5/07/2018 – 19:35 | Komentarze (0)

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Mentoring to brzmiące bardzo nowocześnie słowo określające osobisty rozwój, który wydarza się w przestrzeni partnerskiej relacji pomiędzy uczniem a jego nauczycielem czy mistrzem. Taki sposób kształtowania własnej osoby znany jest jednak …

Czytaj cały artykuł »
Problemy

Bolączki codzienności. Problemy małe i duże, z którymi styka się każdy z nas.

Psychologia

Psychologia codzienności. Praktyka, teoria, wpływ psychologii na nasze życie.

Twórczość

Literatura, poezja, malarstwo, fotografia, kreatywność.

Uczucia

Świat uczuć, emocji, miłości. To one kierują naszym życiem.

Wizualizacje

Artykuły z dodatkiem filmu video bądź muzyki.

Emocje » Psychologia

Toksyczna matka

Submitted by on 16/11/2009 – 09:00578 komentarzy

matka-toksycznaZaborcza, ograniczająca, wiecznie wtrącająca się w Twoje życie. Toksyczna matka. Niestety, nie zawsze nasze relacje z rodzicami układają się dobrze. Wprawdzie wielu z nas, po okresie buntu i naporu w czasie adolescencji jest w stanie pozytywnie ułożyć sobie relacje z rodzicami, dla niektórych jednak nie jest to możliwe – ich matka nie pozwala im na usamodzielnienie. Jest zawsze obok, zawsze chętna o pomocy lub zawsze pomocy wymagająca. Wymaga atencji, telefonów, organizuje życie, decyduje, dusi… Toksyczna matka może zniszczyć Twoje życie – o ile nie ockniesz się i nie zdasz sobie sprawy z tego, że toksyczna miłość matki Ci szkodzi.


Jak działa toksyczna matka?

Najczęstszą formą działania toksycznej mamy jest wzbudzanie w dziecku poczucia winy. Poczucie winy wzbudzane jest zaś przez pokazywanie dziecku poświęcenia, na jakie zdobyła się matka aby dziecko wychować oraz udowadnianie dziecku, że nie jest dość troskliwe, czułe i kochające. Prawda jest jednak taka, że dziecko nigdy nie będzie dla toksycznej matki dość kochające i czułe – nie, jeśli będzie miało jakiekolwiek własne pragnienia i własne zdanie. Toksyczna matka chce podporządkować sobie dziecko, przeżyć za niego jego życie, wejść w jego rolę. Aby zadowolić matkę, dziecko musiałoby więc zrzec się w pełni swojego życia.

Osoba, która da się zdominować toksycznej matce nie założy własnej rodziny, a nawet jeśli jej się to uda, nie trwa to długo – partner nie wytrzyma konkurencji w postaci teściowej, nie będzie w stanie żyć w toksycznej relacji i odejdzie. Jeśli pojawi się dziecko, to toksyczna relacja ma spore szanse na przeniesienie się na kolejne pokolenie.

Jak sobie radzić z toksyczną matką?

  • Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie toksyczności relacji jaką mamy. Jeśli wiemy, że jesteśmy manipulowani, że staliśmy się ofiarą, możemy zacząć działać.
  • Musisz zacząć stawiać granice – nie jest to proste – matka będzie bronić tego co już osiągnęła, będzie próbować przymusić cię abyś na powrót stała się jej grzeczną córeczką czy ukochanym synem. Pamiętaj, że matka nie rozumie tego, że ty masz problem z waszą relacją.
  • Stawiając granicę musisz być silna i odporna – nawet jeśli matka będzie stosować szantaż emocjonalny – jeśli się złamiesz- przegrasz walkę o własne życie.
  • Staraj się zrozumieć swoją matkę– toksyczne matki nie są takie dlatego że są wredne lub nie kochają swoich dzieci. Ich zachowanie wynika z lęku, niepewności, samotności. Rozumiejąc mechanikę działania matki będzie Ci łatwiej uwolnić się od toksycznej relacji.
  • Nie krzycz i nie reaguj emocjonalnie – na tym właśnie bazuje poczucie winy – jeśli wykrzyczysz że masz prawo do własnego życia, szybko doświadczysz poczucia winy („jak to tak na biedną starą matkę krzyczeć!”) i z twojego postanowienia odcięcia się nie pozostanie nic – zamiast działać pod wpływem emocji staraj się więc działać racjonalnie i spokojnie, tak abyś sama siebie nie wpędziła w poczucie winy.
  • Niekiedy toksyczne matki uniemożliwiają jakiekolwiek prowadzenie własnego życia – jeśli nie jesteś w stanie poradzić sobie z relacją mimo prób, może warto rozważyć opcję bolesną ale niekiedy jedyną- oddalić się fizycznie od matki.

Toksyczne relacje można uzdrowić samemu, ale łatwiej zrobić to przy pomocy terapeuty. Jeśli więc chcesz pracować nad sobą i uwolnić się od swojej matki oraz stać cię na psychoterapię, zawsze warto taką opcję rozważyć.

Popularity: 100% [?]

578 komentarzy »

  • Ela pisze:

    Ciekawy artykul. Mam dokladnie taka sama historie. Jestem jedynaczka, niebawem skoncze 29 lat. Prawie 2 lata temu zmarl moj tata, w zwiazku z czym mama zostala sama, poniewaz ja mieszkam za granica. W ciagu ostatniego roku zmienilam kraj, w ktorym mieszkam, ale wciaz poza PL. W czasie przeprowadzki wrocilam do PL na 3 miesiace, zeby pobyc z mama, pomoc jej w sprawach , z ktorymi sobie nie radzi. Mama myslala jednak ze zmienie zdanie i zostane w PL. Jednak ja podjelam decyzje i uparcie zyje swoim zyciem. Mama po tych 3 miesiacach zachowuje sie okropnie. Szantaz emocjonalny, wymuszanie litosci, przyjazdow. Notoryczny krzyk przez telefon, klamstwa na temat stanu zdrowia i wszechobecne JA. Kontakt raz w tygodniu, jesli ja zadzwonie. Chcialabym miec normalne relacje, ale mama niszczy mnie i moje podejscie do zycia. Mam aspiracje ktorych ona nie rozumie, ale tez nie probuje zrozumiec i nie akceptuje. Ja podjelam ostatni krok z artykulu, fizyczne oddalenie sie. Boli, pojawia sie poczucie winy, ale z czasem mija i im bardziej realizuje swoje plany tym szantaz emocjonalny mniej mnie dotyka. Jedyne co moge powiedziec z wlasnego doswiaczenia, to by sie uratowac czasem trzeba uciec i robic swoje. Ona wroci do mnie, bo sie boi samotnosci i starosci, a ja ja rozumiem. Trzeba jednak pamietac ze dzieci sa i beda zawsze wazniejsze od rodzicow, tak wiec robmy swoje i nie dajmy sie wyprowadzic z rownowagi! Wlasnie to jest karma dla takich osob- krzyk, pozwolenie sobie na dyskusje…to zgubna droga. Powodzenia wszystkim!

