.

    No nic, najgorsze jest to, ze straszliwie dokucza mojemu mezowi, to mnie najbardziej boli. Ciagle sie go czepia, ciagle szuka winy u niego, a jak juz nic nie znajdzie to poprostu wymysli. Ostatnio wymyslila, ze moj maz bierze narkotyki!!!! Tak poprostu, bo mu krew z nosa leciala, dlatego mamuska doszla do wniosku, ze on zazywa narkotyki. Boze jak mozna mówic takie rzeczy. Jak tylko moj maz zachowa sie nieodpowiednio w jej oczach, od razu nastepnego dnia ona dzwoni do mnie i wyzywa na niego od chamow! A ja glupia idiotka, tlumacze jej, ze to nie tak, ze ona to zle zrozumiala, ze on nie mial tego na mysli.

    Wydawac by sie moglo, ze ona go nienawidzi, ale sama nie wiem czy tak jest. Kiedys mialismy isc na urodziny do mojej kolezanki, ktora wlasnie sie rozwodzi. Matka zrobila taki teatr, ze poco on tam idzie, ze czy ja nie wiem jak to jest, ze potem ta kolezanka bedzie mi chciala odbic meza i ja zostane z dwojka dzieci…

    Od zeszlego tygodnia nie dzwonie do niej. Mam jej tak serdecznie dosc. Do tej pory zawsze po jakims czasie zaczely dreczyc mnie wyzuty sumienia, szukalam jakiegos wytlumaczenia i znów do niej dzwonilam… I znow wszystko zaczynalo sie od poczatku…

    Ludzie pomocy, ja juz nie moge!!!!!

  • gosia pisze:

    i jak dziewczyny spedzilyscie swieta???
    Judyta a czy Twoja mama zawsze byla taka sama czy od pewnego okresu zachowuje sie w ten sposob? Ja zachowywalam sie podobnie jak Ty tez zdawalam mamie relacje ze wszystkiego, zwierzalam sie jej szukalam jej ona niestety potem wszystko przekrecala i wykorzystywala przeciwko mnie. ja z moja mama nie odzywam sie juz od kilku miesiecy, az dziwne to jest bo niedawno urodzilam drugie dziecko, okropnie mnie boli cala ta sytuacja ale nie poddam sie dopoki nie uslysze slowa przepraszam od mojej mamy, bo to co ona mi zrobila nie zycze najgorszemu wrogowi. zawsze przez cale zycie ja do niej chodzilam i ja za wszystko przepraszalam…jakie to wszystko jest trudne.

  • monika pisze:

    Jezu jaka ULGA znaleźć się wśród Was…

  • Judyta pisze:

    Gosia, wiem jak musisz sie czuc…Narodziny dziecka to take wyjatkowe i wazne zdarzenie i przykro jest jak nie mozna sie taka raodscia podzielic z wlasna matka. Ja z moja mam jako taki kontakt, ostatnio byla dla mnie bardzo slodka, bo widziala, ze cos jest nie tak, ze sie od niej probuje odseperowac. Ona jest dobra babcia i przez dzieci ja tez musze sie z nia jakos aranzowac. Teraz chodze na prawo jazdy i musze sie z nia umawiac, bo pilnuje mi malego. Sama tez chciala sie ze mna umowic, bo chciala kupic wnuczce tornister i chciala, zebym jej pomogla w wyborze.

    Boze kochany jak ja to znam to przekrecanie kazdego slowa przeciwko mnie! Ostatnio wlasnie przeciwko mojemu mezowi. On naprawde nie moze powiedziec nawet jednego zdania w jej obecnosci, bo nastepnego dnia jest cyrk! Co on mowil, on napewno mial TO na mysli…. i juz jest okazja powyzywac na niego od najgorszych i zrobic ferment na calego. Masz racje Gosia, to wszystko jest takie cholernie trudne.
    Dobre pytanie, czy moja matka juz zawsze taka byla, czy od pewnego czasu. Moj ojciec twierdzi , ze ona juz zawsze taka byla, ale ja jako dziecko tego, az tak tragicznie nie odbieralam… Fakt faktem, juz zawsze z kazdego potrafila zrobic ostatniego smiecia… Osobiscie mam wrazenie, ze z nia jest z dnia na dzien gorzej. Przykro mi, tak strasznie mi przykro, ze ona nie potrafi sie cieszyc z mojego szczescia, a nawet probuje je zepsuc.

    Monika, ja tez sie ciesze, ze udalo mi sie Was znalezc i az mi sie wierzyc nie chce, ze macie bardzo podobny problem, bo powiem Wam, ze zawsze zazdroszcze moim kolezanka, jak opowiadaja o swoich normalnych relacjach z matka.

  • gosia pisze:

    Judyta mysle ze na zachowanie matki powinnas przymknac oko, wydaje mi sie z tego co piszesz jest osoba lubiaca uzalac sie nad soba i uwielbia narzekac, a do tego ona tez byla matka i mysle ze odkad masz dzieci wiele Twoich metod wychowawczych, zachowan Twoich nie podoba jej sie, lubi duzo mowic ale widzisz szuka kontaktu z Toba, pomysl sobie ze nie jest az tak zle, bo mama Ci pomaga, pierwsza zadzwoni, a nawet jezeli cos przekreci to Ty i maz musicie szczerze porozmawiac i z cierpliwoscia wszystko odkrecac. Moja sytuacja jest bardzo trudna.
    Mieszkam za granica, wyszlam za maz za obcokrajowca, mam dwojke malych dzieci, niedawno urodzilam, 2 lata temu wyjechalam z Polski, myslalam ze odleglosc poprawi stosunek mojej mamy i brata do mnie (Tata pracuje w Angli) niestety jest jeszcze gorzej. Wczoraj na przyklad dzwonil do mnie tata opowiadal jak to milo sedzili swieta we trojke u cioci z dziadkami. moja mama w ogole mnie nie szuka, dla mojego brata jestem jak obca osoba(bo moj brat cale zycie byl chroniony przez mame nikt nie mogl zlego slowa na niego powiedziec, a jezeli ktos zwrocil mu uwage mial do czynienia z moja matka ktora robila wielkie awantury broniac brata, podam wam przyklad w sobote rano zawsze robilo sie duze zakupy tata biegal do sklepu czasami ja mu towarzyszylam, ale mialam duzo innych obowiazkow albo wychodzilam z moim psem albo musialam sie uczyc bo studiowalam dwa kierunki, brat spal do 11 a tata dzwigal torby i przynosil chleb do domu, a moja matka nigdy nie opieprzala brata ze nic nie pomoze zawsze wrzeszczala na mnie, ze jestem leniem, ze mam leciec tu i tu do sklepu ze mam jej papierosy kupic, moj brat byl nietyklany, a jak mowilam rodzicom ze sie zle do mnie odzywa, tata czasami mi przytakiwal ze do niego tez pyskuje a mama wtedy robila nam awantury, do mnie mowila-przy bracie-„Nie wszyscy sa tacy jak Ty bardzo mili”, „Zebym brata zostawila w spokoju, bo Ty to jestes pieprzona idealistka, wiec brat nie musi zachowywac sie tak jak Ty tego chcesz” i zaczynala sie afera. To sa tylko przyklady. Tata byl jakby to powiedziec neutralny, nie chcial sie klocic wiec nic nie mowil, ale nigdy sie za mna nie wstawil, matka nagadywala na mnie a on przytakiwal, „tak tak Gosia jest zla, Gosia nic nie robi, nie sprzata pyskuje” i tak w kolko wszystko zle robilam. Musze wam przyznac ze cale zycie takie bylo ale na poczatku splywalo po mnie wszystko jak po kaczce, to znaczy myslalam ze mama ma racje czepiajac sie, zreszta mialam mnostwo zajec mnostwo nauki, znajomych wyjsc z domu, ale kiedy brat zaczal mnie traktowac bez szacunku zaczal mnie totalnie olewac zostalam sama, potem tata wyjechal do Angli, zostalam sama z matka i bratem. Moja matka nawet mowila mi z lekcewazeniem „Ty dwa kierunki studiujesz? Ty zamiast nosic tak nos do gory i wymadrzac sie wykop dol na wsi tak jak brat zrobil, Ty na wsi nic nie robisz zobacz na brata”.
    Mam hobby lubie robic zdjecia, wydawalam zarobiona kase na zdjecia, moja matka wiecznie pretensje miala do mnie zatrowala mi zycie, darla sie ze wydaje pieniadze na bzdury, ze w glowie mi sie przewraca ze to i tamto, a jak jej mowilam ze zdjecia mi pozostana a brat wydaje pieniadze na egzaminy po 10 razy zdaje jeden egzamin, moja matka do mnie a Ty nic sobie nie kupujesz, kup sobie ubranie, Ty nie szanujesz ubran, Ty nie szanujesz butow, Ty siedzisz na internecie caly czas( a to brat siedzial calymi dniami bo nie chodzil na uniwerek), Ty nie sprzatasz, Ty traktujesz dom jak hotel(wracalam wieczorami bo mialam mnostwo zajec na dwoch kierunkach) Ty jestes pijaczka(czasami poszlam na piwo ze znajomymi, brat wracal pijany sie zataczal nic bylo ok, matka tylko mi mowila ze chlopak zawsze wyplynie na powierzchnie a dziewczyna sie utopi, ze co ludzie pomysla widzac lezaca pijana kobiete a co pomysla widzac lezacego pijanego faceta? ja jej na to ze przesadza, ze po co mi to mowi skoro ja w ogole nie jestem pijaczka a ona na tpo nigdy nie wiadomo, ze musi trzymac reke na pulsie)
    Mowila do mnie Ty jestes anorektyczka, kontrolowala co jem, Ty jestes psychiczna wiele razy od niej uslyszalam, a to tylko kropla w morzu.
    Powiem Wam ze ciezko tak jest jak sobie pomysle ile uczucia i szacunku ofiarowalam matce i bratu, oni nie chcieli mnie, najgorszego wam nie napisalam, bo kazdy by sie przerazil to co mi zrobili w wakacje jak pojechalam w ciazy i z dzieckiem do nich, kazdy by sie przerazil. Kazdy tylko nie moj ojciec. Najgorsza w zyciu jest biernosc, moj ojciec zawsze byl bierny, nigdy sie za mna nie wstawil a jak mial wierzyc to wierzyl matce i bratu.
    Moja matka mnie nie szuka, ani brat, teraz to ja nie poddam sie nie pojde do niej pierwsza przepraszac jej jak to zawsze robilam jak z nimi mieszkalam, zawsze chodzilam do niej nie moglam zniesc jej nie odzywania sie do mnie, jej milczenia, jej obrazonych min, jej przekonania jaka to ma zla corke nie moglam zniesc, wiec chodzilam za nia i przepraszalam teraz nie zrobie tego zbuntowalam sie, teraz czekam az moja matka mnie poszuka jak rodzonej corki, minelo sporo czasu wiec wydaje mi sie ze moje zbuntowanie sie nic nie dalo, moja matka nic nie zrozumiala nawet nie przestraszyl jej fakt ze moze mnie stracic, poprostu na dzien dzisiejszy jej nie zalezy, ma brata i zyja sobie we dwoje jak gdyby nigdy nic, wiem bo jesytem w kontakcie z rodzina, na szczescie ciocie i wujkowie babci i dziadek nie odwrocili sie ode mnie.
    oj ale sie zapedzilam napisalam strasznie dluga wiadomosc…

  • Judyta pisze:

    Ja tez nie chce urywac kontaktu z nia! Bron Boze, to by juz byla ostatecznosc. Ona ma naprawde wiele dobrych stron, jest dobra babcia, pilnuje mi dzieci jak mam jekies terminy i ogolnie mozna na nia liczyc. Ale…
    Jej fantazja jest tragiczna! Ciagle podejrzewa wszystkich o najgorsze. Jak moja corka chce zostac na noc u babci, no bo ktore dziecko nie lubi spac u babci? to ona nie widzi tego, ze dziecko chce u niej spac, tylko odwroci to, ze dziecko NIE CHCE spac w swoim domu i ze tam sie napewno dzieja straszne rzeczy.
    Kiedys ze zmartwieniem, powiedzialam jej, ze sie martwie, bo mojemu mezowi leci czesto krew z nosa. Ona obejrzala sobie program w telewizji o narkomanii i zaraz do mnie dzwonila, ze moj maz jest napewno narkomanem. Zrobila z tego cala historie, ze co to sie dzieje, ze tragedia, wzieli taki kredyt na dom, a teraz on cpie!!!! A propos kredyt na dom, caly czas nas krytykowala, ze inni maja domy, ze sobie radza , tylko nie my. Jak zadzwoni jej kolezanka do niej i opowiada o swojej corce, to moja mama od razu dzwoni do mnie i mowi, ze ta corka od kolezanki jest taka zaradna, ze ma zamrozone jedzenie, ze goruje takie potrawy, piecze takie ciasta, a ja nic!

    Przeczytala w gazecie o depresji od razu dzwonila do mnie z wiadomoscia, ze ja napewno tez mam depresje.

    Jak bylam mlodsza i zostalam sama w domu, jak oni pojechali na urlop to po powrocie otwierala szawki w kuchni i zauwazyla, ze kieliszki sa poprzestawiane, wiec ja napewno pod jej nieobecnoscia popijalam alkohol.

    Najgorsze bylo co zrobila mi dwie godziny po operacji, normalnie cyrk na kolkach, ale o tym juz nie bede pisac!

    Wlasnie, tak naprawde nie dzieje sie nic zlego, ale ona jest tego zdania co twoja mama, ona woli miec reke na pulsie!