  • de pisze:

    nie wiem czy moge powiedziec, ze poczulam ulge, bo jest mi tym gorzej, smutniej i ciezej wiedzac, ze Wy tez cierpicie i ze te choletne matki musza byc naszym koszmarem, zamiast najlepszym przyjacielem i zyciowym drogowzkazem… chcialabym moc z kims pogadac, z kims kto sie uwolnil i wie jak to zrobic. Ja jestem zupelnie rozchwiana emocjonalnie po 29 latach zycia z toksyczna matka w tle..wyniszczyla mnie doszczetnie. Najgorsze jest jednak to, ze nastawila przeciwko mnie wiekszosc rodziny, a ludzie zadziwiajaco wierza w jej wizje i wersje. Nikt mi nie wierzy, nie wyslucha, nie sprobuje zrozumiec. Slysze tylko „matke ma sie tylko jedna i trzeba ja szanowac! a mama mowia jaka ty jestes!!! jak mozesz byc taka dla wlasnej matki?!!!”. I nie ma zmiluj, nie ma tlumaczenia. Kazdy kontakt z rodzina czy to przy okazji swiat, czy czyichs urodzin zaczyna sie od wykrzykiwania mi tego, jakim jestem potworem. Doszlo do tego, ze praktycznie z nikim z rodziny nie mam kontaktu, a rodzina zarzuca mi, ze ich opuscilam, ze ignoruje, ze wszystko inne jest dla mnie wazniejsze, „dokladnie tak jak mama mowila, ze taka jestes! i jestes!”…rece opadaja 🙁 czy to sie kiedys skonczy? czy ze wszystkimi musze zerwac relacje na dobre? niszczy mnie to wszystko. Staramy sie z mezem o dziecko (jego matka notabene jest kopia mojej)…boje sie jak to ma wygladac…jak ma sie wpasowywac w to reszta rodziny i moja matka, ktorzy beda robic mojemu dziecku wode z mozgu i oczerniac jego matke tak, jak robia to przed kazdym innym…jak to ma wygladac? odechciewa mi sie dalszego zycia, staran i zakladania rodziny, mimo, iz do tej pory bylo to moje najwieksze marzenie.

  • Anna pisze:

    Witam serdecznie .Mam ten sam problem.Do tego doszło jeszcze buntowanie mojej córki.Postanowiłam odizolować się od matki.Dla niej wszyscy są nie dobrzy.Pozdrawiam.

  • emilia s pisze:

    witam
    błagam przeczytajcie i doradzcie walczę z męzem o to by mógł widywac i miec wpływ na realizowanie marzeń i potrzeb swoich córek którymi matka Pani Prokurator mąci w glowie i karze nieniawidzić ojca. zajrzyjcie

  • socjolog-matka pisze:

    żal mi was!! jakie wy wszystkie jesteście „biedne i nieszczęśliwe”, jaką „straszną krzywdę” wam te matki wyrządzają swoimi prośbami i rozmowami, ale nie zapominajcie, że wy też będziecie matkami i daj Boże, żeby wasze dzieci traktowały was dokładnie tak samo jak wy traktujecie swoje matki!! dopiero wtedy zrozumiecie, jak bardzo bolały serca waszych matek, że mają takie podłe córki!! bo tak jak wasze matki są skazane na tak podłe swoje córki, tak samo wy będziecie skazane na swoje, mam nadzieję równie podłe!!
    P.S. po przeczytaniu tych waszych wypocin dochodzę do wniosku, że to właśnie wy jesteście toksyczne, a nie wasze matki!!!!

  • EliRod pisze:

    Witam,
    Mam taki problem, a mianowicie mój chłopak jest uzależniony od swojej matki. Ma 26 lat mieszka z rodzicami oczywiście. Jego matka układa mu całe życie, on przez całe życie nawet dziewczyny nie przyprowadził do domu, a jego matka myśli chyba, że on dalej jest prawnikiem…. Nasz związek polega na odwiecznej konspiracji, ponadto mieszkamy 200km od siebie to jest uciazliwe , ciągle wymyślanie jakiś bajek by mógł do mnie przyjechać. Kocham go ale już nie wytrzymuje takiego życia. Jego matka idzie na spacer-on też, jego rodzice gdzieś jadą – on znimi …. Co jest w tym wszystkim najgorsze to jego nie stać by się od nich wyprowadzić , a jego rodzice zawsze stawiają na swoim tłumacząc, że musi się nim podporzadkowac bo mieszka pod ich dachem, a ja już nie mam siły na takie życie… Co mam zrobic ?

  • romantyczka pisze:

    socjolog-matka….nie masz pojęcia co to apodyktyczna matka, nie dająca dziecku mieć własnego zdania, bo zaraz się obraża, że dziecko ma inne niż ona, nie wiesz, jak to jest kiedy się stresujesz, bo matka znów układa Ci życie i wiecznie podkreśla, ze się jej nie słucha, ze ona ma więcej lat przeżyła na tym świecie i wszystko wie lepiej, nie daje Ci szansy nawet na życie po swojemu, do wszystkiego się wtrąca, daje rady których nie chcesz i straszy cię, że ‚ty jeszcze będziesz beczeć’ (jak jej nie posłuchasz)i pewnie wtedy miałaby satysfakcję, ze ona miała jednak rację….

  • taaaa pisze:

    doskonale znam temat z autopsji…niestety też w tym tkwię…

  • Aneta pisze:

    Czytam wasze posty, bo wczoraj miałam również trudną rozmowę z mamą. Mama jest osobą współuzależnioną od męża alkoholika. Kiedyś kiedy byłam młodsza wierzyłam, że od niego odejdzie. Teraz widzę jak się myliłam. Czasem czuję że z nim przegrałyśmy – ja i siostra. Przeszłam terapię grupową 12 kroków i na pewno umiem lepiej postawić granice w momencie kiedy mama mnie atakuje. Rozmawiam z nią rzadko bo w każdej rozmowie jeśli tylko wspomnimy o naszych potrzebach emocjonalnych jest awantura i wymówki oskarżanie o niewdzięczność :bo ja tak dla Ciebie harowałam, czego Ty ode mnie jeszcze chcesz” Szantaż dotyczy pieniędzy i pomocy finansowej, którą otrzymałyśmy od niej. Do tego sprowadza się każda rozmowa. Ja mam ogromną trudność we wchodzeniu w relacje z mężczyznami – bardzo trudno mi zaufać, mam przed tym ogromny lęk, również dlatego, że bardzo dużo wymagam od siebie, zdarzało mi się być w związkach, w których często akceptowałam brak szacunku do mnie, dużo by pisać. Widzę to, mam tego świadomość. Zawsze kiedy przeciwstawiałam się tacie, mama mnie atakowała, pamiętam jej zacięty wyraz twarzy i złość, że burzę jej „chory” porządek.I tak, po tym jak cale życie bałam się ojca, zaczęłam obawiać się ataków matki, które uderzały w moje najgłębsze potrzeby – szacunku i miłości, bezpieczeństwa. Wiele razy prosiłyśmy mamę, żeby także skorzystała z terapii, no ale niestety wyśmiała ten fakt, bo pomocy potrzebuje ojciec nie ona. I tak staję przed faktem, że z powodu pijącego taty emocjonalnie straciłam też mamę. Im rzadziej rozmawiamy tym jestem spokojniejsza. Żal mi tylko, że nie mam z nią takich relacji jak moje przyjaciółki ze swoimi mamami. Problemy taty zdominowały nasz dom i teraz już bywam tam bardzo rzadko:( martwię się czy znajdę chłopaka, który będzie oparciem i odpowiedzialną osobą.

  • Andzik pisze:

    Witam za z moim narzeczonym mieszkamy z moją krejzorką
    ‚matka moja” pod jednym dachem ale na swoim życiu.opłaty dzielimy na pół i każdą prace cięszą wykonuję muj narzeczony Paweł bo mieszkamy na wsi. Ostatnio matka chciała żęby jej kupić twaróg skoro wybieram sie do sklepu. Po powrocie okazało sie żę ten twaróg nie taki chciala i co usłyszałam nie nie córeczko trudno nic się stało tylko SUKO PIERDOLONA ty Głobie itd. ona nie rozmawia ze swoim bratem dla mnie to wujek i mi też abrania z nim kontaktu.Grzebie w śmieciaćh i jak jej zwracam uwagę żę żłe się zacchowuje żę dwoje rodzeństwa już 10 lat nie utrzymuje z nią kontaktu to mi odpowiada rób jak się nalęży czyli jak ona chcę albo spierdalaj na stancję.Nie spię po noccach a muj Paweł długo tego nie wytrzyma i jesli odejdę to z nim. Pani psycholog kazała mi wyznaczac granicę i rozmawiać z nią ale to nic nie daje.Z dnia na dzięn jest gorzej z nią a ja jestem wykończona kontroluje mnie.Moje życie to jedno wielkie piekło.Myślałam że jak chciała ułożc po swojemu życie mojej siostrze ta jej na to nie pozwoliła i się odwróciła od niej co coś zrozumnie ale nic.Nie pracuję jestem na utrzymaniu mojego narzeczonego bo na wsi jest ciężko z pracą a ja nie mam gdzie się wyprowadzić by zacząć normalnie żyć.Nie mam czym płakać bo codzienie się modlę i płaczę by wreszczie zmondrzała.Nie miałam dzieciństwa i nie mam życia. Proponowano mi bym matce założyła niebieską kartę że stosuje przemoc psychiczną ale co to da? przecięż ona uważa żę świat się musi krećić wokół niej i tylko ona jest pokrzywdzona i chora a ja ją chćę umiescic według niej w zakładzie.Takżę pozostaję tylko modlitwa i cierpienie.Nie chće być taka jak moja matka.

  • Sachmet pisze:

    Dziewczyny czy wy też tak bardzo sie boicie opinii bliskich ? Jestem „stara baba” mam 29 lat, a boje sie ich jak dzidziuś . Wstyd mi .Moje koleżanki żyją jak dorosłe kobiety , mam młodszą przybrana siostrę i zazdroszczę jej ,że zawsze miała swoje zdanie i robiła co chciala nie zwarcając takiej uwagi na rodziców . Ja zawsze mam z tylu głowy mame ktora karci wzrokiem . Moi rodzice nie mieszkają razem ale każda rzecz dotyczącą mnie konsultują ze sobą.Zacząwszy od zakupów jakie robie , studia , jak spędzam czas , z kim się spotykam. Komentują każdy mój krok – każdy zakup- nawet to,że kupuję kosmetyki .Szok ale taka jest prawda. Nawet na wychodzenie po 18 moja mama krzywo patrzy . Jest mi niesamowicie wsytd ,ze tak się daje. Ale nie umiem sobie z tym poradzić .
    Poznałam cudownego faceta i w przyszłosci wyprowadzam się do niego do innego miasta .A ona zamiast być szczesliwa ,ze poznalam kogoś z kim chce spedzic zycie to wymysla glupoty ,ze ja nic o nim nie wiem ( znam go od 4 lat ),ze moze jest gangsterem (ręce mi opadły ) . Marzę o tym żeby się od niej wyniesc ale z drugiej strony boję się ..że jak coś nie wyjdzie to zobacze jej tryufujacy złosliwy usmieszek .Narazie nie mam gdzie sie wyprowadzic ,musze z nia siedziec . A na dodatek nie moge znalezc zadnej pracy. Nie wiem jak żyć, przeraża mnie to ,że ciagle traktują mnie jak mała dziewczynkę

  • Renia pisze:

    Witam,
    Mam 43 lata,problem relacji matka-córka wciąż wraca jak bumerang.Szczególnie teraz, w okresie przedswiątecznym. Tyle myśli biega po mojej głowie, nie wiem od czego zacząć,chce mi się płakać,ale wiem,że muszę być silna. Sama mam dzieci, dlatego codziennie modlę się by nie być taka, jak moja matka.
    Jak byłam dzieckiem moje dzieciństwo wydawało się dla mnie normalne- mama tata i rodzeństwo. Dominująca matka, ja jedyna córka, w wieku 12 lat nauczona gotowania, sprzątania,pracy w ogrodzie, opieki nad młodszym bratem – jak matka. Wtedy uważałam, że wszyscy na pewno tak mają, to normalne.
    Jakież było moje zdziwienie, że może być inaczej, że matki są inne,
    – wyszłam za mąż, poznałam teściową. Spotkałam ciepłą, miłą osobę, oddaną swojemu synowi – bezwarunkowa miłość.Mój obraz matki legł w gruzach. No i zaczęło się.
    Pierwsze urodziny naszego pierwszego dziecka – mamusia obrażona(za to, że nie tak się odezwałam do niej)-pomimo kilku zaproszeń, nie przychodzi na pierwsze urodziny swojej wnuczki.
    Wcześniej robiłam kaszkę w butelce dla naszej córki, butelka przez nieuwagę mi spadła, co robi moja mama – kopie butelkę nogą.
    Po dwóch latach nie wytrzymujemy, postanawiamy wyprowadzić się i to robimy.Dodam, ze rodzice mają duży dom, w poczatkowej fazie naszego małzeństwa, ja z mężem, mój brat z bratową zajmowaliśmy jedno piętro. Mama pod naszą nieobecność chodziła i grzebała w naszych pokojach. Po jakimś czasie domyśliliśmy się, że manipulowała małżeństwami. Na nas nagadywała do mojego brata i odwrotnie. To cud, że nasze małżeństwa przetrwały.
    Na ogrodzie mieliśmy wielkie drzewo czereśniowe, wdrapałąm się na samą górę i raczyłam się owocami. Na ławce piła kawę moja bratowa, po chwili przychodzi moja mama, nie wiedząc, że jestem na czereśni obgaduje mnie do bratowej. Przeżyłam szok.
    Apropos bratowej, gdy zaszła w ciążę, planowany był ślub. Ile się musiałam nasłuchać komentarzy – wziął gołodupca, któremu rodzice nic nie dadzą.
    Mieszkamy w tym samym mieście. Ile razy mnie mama odwiedziła-raz.Taka niezapowiedziana wizyta. Nie było mnie w domu. Do tej pory ma wytłumaczenie- po co mam do ciebie przyjezdzać? Raz przyjechałam i nie było Cię w domu. Oczywiście moja wina.
    Pewnego dnia zmarł tata mojego męża – przecudowny człowiek. Chorował wiele lat na serce. Przedzwoniłam z prośbą do mojego brata mowiąc- bracie, proszę obdzwoń całą rodzinę i poinformuj całą naszą rodzinę i powiedz o śmierci teścia.
    Nie minęło jakieś 10 minut – mamusia w takiej chwili dzwoni do mnie i wrzesczy na mnie, jak to ja jej osobiście tego nie powiedziałam , tylko od brata musiała się dowiedzieć. Rzuciłam słuchawką, telefon jeszcze dzwonił przez 20 minut. Nie było ważne jak sie czuje mój mąż, teściowa …., jak zwykle to ona musi być w centrum uwagi.
    Nie chcę się użalać nad sobą, ale wciąż zadaję sobie pytanie jak można być takim człowiekiem.
    Jakiś czas temu postanowiłam wybaczyć i znów jej zaufać. I co? To co jej mówiłam w sekrecie, wszystko zostało wygadane, gdzie? na grilu – wiecie, jak się poczułam, jak śmieć.
    Znów czułam się zdradzona i oszukana, ale wiedziałam też, że ostatni raz jej zaufałam.
    Poczucie winy, które ona w nas zakorzeniła wciąż mam w sobie.Poczucie, że nie mogę popełnić błędu, muszę być idealna, siedzi w środku. Ale zmieniło się jedno – ja mam tego świadomość, codziennie chwalę samą siebie, uczę się siebie lubić, o wiem,że jeśli sama siebie nie polubię, to na pewno nie polubi mnie kto? moja mama.