    Ja nie mam rodzenstwa i bardzo tego zaluje, bo mam takie wrazenie, ze gdybym miala to by ona cala ta swoja zla energie mogla rozlozyc, a tak wszystko odbija sie na mnie i mojej rodzinie.

    Wiesz, ze matka preferuje Twojego brata to tez dosc czeste zjawisko. W wielu domach ma to miejsce, niewiem dlaczego tak jest. Przykre jest to co piszesz i napewno nie bylo ci latwo przez te wszystkie lata.

    Ja osobiscie to przylapuje sie na tym, ze po dluzszej fazie spokoju az ze strachem czekam na to co ona znow wymysli… Jak moj maz cos mowi to ze strachem slucham co i juz moja glowa pracuje i przeksztalcam w glowie to co ona moze przez to zrozumiecz i czego sie przyczepic. To jest straszny stres!

  • alicja pisze:

    Witam.
    Moje swieta byly spokojne.Dalszy brak kontaktow.Jedynie poslalam smsa z zyczeniami,a otrzymalam odpowiedz-dziekuje na wzajem.Boli.Dziwna sprawa im gorszy mam kontakt z matka, tym lepszy z bratem.Czasami mysle,ze to, ja sprawiam,ale to brat czesciej dzwoni z zapytaniem co slychac.Ale intuicja mi podpowiada,ze to on teraz jest manipulowany.Srawdza co u mnie,zeby mamie zdac relacje.Teraz pomalu on robi to co ja robilam.To on mysli o jej swietach,a ,,ona,, z moja bratowa organizuje mu wolny czas.Ciekawe kiedy sie zorientuje,ze jest jak latka na ta dziure po mnie.Czasami mnie kusi zlapac za telefon i wykrzyczec jej w twarz,ze jest zimna,ze nie ma serca,ale co to da,kolejny cios tylko dla mnie.Mam glowe jak balon od mysli,co mam robic.Z jednej strony mam mysl,zeby skulic ogon,a z drugiej jakas czesc mi mowi nie rob tego ,czekaj.
    Zazdroszcze kobietom matek,ktore maja dobre relacje z nimi.
    Jeszcze jedna mysl mi przyszla do glowy-jestem taka sama jak ona,bo nie odzywam sie do niej ,tak samo jak ona do mnie.

  • monika pisze:

    Jezu, dziewczyny to jakby o mnie: taka sama matka i tez faworyzowany brat…

  • monika pisze:

    Ala, Gosia podajcie meila, moze latwiej porozmawiac bedzie nam ze soba o tym. Mam identyczna sytuacje

  • gosia pisze:

    Monika moj email to pulpetka@interia.pl

  • najmłodsza pisze:

    Mama, która kocha cię najbardziej na świecie – Tak bardzo, że oddałaby za ciebie życie, co bardzo często podkreśla. Mama, która odpowiada na wszystkie pytania historią z własnego życia (dosyć skomplikowanego), a swoją miłość wyraża obawami, lękami i nieustanną troską. Wreszcie mama, która nadużywa alkoholu (zaczęło sie, gdy była już dobrze po czterdziestce) i traktuje córkę jak powiernika oczekując od niej wsparcia i pomocy. Od dziecka wysłuchiwałam o jej problemach. Przez te wszystkie lata (mam teraz 27 lat) nic się nie zmieniło, poza tym, że ogólna kondycja emocjonalna mamy jest coraz gorsza, a moje poczucie winy coraz głębsze. Coraz częściej słyszę w słuchawce: „nie radzę sobie z tym”, „komu mam o tym powiedzieć?”, „jest mi tak ciężko”…
    Nie chcę jej odrzucać, bo była najcudowniejszą mamą na świecie i zapewniła mi piękne, sielskie dzieciństwo, ale przy niej zamieniam się w potwora, tracę panowanie nad sobą, mówię rzeczy, których później bardzo żałuję (mama kwituje to stiwrdzeniem „przypomnisz sobie to, gdy mnie już nie będzie”). Mój świat emocjonalny to od bardzo dawna kompletna ruina.

  • magda pisze:

    Czesc dziewczyny.Cieszę sie,ze znalazlam to forum…Moj przypadek jest tez bardzo trudny,ale opisze go kiedy bede miala wiecej czasu…

  • mamba pisze:

    Toksyczna matka… Istny horror…
    Jest na nią jakaś rada? 🙁

  • oliwia pisze:

    Całe życie czekam na akceptacje mojej matki;całe zycie prowadzę z nia walkę o to by mnie zobaczyła, usłyszała ,szanowała;całe życie ona próbuje mi udowodnić ,że jestem wredna ,zła ,egoistyczna;to ja z nią mieszkam ale nie jestem „u siebie” tylko u niej,ja jestem na każde skinienie-lekarz,zakupy, zapewnienie spokoju, to JA muszę się dostosować ;moje rodzeństwo jest daleko – goście są zawsze wspaniali!Nie wiem dlaczego inni,ci z którymi pracuję , przebywam, widuję się,uznają mnie za CZŁOWIEKA WARTOŚCIOWEGO a moja matka tego nie widzi!!!Podobno mnie też kocha ,podobno…Nic nie czuję oprócz żalu do niej.

  • Ewa pisze:

    Witam,
    ja mam przypadek matki partnera, która jest toksyczna… on ma 30 lat i razem spędzają urlopy, to chyba jest toksyczne? jak myślicie?

  • Maciek pisze:

    @Oliwia

    Myślę, że zaakceptowanie siebie jest naszym obowiązkiem i nikt nie jest nam do tego potrzebny. Co najwyżej dobrze jest czasami na kimś się delikatnie oprzeć, kto naprawdę w nas bezinteresownie wierzy.

    @Ewa

    Zadajesz retoryczne pytania. Dobrze jest zadać sobie pytanie – Co ja tu jeszcze robię?

  • Bianka pisze:

    Niesamowite – moja historia jest bardzo podobna…
    Tylko czy bywa tu jakis terapeuta, który podpowie jak sobie radzić z toksyczna matką ??

  • Marta pisze:

    Witam! Od niedawna uświadomiłam sobie, że mieszkam z toksyczną matką. Mam 25 lat, kochającego męża i dziecko w drodze i największy dla nas problem mieszkamy z moją mamą. Dla niej jestem wiecznie maleńką Martusią, nie widzi we mnie kobiety, żony, matki. Wszystkie swoje problemy i niepowodzenia przynosi do domu i wyżywa się na mnie. Obecnie nie pracuje, jestem w 9 m-cu ciąży i dużo czasu spędzam z nią w domu co bardzo się na mnie odbija i naszemu dziecku…do południa jest do mnie całkiem inna a jak tylko wraca mój mąż z pracy to jest spokojną i kochana, a do południa mój nastrój i humor jest zależny od jej nastroju, jak tylko coś jest po nie jej myśli wyładowuje się na mnie. Serdecznie mam już dosyć, uciekam z domu, siedzę na ławce w parku i czekam do 16:00 aż wróci mój mąż i wracamy do domu w którym nie mamy ochoty przebywać… na razie nie mamy możliwości mieszkać osobno… ja straciłam pracę, maleństwo w drodze a z meża wypłaty nie damy rady wynajmować mieszkania lub nawet pokoju. Między nami coraz częściej dochodzi do sprzeczek, bo on już tego nie wytrzymuje. Wiem, że potrzebuję wsparcia terapeuty bo sama sobie z tym nie poradzę i marzę o dniu wyprowadzki. Nie wiem tylko jak to będzie jak przyjdzie na świat maleństwo.

  • Anet pisze:

    Moja matka…nigdy nie zadała mnie żadnego pytania dotyczącego mojej osoby, nigdy mnie nie przytuliła, nie pochwaliła, nie zainteresowała się mną. Każda rozmowa przez nią toczona była i jest na temat sąsiadów i dalszej rodziny, o nich wie wszystko , jest na bieżąco z informacjami na ich temat. Gdy odwiedza mnie jakaś koleżanka promienieje na jej widok i zasypuje gradem pytań; jest troskliwa i bardzo miła. Potem po takiej wizycie porównuje mnie na niekorzyść ze znajomą, szkoda gadać. Mnie i moje rodzeństwo zawsze ignorowała, nie zauważała a obcym wchodzi do dupy tak jak jej tatuś i mamusia. Jedyne słowa jakie do mnie były pełne pogardy, ironii, nienawiści, sarkazmu. Potrafiła drwić ze mnie przy koleżankach z klasy, nazywając mnie głupią wariatką. Całe dzieciństwo powtarzała mnie, że jestem psychicznie chora , niedorobiona, popierdolana , podupcona. Porównywała mnie do swojego męża alkoholika, mówiła że niewiele się od niego różnię albo ,że jestem gorsza niż on. Mnie i moje rodzeństwo nazywała bydlętami, przeklętymi bękartami, zwierzętami, debilami, matołami. Mówiła mi nawet żebym się zabiła . Sama też cały czas nas straszyła albo, że się zabije albo,że nas zostawi, najłagodniejsza wersja to ta, że pojedzie do szpitala i będziemy się sami sobą zajmować. Straszyła też nas , że wydupcy nas do domu dziecka, Przez nią, mojego ojca alkoholika który zginął 15 lat temu, babkę; wściekłą sukę która mnie wykorzystywała i dziadka alkoholika nie mam ani odrobiny chęci by żyć

  • Magdalena pisze:

    DZiewczyny, tak sie ciesze ze trafilam na ta dyskusje. Widze teraz ze to co sie dzieje w mojej rodzinie to nic takiego nadzwyczajnego chociaz tak trudno z tym zyc. Przykro mi ze przechodzicie cos podobnego jak ja, ale jednoczesnie tak dobrze wiedziec ze jestescie. Za pare minut opisze moja sytuacje, moze tez komus tym pomoge. moze wy mi cos doradzicie. duzy buziak dla was wszystkich

  • Ewa pisze:

    @Maciek
    W momencie kiedy wchodzisz w związek z partnerem z toksyczną matką również stajesz się ofiarą, wyjście z tego nie jest łatwe, ale właśnie podjęłam decyzję, że nie chcę już tak dalej i każde z nas musi iść własną drogą, mamy dziecko nie chcę aby ono również miało toksycznego tatę.

  • Beata pisze:

    No coz, odnajduje sie w opisach waszych (i moich) relacji z toksyczna matka. Relacja Kuny, to jakby z mojego zycia wycieta.
    Nie bede juz rozdrabniala sie nad opisem moich relacji. Opowiem tylko o wydarzeniu sprzed kliku dni.
    Wlasnie kilka dni temu, po raz pierwszy w zyciu (a mam juz 40 lat) powiedzialam mamie sporo do sluchu (bylam z kilkudniowa wizyta), przy okazji nowej porcji obelg dla mnie (bo kto ma mi powiedziec prawde jak nie ona). Ze wszelkie obelgi pod moim adresem, zniewazanie mi, doskwieranie, ocenianie zachowan, jest bardzo niesluszne, ze mnie zranila, ze przez te wlasnie jej doskwierania stracilam do niej zaufanie, ze de facto to ja jestem wlasnie wspaniala corka, ale za tak napiete relacje miedzy nami musi obarczyc wina siebie. Mame zatkalo, na moment. Zapytala na czym polega jej wina. Odpowiedzialam, ze ma klopoty sama z wlasnym charakterem i za wszelkie napady gniewu obarcza wina innych (chodzi o najblizszych czlonkow rodziny). NO bo to zawsze wina innych, bo ona jest taka fajna (sama okresla sie jako bardzo fajna). Wykrzyczala mi rowniez ze cale zycie na mnie harowala abym miala co do geby wsadzic (wielokrotnie to slyszalam w zyciu). Odpowiedzialam, ze powinna sie wstydzic tak mowic. Pracowala jak tysiace kobiet na swiecie, tak jak ja teraz, i ze ja tez pracuje, ale wcale nie uwazam ze haruje tylko pracuje by utrzymac siebie i dom. A do mojego dziecka nigdy bym nie powiedziala, ze haruje by ona miala co do geby wsadzic. Pracuje, i ciesze sie ze moje dziecko ma dobre stopnie (tak jak ja kiedys) i moge tylko sobie zyczyc, by dobrze sie uczyla zawsze. Ale opieke nad dzieckiem traktuje jako moj obowiazek, moje dziecko nie musi byc mi wdzieczne za opieke, ktora jest dla mnie zrodlem radosci, wychowuje dziecko i ciesze sie ze mam udana rodzine, nie traktuje tego jak poswiecenie, tylko ciesze sie moim macierzynstwem…
    Na drugi dzien nie smiala na mnie krzyczec, wyjechalam, jak dotad (przez telefon) jest wzglednie uprzejma.
    Ale mam pytanie do wszytkich was, ktorzy macie mezow/zony … Ja nic mezowi nie wspominalam o problemach z mama (jej napady gniewu tuszowalam zmeczeniem, choroba serca, itp, choc zdarzylo sie mezowi powiedziec, ze on by na miejscu mojego ojca dawno ja zostawil). Wstydze sie.
    Nie tlumacze tez dziecku, ze taka z niej babcia jak dla mnie matka. Udaje, ze babcia ja kocha.
    Czy ktos wie jak zachowac sie w rodzinie ? Aby nie skazic toksycznoscia, tego co z trudem utworzylam ?
    Czy dalej ukrywac te trudne relacje z wlasnego domu …. ?
    Na pocieszenie, w rodzinie mojego meza panuja zdrowe, rodzinne zasady. Ogrzalam sie przy nich jak przy goracym piecu. Moze dlatego nabralam takiej pewnosci siebie zeby w koncu powiedziec to co od lat czulam. Tesciowa jest mi bardziej matka, niz rodzona mama … Czasami mam ochote tesciowa z wdziecznosci wysciskac, ale glupio mi wyznac, ze jest fajniejsza od rodzonej matki .. Kupuje jej kwiaty niby „tak bez okazji”.
    Bede wdzieczna za wasze komentarze.