  • gosia pisze:

    Czy to co piszecie to tylko i wyłącznie wina matek? Jak się okazuje córki nie mają wad. W wielu przepadkach matki wyrządzają dzieciom krzywdę, ale w wielu wy córki i synowie nie macie na względzie matek. One też potrzebują uwagi i rozmowy oraz zrozumienia ich kobiecej emocjonalnej natury.
    jak widzę jakaś moda na toksyczne matki jakby dawniej ten problem nie istniał. A zdajecie sobie sprawę, że obecne roszczeniowe pokolenie którym rodzice wszystko zapewnili nie są w stanie kochać bezinteresownie.

  • andrzej pisze:

    prosze o polecenie mi dobrej poradni psychologicznej moja dziewczyne niszczy własna matka. prała mi umysł i pierze jej ja juz nie wiem co mam zrobićby jej pomóc

  • Sachmet pisze:

    heeejj żyje tu jeszcze ktos ?

  • Kasia pisze:

    Ja tez mam ciezka sytuacje i pomalu zastanawiam sie zeby isc do psychologa. Mama nigdy sie o mnie nie martwila jej kolezanki byly wazniejsze jak mialam 11 lat zadzwonila do mbie jej kolezanka i powiedziala ze jestem zla corka, ciagle we mnie cos zlego widziala. Z pomocy kolezanki mojej wyjechalam z domu jak mialam 19 lat mialam swoj spokoj nowe zycie nikt mnie nie znal i nie musialam ciagle sluchac o mnie zle ale to niestet sie skonczylo mama Majac Problemy z tata bo wsciekal sie ze mama narobila dlugow przyjechala do mojego miasta i koszmar sie zaczal ma tu nowe kolezanki obgaduje mnie jak zaszlam w ciaze nazwala mnie kurwa bo nie lubi mojego mezczyzny. Pije i teraz jestem w ciazy chce zebym usubela przysiegala ze nie bedzie pic pomimo to miala mojego syna u siebie on ma 1,5 roku i przywiozla go podpita ja zrobilam awanture ale ona w sobie winy nie widzi mam dosc nie Wiem czy usune nie mam juz na nic sily

  • xxx pisze:

    Święta prawda

  • ja pisze:

    Dopiero po 40 zrozumiałam, że mam toksyczną matkę. Uczynną, poświęcającą się, rzygającą potem, czego dla mnie nie zrobiła, histeryczkę, która wykłóca się o to, że przyniosę od koleżanki chorobę i córka zachoruje. Wariactwo. Wiecie co? Jestem pewna, że taki człowiek się nie zmieni, bo w tej swojej głupocie tkwi tak głęboko, że nigdy jej nie dostrzeże. Idę poplewić grządki – pyta się po co? I tak g…no z tego będzie, nic nie wyrośnie. Ona idzie w pole – o Jezu, ale się orobiła, pada. Jak mówię, że mogłam to zrobić, to ona na to, że lubi. Za chwilę się drze, że nikt jej nie pomoże. Pole jest źle ogrodzone, ziemniaki nie rosną bo zaszkodził im oprysk. Wszędzie bałagani, rozrzuca ciuchy, brudne skarpety, zasmarkane chusteczki. Nie posprząta po sobie ze stołu,składa sterty garów i myje je rano. Kiedy myję naczynia na bieżąco patrzy na mnie jak na wariatkę która marnuje wodę. Ścierki robi ze starych szmat.Nie, nie żartuję. Jej decyzje są mądre i dobre, reszta to pierdoły. Nie docenia cudzej pracy, wysiłku, zarobionych pieniędzy. Krytykuje, narzeka, obmawia, przeklina, wszystko źle, niedobrze. Kilka lat temu rozwiodłam się. Tak naprawdę męża wybrała mi matka. Teraz wyszłam drugi raz za mąż. Słyszę, jak do córki mówi o moim mężu: ten skur…n, ch..j. Radze wam – uciekajcie od takich matek, męczennic, kochających i nienawidzących, samodzielnych i samowystarczających. Skończyłam kilka kierunków studiów, pracuję, ale jestem głupia, że od niej nie uciekłam. Wpakowałam w remont i rozbudowę domu caly dorobek życiowy, ale nie jestem u siebie .Nie czuję się swobodnie, wiem że jestem podsłuchiwana, a córka jest buntowana przeciwko mnie. Kiedy wypiję piwo – JEDNO na kilka dni – nazywa mnie pijaczką, patrzy na mnie jak na wariatkę. Ale gdy babcia ma ochotę to kupuje sobie wino czy wódkę, bo ‚Sama by się napiła”. Myślę, że kiedyś zwariuję.