  • lolka83 pisze:

    Przeczytałam wszystkie wypowiedzi i odetchnęłam z ulgą:to nie ze mną jest coś nie tak! A ona zawsze mówiła,że to moja wina!
    Mieszkamy z moją matką… Niby osobne mieszkanko,ale „wspólny dach”. I tu zaczyna się jeden z problemów, bo dom jest stary, „wszyscy chcą mieszkać,a gospodarza nie ma”. Kaze nam dokładac sie do remontow,ale ciagle jej malo,ciagle zle. Od kiedy jestem mężatką nasze relacje pogorszyły się,bo matka ma mniej do powiedzenia. Nie zmienia to faktu,że ciągle usiłuje skłócać mnie z mężem,a potem jeszcze to komentuje,zaogniając konflikt. Staram się jej nie słuchać,ucinam takie rozmowy,ale ona zawsze wraca do tematu…
    Moje dzieciństwo…Koszmar…Udawanie,że wszystko jest super,granie wspaniałej zgodnej rodzinki. A w domu ciągłe kłótnie. Ja-trzecie,nieplanowane dziecko-miałam być wdzięczna,że żyję. Kiedyś wykrzyczałam jej,że mogła usunąć ciążę. Odpowiedziała,że wtedy o tym nie pomyślała. Takich słów się nie zapomina…
    Matka-nauczycielka(coś jest w tym zawodzie)chore ambicje przelewała na mnie,wymagała cudów,nie wspierała. Byłam najlepsza w klasie, ale to Kaśka (Zośka,itp.)była super córką,pięknie pisała, była grzeczna itp. Skończyłam dwa kierunki studiów,podyplomówkę,kursy,ale córka koleżanki jest na lepszych studiach. Wiele razy próbowałam się zabić. Nawet nie pytała,dlaczego mam plastry na nadgarstkach,co się stało z 2 paczkami tabletek. Może chciała,żeby mi się wreszcie udało? Miałaby o czym rozmawiać z koleżankami.
    Nie obroniła mnie nigdy przed rówieśnikami,którzy prześladowali mnie,przez nią. Wyśmiewała mój strach przed szkołą. Kiedyś wysłała mnie na siłę do szkoły chorą,bo pewnie udaję,a to obowiązek. Kiedy zemdlałam okazało się,że mam 39 stopni gorączki i zapalenie oskrzeli.
    Zawsze gnębiła ojca. Przez wiele lat myślałam,że do ojca trzeba krzyczek,albo się nie odzywać. Kiedy zaczął chorować,to ona zrobiła z siebie męczennicę. Udowadniała nam,że to ona w tej sytuacji cierpi najbardziej,że to my robiliśmy mu krzywdę, traktowaliśmy,jak obcą osobę.
    Śmierć ojca była dla mnie dramatem,tym bardziej,że umarł przy mnie. Zdążyłam się z nim pożegnać,zdążyłam przeprosić i powiedzieć,że kocham… Ona to wyczuła i postanowiła zniszczyć i to…Nawet nie umiem opowiedzieć,co robiła i co nadal robi. Po jego śmierci miałam depresję,przestałam jeść,wstawać z łóżka… Umarłabym, gdyby nie mój mąż…A ona? Wyśmiewała mnie,przynosiła tabletki uspokajające,a potem opowiadała wszystkim,że jestem narkomanką!

    Boję się jej zdania. Bałam się powiedzieć,że chcemy wziąć ślub(ja-stara baba!!!). Wtrącała się do organizacji ślubu i wesela,wszystko krytykowała. Po ślubie zażądała wnuczki. Krytykowała,że nie mamy dziecka,a ja nie mogłam zajść w ciążę. Zwykle córki mogą wyżalić się mamie, ale ja bałam się jej słów…
    Teraz,gdy mamy SYNKA ona twierdzi,że jest najwspanialszą babcią. Bawi się z małym 15 minut,potem każe go zabrać,a gdy on płacze,bo nie rozumie,co się dzieje matka stwierdza,że własne dziecko mnie nie chce!

    Ale największym problemem jest dom. Ona też twierdzi,że musiała na nas HAROWAĆ,a ten dom mamy tylko dzięki jej ciężkiej pracy. Moje mieszkanie kupili z ojcem. 1/3 części domu też jest zapisana na mnie,ale domem rządzi ONA. Nam wolno jedynie sprzątać i siedzieć cicho…
    Dużo tego jeszcze…Jak się człowiek wyżali to się robi lżej…
    Kiedyś ucieknę jak najdalej, żeby mój synek mógł być szczęśliwszy niż ja…

  • Oliwia pisze:

    Myslalam ze tylko ja mam ten problem. Poczucie winy w jakie wzbudzaja nas matki jest okropne! Moja matka do tego ma nerwice natrectw i manie oszczedzania. Wiele razy wracalam do domu, widzialam ze lezy sloik po dzemie i szlam wyrzucic, potem byla awantura ze jak moglam to zrobic, ze mam isc na smietnik i przyniesc z powrotem bo tam na pewno jeszcze cos bylo! Awantura o sprzatanie, o ile ktos z Was pisal ze zawsze bylo niedokladnie posprzatane tak u mnie zawsze byla awantura ze po co w ogole sprzatalam, ze na pewno wyrzucilam cos wartosciowego „lepiej idz sie poucz a nie w kuchni sprztasz”. Wyjadanie z talerza do konca, oblizywanie wrecz zeby sie nic nie zmarnowalo. Tak bylo od zawsze… Swieta Bozego Narodzenia, nie mielismy ochoty isc z rodzenstwem do kosciola, awantura ze odwrocilismy sie od Boga, ze wszystkie rodziny ida razem a ona wiecznie sama i sama…na marginesie wychowywalismy sie bez ojca. Swiat juz nie bylo, atmosfera nie do zniesienia, ucieklam wtedy do kolezanki a tam bylo tak fajnie, tak cieplo… Kiedy kupowalysmy ubrania, zawsze jak mi sie cos podobalo i mowilam ‚zobacz ladne to’, przewaznie slyszalam ‚jak takie cos moze Ci sie podobac, wygladasz okropnie’.Szlam kupic chleb zawsze ‚za malo wypieczony’. Zdarzaja sie telefony ze to sa juz Jej ostatnie dni ‚mam nadzieje ze chociaz mnie pochowacie’. Wieczne pretensje o wszystko, ciagle wszystko zle. Zal mi Jej ale nie chce wpasc w nerwice, nie chce miec stanow lekowych, nie chce zyc tak jak ona tego chce. Jzu dosyc, mam 26 lat i zdalam sobie sprawe z wielu rzeczy dopiero kiedy wyjechalam za granice, jestem daleko, mam wspanialego faceta, ale czasem boje sie ze bede taka sama jak ona. Na pewno skorzystam z pomocy terapeuty jak tylko bede miec okazje. Probowalam matke namowic na wizyte u psychologa ale ona niczego zlego nie robi-twierdzi. Czy mozna takiej osobie pomoc?Jak pomoc?