  • Zmęczona pisze:

    To i ja się wypowiem. Liczę na jakieś rady. U mnie jest problem tego rodzaju, że to mój chłopak ma takie problemy z rodziną. U mnie tego nie.ma. Jestem dorosła i od tego momentu nie ma wnikania, czy chcę jechać za granicę, czy chce pracować tu czy tam. Nikt mną nie steruje, jak mam inne zdanie nie robią mi wyrzutów.Podejmuję własne decyzję jak każdy wolny człowiek. Nie ma za plecami w rodzinie żadnego negowania, robienia afery z moich decyzji. Rodzice mieli wiele do powiedzenia, ale dopóki nie ukończyłam 18 lat. Potem skończyło się decydowanie za mnie. U mojego faceta jest inaczej. Mieszkaliśmy u niego 6 lat. Z rodzicami, bratem i dziadkiem. Mój chłopak tego chciał,bo wybraliśmy wspólną szkołę a ja od siebie miałam zły dojazd. Zapytał rodziców czy mogę zamieszkać z nim i ojciec się zgodził. Matka przebywała i przebywa do dziś za granicą. Można powiedzieć ze z nimi nie mieszka tylko zjeżdża dwa razy w roku na święta, lub urlop. Po nie długim czasie zauważyłam, że na początku było inaczej nikt się nie wtrącał, kochaliśmy się, było ok. Z biegiem czasu jednak zaczęły się jakieś spiski u niego w rodzinie. To za plecami, to zdarzyło się coś przypadkiem usłyszeć, że im nie odpowiadam, że czemu jestem taka chuda, komentowanie mnie, ocenianie. To jeszcze olewalismy. Problem zaczął się wtedy, jak jego rodzina zaczęła mnie odmawiać wprost do niego tak żebym nie wiedziała o tym. Niestety, ale zaczęłam to widzieć po jego zachowaniu. Może myśleli ze jestem jakąś przygodą na chwilę, ale jak okazało się ze to coś poważniejszego i długo byliśmy ze sobą, podejrzewam ze zaczęli go buntować przeciwko mnie. Dopóki nie miał poważnej dziewczyny, sam mówił mi ze nie interesował ich, jak pojawilam się ją, nagle zaczęli się wtrącać. Stał się chamski, zaczął pokazywać ze myśli tylko o sobie i swojej rodzinie. Ja w tym domu sprzatalam, gotowałam nawet innym w pokojach by okazać wdzięczność ze mogę mieszkać. Niestety nie zostało to docenione, lub zawsze cos im nie odpowiadało. A to w obiedzie dziadek jawnie narzekał i przynosił chamsko demonstrując na widelcu mięso, że on tego jadł nie będzie, mimo że było dobrze ugotowane. A to jak obiad był troszkę później niż normalnie to znów jego ojciec chodził nabzdyczony. Brat zaczął wyciągać go do kolegów pijaczkow wołać go na każde pierdnięcie żeby był ich kierowcą lub podstawiac mu swoje koleżanki. Oczywiście zawsze zaczynał specjalnie przy mnie rozmowy o dziewczynach do mojego chłopaka. Jego dziadek zaczął mnie krytykować przy innych, na imprezach rodzinnych też mnie krytykowali głośno, mimo że wcale nie chcialam być w centrum uwagi to zawsze byłam, zawsze ktoś się o to,, postarał” w negatywnym tego słowa znaczeniu. Później jego siostra i szwagier zaczęli go do siebie wzywać jako robola przy drzewie za darmo, mimo że byłam u niego chcieliśmy mieć chociaż trochę czasu dla Ciebie, nie obchodziło ich to liczyli się oni i ich potrzeby a on traktowany był jak pionek. Zaczęło się sypać, przechodzilismy kryzys, jego matka się wtracila, zamknęła się z nim w kuchni na dole, naopowiadała mu głupot, że ja go zdradzam, bo słyszała jak rozmawiałam przez telefon, wmowila mu ze z jakimś co go niby zdradzam a to był mój kuzyn, którego mój chłopak zresztą znał, ale ona przyjechała na urlop nie wiedząc nic o mnie i namieszala. Pod naporem wcześniejszych napięć on jej uwierzył i.się rozstaliśmy. Jak tylko wyjechala odezwał się ze on nie może żyć beze mnie.
    Przebaczyłam, wróciłam, ale dałam ostatnią szansę. Dowiedziałam się wtedy, bo sam mi wszystko powiedział, co o mnie pisała.
    I kazała mu szukać innej dziewczyny, żeby była inna ode mnie, bo ja im poprostu nie pasowałam. Wyszło na jaw kto sączyłatwo jad za plecami.mianowicie cała jego rodzina nie tylko rodzice, ale i rodzeństwo.
    Od tamtego czasu już im nie ufałam. Potem co matka.się uspokoiła, bo mój postawił jej granice, że ma się nie wtrącać w nasz związek, jego ojciec przejął pałeczkę i zaczął się dziwnie zachowywać. Ciągle zabierać mojego na zakupki, każdy wyjazd do.miasta musiał być z nim. Przywiązywał go do siebie dając kasę, kupując różne rzeczy, nawet po ubrania razem jeździli a miał 22 lata. Nic nie mógł kupić sam, wszystko mama lub tato. Ponadto jego ojciec lubi wypić i Przywiązywał też mojego kieliszkiem do siebie. Zrobił sobie z niego kolege do picia. Przeszkadzało mi to co on wyprawia, bo widziałam że wcześniej tak.nie było. Mój zwierzal mi się ze zanim się pojawilam ojciec nie interesował się nim, zapewniał tylko materialny byt. Nie pokazali mu miłości w domu, tylko to że najważniejsza jest robota przy domu, oraz rzeczy materialne. Dziadek z jego ojcem robił to samo. Przywiązal go do pola. Roboty, wytresowal jak pieska i teraz na starość siedzi na ławeczce i patrzy jak wszyscy robią, oczywiście jego dziadek i ojciec nie mieli dobrych stosunków, często się kłócili, bo zawsze musiało być tak jak chce dziadek. Z biegiem czasu zaczęło to przechodzić z ojca mojego chłopaka, właśnie na niego. Robota w polu, żadnych szans wyjechania zttamtąd, bo gdy mój tylko wspomniał przy ojcu ze chciałby zrobić jakiś kurs, czy kształcić się w jakimś kierunku spotykalo się ze sprzeciwem jego ojca, bo szkoda na to kasy. Mój facet się nie rozwijałz robił w polu jak parobek i był na każde zawołanie. Nasz związek nie posuwał się do przodu, on nawet nie mógł o tym myśleć, bo już oni mu znajdywali zajęcie. Zawsze na zawołanie u rodziny, zaczęłam dostrzegać, że jest wykorzystywany. Stosunki miedzy jego ojcem i matką typowe dla takich przypadków, ona wiecznie czuła się przez niego odrzucona, on ciągle nabnią narzekał, właśnie do synów. Poza tym jego starszy brat dla ojca zawsze był tym lepszym ukochanym synem zaslugujacym na wszystko.Nie kkrytykował go za bałagan jaki miał w pokoju ani za nic. Mojego zawsze krytykował głośno, nawet kiedy się starał go zadowolić. Jak coś nie po jego myśli zaczął robić fochy. Ja można powiedzieć przestałam się liczyć dla.mojego, bo problemy rodzinne, sprawy rodzinne spadały na niego. Doszło do tego ze zaczęli z niego kpić koledzy, ze ojcu prowadza konika zamiast zająć się własnym życiem. Oczywiście i mnie się nie oszczedzilo. Brat chlopaka zadbał o to żeby zniszczyć mi opinię w okolicy i rozpowiadal o mnie różne rzeczy w efekcie czego zauważyłam jak na mnie ci ludzie reagują. Wiedziałam że przebywają razem wiec wiedziałam co.jest grane. Zresztą to takie towarzystwo raczej młodszych, osób ode mnie jeszcze nie dojrzałych, poza tym lubiących wypić wiec nie obchodziło mnie co.myślą.o mnie unikałam ich towarzystwa. Stałam się tam samotna nie było nawet z kim pogadać, każdy dzień spędzony na tym żeby ojciec mojego chlopaka był zadowolony jak wróci z pracy by wszystko było obiad na stole, posprzatane, a sami po sobie nie potrafili zmyć i zostawiAli mi.naczynia. Wiem ze byliśmy oboje na utrzymaniu jego rodziców, bo moi przestali dawać mi pieniędzy po skończeniu szkoły, ale robiliśmy tam wszystko, przy sianie, w domu, ja cały dom praktycznie sprzatalam sama bo co sobotę wyciągał go na dwór do jakiejś roboty. A jeszcze narzekali ze Czego pracy nie mamy, a jak chciał coś wynająć żeby mieć perspektywy to ojciec się nie zgodził, a tam u niego perspektyw nie było wieś z ślepa uliczka gdzie nawet nie jeżdżą autobusy. Potem zaczęłam szukać pomocy na forach, mojego chłopaka juz prawie dla mnie nie było, mimo że mieszkaliśmy razem, to zawsze szukali mu zajęcia, tylko w niedziele dawal mu ojciec na paliwo i jechaliśmy do mnie. To był oddech, jak wyrwanie się, później nie lubiłam wracać. Dziadek znowu zaczął drzec się na niego od najduchów wyzywał, żeby wypierdalal, bo tu wszystko jest jego zdarzało się to, ja zaczęłam pytać czemu on pozwala się tak ponizac. On cierpiał a nie widział problemu. Ile by nie zrobił zawsze dla nich było źle i.mało. Zaczęłam się radzić na forach, szukałam wsparcia, chciałam zrozumieć problem i zaczęła budzić się we mnie świadomość. Ciągle posiadający, go przy ojcu brat, mój chłopak który jest ślepo zakochany w swojej rodzinie, bo przecież rodzina go nie szanuje no i trafiłam na temat toksycznych rodziców. Wszystkie nasze kłopoty zaczęły się wyjaśniać, przyczyny tego jak on mnie traktował mimo że cały czas go kochałam. Wyzwanie się na mnie gdy opieprzyl gi ojciec, bo znów coś źle zrobił, wszystko juz było jasne.
    Postanowiłam z nim porozmawiać od serca. Żeby spojrzał w jakim kierunku zmierza nasze życie, że nie potrafi podejmować samodzielnych decyzji, nie potrafi mówić im nie, chodzi rozdrazniony lub napity. Wszystko aby tylko spodobac się ojcu i bratu. Zaczął rozumieć, coś do niego dochodziło, aż pokłocil się z dziadkiem i coś w nim pękło. Odkaładalismy małymi kroczkami jakieś pieniądze z prac sezonowych, bo tylko na takie była możliwość. Przechodzilismy di domu zmęczeni, z bólem pleców. Siedzieliśmy na jagodach od rana do wieczora. A jak wracaliśmy do domu to pretensje od jego ojca, że obiadu nie ma i nie było komu posprzątać. Nie mówił wprost. Ale pokazywał fochy i juz wiedzieliśmy. Ja juz wtedy byłam w totalnej rozsypce. Mój mówił ze nie może już ustać tak gi plecy bolały, a poleciał dobrowolnie do taty pomóż mu odbierać ziemniaki na obiad, bo tatuś nie zadowolonyi sam sobie pprzecież nie poradzi, chociaż wrócił z pracy siedzącej. I już następne wymagania ze ma wozić dziadka na zastrzyki ok nie wiadomo trzeba pomóc, ale… Dziadek nie dał.nawet nic na paliwo, mimo że ma swoje pieniądze, wyobraźcie sobie ze mój przyszedł do mnie żebym mu dała kasę na paliwo, ta kasę która odkaładalismy żeby wreszcie coś ze swoim życiem zrobić. Bo on dziadka nie poprosi bo to dziadzio pan i władca jak mógłby wziąć od niego pieniądze, a przecież to było w dziadka interesie. W efekcie wyszło ze musiałam dawać pieniądze na dziadka mimo że je miał. A przecież my.nie mieliśmy praktycznie.nic. Wybuchłam w tym momencie. Powiedziałam ze daje się robić na kasę, ze wiedza ze nie pracuje a kaza go wozić sam nawet mu na paliwo nie dał tylko kupił mu jakieś lody do lodówki tylko co nam z tych lodów! Wsciekłam się na to jak go zmanipulowali powiedziałam ze to koniec, smakowałam rzeczy i powiedziałam ze się wynosze do domu rodzinnego, bo u mnie nie ma takiego chorego traktowania. Ze skoro chce tak żyć, niech żyje pod ich butem beze mnie. Płakałam to było okropne nigdy się tam jeszcze nie czułam. Jego dziadek słyszał kłótnie itylko xczekał na auto, ja mówię do mojego Zawieź mnie do domu i jedz sobie z nim gdzie chcesz i rzuciłam mu wszystkie nasze wspólnie zarobione pieniądze. Spakowalam się w spokoju siałam do auta z tyłu, nie chcialam patrzeć na nich obu. I co się stało? Dziadek wsiadł, mój nie zdążył nawet czterech km przejechać a dziadek rozdarl się na mojego ze ma jechać tak jak on chce i pouczal jaka ma mieć prędkość itp. Mój powiedział ze on kieruje i to on będzie decydował o swojej jeździe. A dziadek na to ze on wysiada i w czasie jazdy zaczął strzelać fochy i otwierać drzwi. Mój nie wytrzymal. Wygarnal mu wszystko. Co zrobił z ojcem, za kogo on się ma, a dziadek zamiast zrozumieć zaczął wyzywać od najduchów, żeby wypierdalal ze ten samochód jest jego, choć nie dał na niego ani grosza. Rozpetalo się piekło. Mój nawrócił odwiozl go spowrotem do domu, powiedział zeby sobie teraz inne taxi znalazł, spakowal się i powiedział ze jedzie ze mną. Ja byłam już w takim szoku i roztrzesiona ze pamiętam tylko dalej jak dziadek dalej go przeklinal. Mój odjechał stamtąd z piskiem opon. Pojechaliśmy do mnie. Po drodze wstąpił zapytać o pracę i szczęście chciało, że go zatrudniono od reki dosłownie. Pojechalismy do mnie i zwróciliśmy się o pomoc do.moich rodziców o tymczasowe zamieszkanie u nich. Teraz ja też pójdę do pracy i będziemy dalej spokojnie odkładać na wyjazd za granicę i juz nigdy nie siedzieć z nikim tylko razem. Czasem trzeba drastycznie i mogę z czystym sumieniem stwierdzić że czasem wstrząs pomoże facetowi się ogarnąć, dostrzec problem i wyjść z marazmu. Nie chcemy już.nigdy tam.wracać, ale oczywiście zaczęło się u.jego w rodzinie gadanie i telefony, że się wynieslismy i zaczęła dzwonić jego matka. Nie ufam jej nadal powiedzieliśmy wszystko.co się stało, niby nas poparła, ale nie wiem czy to szczere czy wstęp do jakiejś kolejnej gry, bo w czasie rozmówy powiedziała ze kupiła mu nowy telefon ona tez w jakiś sposób chyba próbuje go finansowo od siebie uzalezniac. Jak zapytał czy to bezinteresownie to nie umiała jednoznacznie odpowiedzieć. Powiedział ze nie będzie.na.każde zawołanie bo chce w końcu wziąść się za własne życie, a ona wyobraźcie sobie strzeliła focha ze juz nigdy, nigdy o nic nie poprosi, że tak jej bardzo przykro. Wydaje mi się ze go szantażuje. Dobrze mi się wydaje? Najważniejszy był krok ze opisciollismy chory dom. Nie pozwolimy wejść sobie na głowę.