  • Iza pisze:

    Boże jaka to ulga Was posłuchać, że nie jestem sama. Całe życiem była nieszczęśliwa i nie wiedziałam dlaczego do póki sama nie zostałam matką i dopiero wtedy otworzyłam oczy, rozumiałam czemu jestem przygnębiona, nieszczęśliwa. Ciągłe poczucie winy i emocjonalny szantaż, wyzwiska, których nie jestem w stanie powtórzyć nikomu. Patrze na moje dziecko i nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak można traktować tak własne dziecko. Zaczęło tak wiele rzeczy do mnie dochodzić i wszystko stało się takie wyraźne, że nie potrafię sobie z tym poradzić, że ktoś mógł mnie tak traktować. Te historię, które czytam to tak jakby czytała o sobie, te uczucia o których piszecie są takie jak moje, a ja całe życie myślałam to ze mną jest coś nie tak. Teraz siedzę w domu i płaczę. Chce być w końcu szczęśliwa, chce zrzucić z siebie ten balast uczuć i chce być dobrą matką.

  • Oliwia pisze:

    ejjj nie martw sie Iza,bedziesz wspaniala matka, zobaczysz. Ja na Twoim miejscu poszlabym jednak do psychologa, na pewno nie zaszkodzi, powiedz mu o swoich obawach. Tez mam obawy jak kazdy pewnie w takiej sytuacji, to normalne po tym co przeszlismy, nie mozna sie bac o tym mowic i jak czujesz potrzebe zeby poplakac to placz, na pewno Ci ulzy. Najwazniejsze to chyba uswiadomic sobie skale problemu a potem dazyc do prowadzenia normalnego zycia

  • Madi pisze:

    Uff.. nie tylko moja jest toksyczna. Jako jedynaczka – księżniczka mamusina – miałam wszystko, ale pod warunkiem ze ona też. Zawsze rywalizowała ze mną, nawet o ojca. Gdy tata mi coś kupił to tobiła awanturę! A ja, a mnie!!!! Chwaliła się mną że się dobrze uczę, że jestem grzeczna, że ładna i mądra… ale teraz rozumiem że chwaliła się sobą samą że sobie taką córeczkę urodziła. Najgorzej było gdy pojawili się w moim życiu chłopcy. Ten za niski, tamten w okularach, jakiś czerwony na twarzy… Nawet wymyślała im obraźliwe przezwiska. Żaden królewicz nie pasował do jej księżniczki. Miałam nawet brać ślub, była już względna akceptacja ale nażeczony uciekł, jak się potem okazało, to wystraszył się że będę kiedyś taka sama jak ona. Obecnie mam 34 lata i cudownego mąża. Wyprowadziłam się z domu jeszcze przed ślubem aby razem pomieszkać. To był dla niej cios!!! Jak mogłam ją zostawić mając 28 lat! Na dodatek z mężczyzną rozwiedzionym i z córką. Czar księżniczki prysł. Teraz jestem „cielem podążającym za oszustem” a ona nieszczęśliwą samotną kobietą – wdową (ojciec najpierw od niej odszedł a potem zmarł parę lat temu).
    Przeczytałam ponownie to co napisałam i zauważyłam że nawet nigdzie nie napisałam o niej MAMA, bo nawet tak do niej nie mówię – kazała mi mówić do siebie po imieniu.
    Przykre, ale cóż.
    MB

  • tortilla pisze:

    Miewam często chandrę i poczucie winy związane z moją matką, cieszę się, że trafiłam na to forum …
    Przeszłość nie daje mi spokoju, wspomnienia z dzieciństwa bolą i wracają prawie codziennie.Poczucie winy, że nie zasługuję na to, co najlepsze, bo jestem złym dzieckiem, leniwym, lekkomyślnym i zbuntowanym utrwaliło się we mnie do tego stopnia, że do dziś ogranicza moje poczucie zadowolenia z siebie, powoduje niską samoocenę i utrudnia relacje z innymi ludźmi.
    Matka poświęcała się dla mnie rzekomo przez całe życie, abym nie chodziła głodna, miała „wyprane i posprzątane”, zawsze wszystko za mnie robiła, bo ja rzekomo nic nie umiałam … (pozory rodzinnego szczęścia – matka nauczycielka mająca obsesje na punkcie porządku, ojciec alkoholik, który się czasem za mną wstawił, brat, który był zawsze rozsądniejszy, zdolniejszy, samodzielniejszy, miał lepszy charakter i sam na siebie zarabiał …)
    Matka uważa, że trwonię swoje pieniądze nawet w dorosłym życiu na głupoty, ubrania etc. Kiedy przychodzi pilnować mi dziecka przestawia mi w mieszkaniu po swojemu, sprząta, a potem mi to wypomina, bo jest zmęczona, krytykuje moje decyzje i jest natrętnie toksyczna, gdy ja kupię sobie coś, co jej się nie podoba, albo zmienię ustawienie mebli w swoim mieszkaniu … No właśnie …
    Matce zawdzięczam to, że dzisiaj mam mieszkanie, bo zrobiła na mnie zapis i przeprowadziła się. Dzięki temu z rodziną mieszkam na „swoim”, ale mam też poczucie winy i uzależnienia. Zarabiam na dom, staram się ale nigdy nie jestem dość dobra. Są zawsze lepsi ode mnie, u innych moja matka łatwo zauważa te pozytywne strony (synowej i bratu nigdy nie odważy się dogadać tak jak mi).
    Niestety nie mam wiele wsparcia w mężu, bo on ma też … bardzo toksyczną mamusię, która się nas i mnie osobiście czepia, bo to ten sam model, co moja matka (wiecznie pokrzywdzona matka Polka, która już namieszała w naszym małżeństwie) Tak więc podwójnie mam poczucie braku zrozumienia, bliskości i prawdziwej komunikacji. Moje relacje z matką i teściową są sztuczne. Tylko teściowa zawsze stoi po stronie mojego męża, nawet jeśli on zachowuje się jak dzieciak.
    Ja muszę być natomiast silną, twardą, zaradną,wzorową panią domu, która dba o męża i nie „odpuszcza sobie” Ot, tak małomiasteczkowa mentalność …

  • Oliwia pisze:

    Zobaczcie co trzeba zrobic swojemu dziecku zeby potem szukalo tego tematu na forum…. najgorsze jest to ze one nie sa tego swiadome! Dla mnie najlepszym rozwiazaniem jest mieszkanie daleko od siebie, inaczej mozna w glowe dostac.
    Tortilla nie musisz byc wzorcowa pania domu, musisz byc soba po prostu ot co.

  • Weronika pisze:

    Jak dobrze poczytać, że nie jest się osamotnionym w problemie…Toksyczna matka to najgorszy koszmar dla dziecka. W moim przypadku skutki tego odczuwam do dziś. Zaczęło się od ciała – stany lękowe. Dopiero kilku letnia psychoterapia pozwoliła mi „przejrzeć” na oczy, co jest przyczyną tych lęków i jak bardzo głęboko są one ze mną „zespolone”. Dążenie do akceptacji przez moją mamę – nieosiągalne…Ciągłe mówienie, że jestem bezwartościowa, nic nie osiągnę, wszystko co mam zawdzięczam jej, itp. Najgorsza dla mnie jest jej nienawiść, która przejawia się w słowach tajk bardzo raniących…A później przychodzi następny dzień i jest sielanka..Póżniej kolejny-piekło. I tak na zmianę. To dalej trwa, bo wciąż mieszkamy razem. Ale mam nadzieję na przyszłość. Mam kochanego męża, z którym wkrótce zamieszkam. Na dzień dzisiejszy mam tylko jedno marzenie: wyprowadzić się z domu jak najdalej i jak najszybciej. Co do emocji, to wiem jak sobie radzić w relacji z toksyczną matką. To można zrozumieć. Można z tego się „uleczyć’, choć to jest bardzo trudne. Jak wcześniej napisałam – potzrebna była kilkuletnia terapia. To bardzo przykre, kiedy osoba, którą tak bardzo kochamy tak bardzo nas krzywdzi. Nigdy nie chciałabym wychowywać w ten sposób mojego dziecka. Kontynuuję terapię, która jest bardzo bolesna i przykra na tym etapie, na którym jestem teraz. Bardzo dużo pracy mnie to kosztowało i kosztuje, aby „uleczyć” siebie. Ale warto dążyć do tego. Wiem, że mi się uda z tego wyjść. Życzę wszystkim jeszce „nieuleczonym” do podjęcia walki o własne szczęście.

  • KaśkaKaśka pisze:

    Moja Matka toksyczna??? oczywiście, że TAK. Uciekłam od niej, wyprowadziłam się, a ona nadal dzwoni 15 razy dziennie starajac sie kontrolować moje życie, cały czas pyta czy zrobiłam to czy tamto i z satysfakcją słyszy, że jeszcze nie, wtedy tryjumfuje. Moja przeprowadzke do mojego mieszkania nazywa kaprysem i pyta kiedy mam zamiar wrocić do domu, jak czuję się w „samotni” ( mieszkam z moim mężem). Gdy mam inne zdanie niż jej to uważa, że jestem bez charakteru, gdy podzielam zdanie męża to mówi, że wlasnego zdania nie mam. Jak jeszcze mieszkałyśmy razem to przychodzilam do mnie do pokoju „pogadac” czyli powiedzieć mi co mam zrobić i jak wypełnić zadania przez nią przewidziane, jak podporzadkować się wymaganią Taty. Gdy szłam do liceum śmiała się, ze nigdzie się nie dostane, krzyczała, ze nic mi sie nie uda… Miałam średnia 5.4 dostałam się do najlepszego liceum w bardzo dużym mieście, ze studiami darowała sobie wybrałam to co chciała, żeby można sie pochwalić córeczka. Ciągle słysze, że jestem za gruba – od niej, jak jem to patrzy z cynicznym uśmiechem na mnie. mam rozmier 38 wzrost 176cm. pewnie ktoś sie zastanawia czemu nie mam anoreksji – bo miałam bulimie, rozmiar też miałam mniejszy. Gdy mowie jej, że mam dość rozmów z nią to mówi pomyśl jaka TY jesteś beznadziejna. I to są te złe dni, a teraz dla odmiany jak już wie, że miarka sie przebrała to słyszę ” jesteś taka doskonała, że ja takie dziecko urodziłam”.

  • Oliwia pisze:

    Tak o krytykowaniu wagi i ciala tez cos wiem. Nie uwazam zebym byla gruba, moze i gdzies tam sie tluszczyk odlozyl ale nie trzeba mi od razu tego wypominac w sposob malo taktowny delikatnie mowiac.
    Przerazila mnie ta kilkuletnia terapia, ile to czasu potrzeba zeby sie odnalezc i wlasne szczescie ehhh

  • Karolina pisze:

    Tak ciekawe co ja mam powiedzieć. Mam dopiero 15 lat. Z mamą mieszkamy same, bo tata nas zostawił. Całe swoje życie poświęcałam mamie. Robiłam jej herbatę, sprzątałam, pomagałam na działce, starałam się jak mogłam. Gdy ona miała gorszy dzień drze się na mnie, czasami mnie uderzy w twarz i niczego nie żałuje. Ale nadszedł dzień, kiedy się zbuntowałam. To dzień dzisiejszy. Zadzwoniła do mnie, że mam jechać szybko na działkę pomóc jej zerwać owoce. Umówiłam się z przyjaciółmi nad jezioro. Ona nie umiała tego zrozumieć, zaczeła przeklinać, mówić że mam mnie w 4 literach. Ja już dłużej tak nie mogę, jestem strasznie związana z mamą. Zadzwoniłam do ojca co mam zrobić, powiedział,że oddzwoni, nie oddzwonił. Nie mam w nikim poparcia. Mama wciąż powtarzała ”Do póki jesteś pod moim dachem, będziesz robić to co ja chcę”. Raz wyjdę na dwór na 2 godzinki, to mówi, że sie szlajam całe dnie po dworze. Na nic nie mam prawa. Nie odzywam się do niej. Myśląc o tym wszystkim doszłam do wniosku, że chcę iść do domu dziecka lub do pogotowia opiekuńczego. Chcę się od niej uwolnić!

  • Karolina pisze:

    13658426 to jest moje gg. Chetnie z kimś o tym porozmawiam.

  • Oliwia pisze:

    Ojej wiem co czujesz, tez bylam w takiej sytuacji. Moje rodzenstwo szybko wyprowadzilo sie z domu i zostalam sama z mama. Dokladnie tak jak mowisz ze ‚dopoki jestes pod moim dachem to masz robic to co ja chce’. Musisz gdzies poszukac pomocy bo potem to sie moze odbic bardzo na Twoim zdrowiu psychicznym. Jesli nie masz innej rodziny,babci albo dziadka albo kuzynow itp to zglos sie po pomoc do psychologa. Musisz znalezc w kims oparcie i szczerze porozmawiac.