  • nicole pisze:

    moja matka jest chora na schizofrenie i chce mi zniszczyc zycie .Mojemu partnerowi z ktorymi mam dwoje dzieci kaze sie wyprowadzic,widzi w nim wroga.Najgorsze jest to ze nagadala glupot swojej lekarce .Chcialabym sie wyprowadzic a jej lekarka poinformowala mnie ze jestem opiekunem matki i nie moge jej pozostawic bez opieki.

  • Kasia pisze:

    Mam 50 lat i całe swoje życie z jednym problemem Matka wyprowadziłam sie z domu gdy skończyłam 18 lat (pojechałam na studia )których z reszta tez nie akceptowała bo to nie był kierunek wybrany przez nia .Ja chciałam być jak najdalej .Wyszlam za maż za świetnego faceta ,który mnie kocha i uwielbia ,szanuje robimy wszystko razem .Mam wspaniałych synów i Synowa Tworzymy rodzine ,której wszyscy w koło Nam zazdroszcza.I to najbardziej denerwuje moja matkę ,ze wszyscy o mnie mówią dobrze ,mam kontakt z racji zawodu z wieloma ludźmi .Ona nie moze przeżyć ,ze moje dzieci maja taki kontakt z Nami i cały czas wzbudza we mnie poczucie winy ,ze nie interesuje sie nia ,ze nie pomagam ,ze nie biorę na wakacje (a co roku jest ze mną tydzien nad morzem ) to wszystko za mało .Do tego stopnia ze jednego razu zorganizowałam Rodzicom 40 lecie ślubu wszystko od a-z a Oni obydwoje podziękowali przy wszystkich gościach mojemu bratu za wspaniałe przyjęcie (a On nawet palcem nie kiwnął )Mam już tak serdeczie dość tej sytuacji jestem Poprostu zmęczona ciągła walka .Tylko to ze mój maź i dzieci wspierają mnie w tej sytuacji pomaga mi przetrwać .Nogdy nie zdawałam sobie sprawy ze takich kobiet jak Ona jest wiele .Moja Matka to jest jedyna „rzecz „,która w życiu mi sie nie udała .

  • Gaja pisze:

    Przeczytajcie proszę do końca moją historię…. Moja matka również jest bardzo toksyczna, a objawia się to wpędzaniem mnie w poczucie winy kiedy mam inne zdanie niz ona, kiedy nie zrobię czegoś o co mnie poprosiła- po prostu dla niej odmowa równa sie z tym, ze przestało mi na niej zależeć i ze juz mnie nic nie obchodzi, ze jestem skrajną i skończoną egoistką. Kiedy dla świętego spokoju ulegałam jej i byłam na każde skinienie- była przeszczęśliwa, obsypywałą mnie zapewnieniami ze jestem cudowna, że bardzo mnie kocha, że jestem mądra, że bardzo dobrze wychowuję syna, dawała pieniądze, prezenty ,najczęsciej kolejny ciuch który nie koniecznie był w moim stylu. Sielanka trwała zawsze kilka miesięcy czasami moze ponad pół roku, wystarczyło ze sie czemuś sprzeciwiłam to znów potem były bolesne wypominania ze ją zaniedbuje, ze sie nią nie interesuję, ze ją nie kocham, ze jej nie okazuję uczuc, ze nie chce rozmawiac o uczucich i takie tam puste frazesy. Mam za sobą 4 letnią terapię, dzięki której łatwiej mi było poznac specyfike problemu, mój tato był alkoholikiem , a brat sie powiesił i dlaczego matka w wiecznej depresji nie pozwalała mi życ swoim życiem. Dzięki terapii stałam sie bardziej asertywna, przestałam sie angazowac w toksyczne relacje z mężczyznami, rozluźniłam relację z matką, potrafiłam ukrócić matczyne wyrzuty i wyjsc z nich obronną reką, postawic granice i nie pozwalac sie obarczac jej wiecznemu smutkowi. Poznałam fantastycznego człowieka, który pochodzi z normalnej rodziny, bez zaburzeń dysfunkcyjnych z odciętą pępowiną od matki, który obecnie już od 1,5 roku jest moim mężem. i mogłabym na zakończenie dodac ze wszystko skończyło sie dobrze i ze zyc będziemy długo i szczęsliwie.. No ale to nie prawda. W związku z tym iz po terapii potrafiłam z mamą rozmawiać na drażliwe tematy i wiele sobie w trakcie tych rozmów wyjasniłyśmy, za wiele rzeczy wspólnie sie przeprosiłyśmy – przestałam miec do niej żal, wydawac by sie mogło ze jej wszystko wybaczyłam. Niestety nie trzymałam ręki na pulsie i w zwiazku z ulgą jaką czułam w sercu i ogólnie z życiem jakie zapewniło mi moje dobre małżeństwo wróciłam do starych zwyczajów. Mianowice – dużo częściej zaczełam spotykac sie z mamą, na jej bardzo grzeczne prośby dotyczące odwiedzin, dużo sie jej zwierzałam, myślałam ze jak juz tyle między nami zostało wyjasnione to nasza relacja na pewno juz jest zdrowa i nie musze pilnowac moich granic. No ale niestety toksyczne matki nigdy sie nie zmienią, no chyba ze za pomocą terapii o ile chcą sie z własnym bólem skonfrontować. Moja matka bardzo długo potrafiła sie kontrolowac, bo wiedziała ze jakikolwiek wyrzut i niczym nie uzasadnione pretensje spowodują ze odwórcę sie na pięcie i wyjde w porę nie pozwoliwszy jej uwiesic sie bluszczem na mnie. Wiadomo ze robiła to po to zeby mnie nie „stracic”. Wytrzymała długo ( bo długo tez ja grzecznie nieświadomie – mimo terapii byłam jej posłuszna, bo chciałam, bo nie dostrzegałam w tym niebezpieczeństwa, bo przeciez tyle juz zostało wyjasnione, a moje zycie jest wspaniałe z moim męzem i synem..ale w koncu z powrotem wróciły pretensje, o wszystko, nawet o rzeczy które juz były obgadane i wyjaśnione, a na dokładkę teraz mogła tez miec pretensje do mojego męza ( rzecz jasna bezpodstawne). I wiecie co – mam żal do siebie ze zaufałam jej , ze potraktowałam jak zdrowego człowieka, a powinnam była dalej ( i na pewno juz dozgonnie) pilnować granic. Wiec moi drodzy, muszę z powrotem wrócić do rozluźnionych kontaktów, do dużo rzadszych odwiedzin, na pewno nie będę sie jej zwierzac, bo wszystko co do tej pory wiedziała to wykorzystała i w bolesny sposób wbiła szpilę. I mimo słów jakie ostatnio od niej usłyszałam: „matka jest najważniejsza, jej sie nigdy nie wyrzekniesz, tyle dla ciebie zrobiłam, musisz ze mną spedzac czas, mam tylko ciebie, nie umiem zyc własnym zyciem i ze mąż to obcy człowiek” to wiem ze potrafie cieszyc sie z dobrego małzeństwa i nie pozwole szczescia mojego nikomu ukrasc.