  • Karolina pisze:

    Oliwia ja mialam podobnie z tym,tylko ze chleb zawsze musi byc ”wypieczony i nie na maslance”. Tez mowi ciagle ze zostawi jakies pieniadze ze mam ja pochowac, ze ma tylko mnie. To jest straszne:( tylko ze ja mam jeszcze 2 starszych braci, oni nie byli zbyt grzeczni, kazdy z nich mial cos do czynienia z policja w moim wieku. Ja jestem grzeczna, ona mnie widzi taką jak oni są. Rozumiem jej lęk, ale jest mi zle .! A nie mam sie gdzie podziac… tata mowil ze wynajmie mieszkanie .. w to wierzyc nie moge! 🙁

  • Oliwia pisze:

    Najgorsze ze masz dopiero 15 lat i sama nigdzie nie mozesz wyjechac do pracy itp. Uderz do jakiegos psychologa, musisz gdzies znalezc pomoc

  • Iga pisze:

    Witajcie, ja też mam problem z mamą. Jak miałam 20 lat, to opuścił ją/nas ojciec. Chciałam to mamie wynagrodzić, bo była ciągle smutna i nieszczęśliwa. Zabierałam ją na wycieczki, ciągle cos kupowałam, az ona uznała, że jej się to ode mnie należy. Była dumna, że jestem jej przyjaciółką. Po 18 latach od odejścia ojca jestem sama, nie mam nikogo, tylko matkę, ona ma chociaż kota, ja nie mam nikogo…. Mam samotność i jej bluszczowate podejście, kontrolowanie mnie, kręcenie się niby przypadkiem po korytarzu, jak gdzies wychodzę – wmawia mi, że muszę się opowiadać, dokąd idę. Ale ja mam 38 lat! Są telefony komórkowe! Koszmar! Ludzie, nie pozwólcie matkom wejść Wam na głowę, bo prawie nie da się od tego uwolnić. Matka doszła do wniosku, że tak ma być. Ja mam z nią wieczorami oglądać TV, ja mam z nią spędzać czas. Mam jej dość do szaleństwa!!!! Te tysiące sztuczek i granie na puoczuciu winy. To prowokowanie do złych słów, bo później powinnam się postarać i jej przypodobać. Jej natrętna obecność. No po prostu help, help, help !!!! Co robić???

  • Oliwia pisze:

    a nie mozesz gdzies wyjechac? znalezc prace gdzies daleko?

  • kasiek pisze:

    Ja uciekłam od matki w wieku 20 lat, byłam na dziennych studiach, miałam pracę w której zarabiałam 500 zł i nie miałam dokąd pójść. Zamieszkałam u koleżanki, potem u swojego chłopaka. Z matką urwałam kontakt na długi czas, musiałam ochłonąć. Ale najważniejsze jest to, że zawalczyłam o swoją niezależność. Teraz mieszkam w innym mieście, a jak mi matka wchodzi na głowę, to odkładam słuchawkę albo wychodzę – jeśli jestem u niej w odwiedziny.
    Krótka piłka, od tylu lat samostanowię o sobie, że nie jestem jej nic winna. Wy też nie jesteście jej nic winne, bo ona nie zrobiła dla was niczego, czego nie robiły inne matki, to był jej obowiązek rodzicielski ustalony konkretnymi normami prawnymi!
    Iga, ty masz 38 lat, pracujesz? to znajdź kawalerkę i ją wynajmij, wyprowadź się od matki i zmień numer telefonu. Zmarnowałaś sobie życie z powodu matki, ratuj się póki czas… wiem że wygodniej żyć u boku mamusi bo nie trzeba ponosić wielu kosztów (wynajem i inne opłaty) ale cena jaką płacisz to twoje własne życie. Dziwne że ktoś takie coś w ogóle wytrzymuje… rozwiązanie jest proste, ale w niektórych wypadkach to widzę że jest to jakiś rodzaj symbiozy matki z córką, który obu odpowiada w pewnym sensie… najtrudniej jest coś zmienić i sobie SAMEMU radzić prawda?
    Tortilla, skoro nie odpowiada ci fakt, że matka opiekując się Twoim dzieckiem, przestawia ci rzeczy w domu i sprząta, to daj dziecko do żłóbka albo wynajmij opiekunkę… zobacz ile kobiet zostawia dzieci w żłobkach, one nie angażują do opieki swoich matek i dzięki temu układają sobie życie jak chcą, a ty angażując swoją matkę do opieki nad Twoim dzieckiem, sama ją zapraszasz do swojego życia i do wtrącania się w nie.
    To co opisujesz ty i wiele dziewczyn tutaj, to jest klasyczne współuzależnienie, podobne do tego pomiędzy żoną i mężem – alkoholikiem. One też narzekają że pije i bije, ale trwają w tym jak bezwolne rośliny i jeszcze same kupują wódkę dla męża.
    Dziewczyny prawda jest taka że wy też jesteście uzależnione od swoich matek i usprawiedliwiacie się same przed sobą, że to matka się czepia, a może to wy się odczepcie od matki, wyprowadźcie się na swoje, nie podrzucajcie im dzieci do opieki itp… Pokażcie że jesteście dojrzałymi kobietami które same sobie radzą. A skoro jesteście jak małe dziewczynki, to mama was tak traktuje niestety…
    Pomijam fakt że taka matka to nic przyjemnego na życie, ale ja się z tym uporałam bardzo wcześnie i naprawdę nie miałam wyrzutów sumienia. Tylko trzeba podjąć SAMODZIELNĄ decyzję i bez zbędnych dyskusji z mamusią się tej decyzji trzymać.
    Zaraz ktoś tu napisze że „łatwo się mówi”, albo że „to nie takie proste”. Nikt nie mówił że życie będzie proste. Są terapie dla współuzależnionych. Nie korzystałam, bo wolałam spać na podłodze u koleżanki i jeść suche bułki, niż pozwolić zdominować się matce.
    A teraz mam męża, rodzinę, świetną pracę, skończone dwa kierunki studiów i buduję dom. A to wszystko po swojemu i bez pomocy matki (która mimo to, próbuje sobie jakieś zasługi w tym przypisać).
    Życzę dużo siły i wielu samodzielnych decyzji dziewczyny!
    Pozdrawiam

  • minimoris pisze:

    Nie jesteście jedyne,tak dla pocieszenia.Takich przypadków są setki tysięcy o ile nie miliony 🙂
    Poczucie winy na tym toksyczne matki zbijają kapitał.Jedyne rozwiązanie -odciąć się od patologicznej pępowiny.
    Czytam ,że od kilku miesięcy nie rozmawia ktoś z matką,długo i nie długo.Ja nie rozmawiam od kilku lat,czasem tylko pomyślę ale własne życie trzeba chronić nade wszystko.
    Tak nie należy?Gdzie szacunek?Dajcie spokój,kiedyś wszyscy wszystko sobie wyjaśnimy-w innym życiu o ile będzie 😉
    Nie dajcie się,walczcie o swoje życie nawet jeśli własna matka zrobi z was wroga.One już tak mają…

Dodaj komentarz!

Bądź miły. Pisz poprawnie. Nie spamuj :)