  • Inezz pisze:

    Witam ja mam problem z rodzicami tzn od 15 roku źycia zostałam sama z całym domem i obowiązkami na głowie oni tylko dzwonili i przekazywali rozkazy opłaty , sprzątanie aha no i szkoła na głowie .Przyjrzdzali kilka razy do roku i wtedy musieli się odstresować ciągłe imprezy nie cierpiałam i do tej pory nie znoszę jak piją alkohol .Na pieniądze nie mogłam narzekać mialam wszysto co chciałam
    Ale uwierzcie mi wolałabym biedę i rodziców Rodzice nie interesowali się mną wogole .Teraz jest jeszcze gorzej matka daje mi kasę dalej ale pózniej mi wypomina tak naprawdę wogóle mnie nie zna, jak ktoś przyjdzie znajomy to opowiada kilka tych samych historii z dziecinstwa a nie raz opowiada takie rzeczy które nie miały miejscaźe robi mi się niedobrze .Mało tego jak daje mi kasę to głownie przy osobach trzecich aź mi głupio chyba źeby się podbudować i tak w kółko daje mi kase mimo źe ja nie chce a jak wezme to pózniej wyjerzdza z tekstem źe to ostatni raz i ja jakiś czas się ta sytuacja powtarza tak od 15 lat .Ciagle mi wypomina ile oba mi dała kasy .Ja nie chce od niej juz brać jestem dorosla radze sobie z ojcem jest tez nie za ciekawie od dziecinstwa ciągle wymyślał sobie choroby ale był ze mną do 17 roku zycia nie moge powiedzieć tez pomagal bardzo mi ale teraz znowù wydzwania do mnie i tylko nyje ze jest chory ze jest mu zle Ja przez nich nie mam spokoju całe zycie wszystki za nich załatwialam matka kasa probuje mi wynagrodzic ze jej nie bylo ciagle inegeruje w moje zycie ze moglan miec innegi chlopaka ze moglam dalej studiowac itp oni obydwoje męczom mnie psychicznie chce sie od nich uwolnic i ich ciaglych narzekac kiedy w koncu ten kamien z serca mi zejdzie?

  • Hanna pisze:

    Witam! Moja druga połówka ma toksyczna mamę, wszystko co zostało napisane w artykule się zgadza.Chcieliśmy razem z chłopakiem zamieszkać, ona nagle zaczęła się ‚źle czuć’,zaczęła mówić,że nie da sobie rady bez Niego(mieszka z mama),ze ona Mu nigdy tego nie wybaczy, że jeśli się wyniesie to ma płacić jej pieniądze, bo ona sama za 1300 zł nie da rady. Zaczęła go jeszcze ostatnio ‚wyganiac’ za granicę, żeby jej euro zaczął przywozic…Byliśmy już nawet oglądać mieszkanie, byliśmy dogadani z Właścicielami, a ona Go tak zmanipulowała, że teraz nawet nie mam co marzyć o wspólnym życiu, czy myślicie czy mogę Mu jakoś pomóc? Jakoś Go wyrwać z tej chorej relacji? ??ona cały czas po Nim ‚jeździ’ używa w Jego kierunku bardzo brzydkich określeń, ciągle mówi Mu,ze jest najgorszy, że jest zerem i do niczego nie dojdzie i tylko ciągnie od Niego pieniądze i ciągnie. .jeździ po Nim i jest Jego utrzymanka i tak w kółko.

  • Rocksett pisze:

    Natrafiłam na ten temat przypadkiem. Temat stary ale dla wielu wciąż aktualny. Nie wiem co robić. W głowie mam tylko chęć utraty życia. Nie potrafię już tego znieść. Ale pisanie, zwierzanie się podobno pomaga. Mam problem. Podobny do tego przedstawionego tutaj. Mieszkam sama z matką. Rodzice się rozwiedli dawno temu. Obecnie kończę studia. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie matka. Jest ona nie do zniesienia. Czepia się często o jakieś pierdoły. Czasami wręcz specjalnie każe zrobić coś nie mówiąc szczegółów żeby potem mieć czego się czepiać. Często wygląda to tak że każe mi coś ogarnąć w domu i np. Powie mi ogarnij mi moje ciuchy. Wiadomo człowiek zrobi to po swojemu. Porozwiesza ciuchy tak jak mu pasuje. Nie ma instrukcji. Potem przychodzi i pretensje z cyklu czemu to tak powiesiłaś teraz nie wiem gdzie co mam. Ciągłe wyrzuty sumienia. Nigdy nie powie dokładnie o co jej chodzi.Nigdy nie jest konkretna w stosunku do mnie. Kiedy karze coś przynieść to mówi przynieś z góry te klucze. Pytanie gdzie są klucze. Ona z nich korzysta więc ona tylko wie. Pytam się za co dostaje opieprz bo mieszkam tu a zachowuję się jakby mnie tu nie było. Jedyne teksty jakie słyszę od niej to: na jakim świecie Ty żyjesz pewnie wirtualnym, ja was sama wychowałam, jesteś nieodpowiedzialna, zostaw to ja to zrobię, jesteś dużym dzieckiem, bez Ciebie pusto w tym domu czuję się tu samotna, może lepiej tego mnie rób jak ja wrócę to zrobię, jeszcze się nie nauczyłaś jak się to robi, co tak długo, pośpiesz się. I tak całe życie. Nie mogę wyjść z domu gdziekolwiek.moja mama już na tyle się wycwaniła, że już nie wydzwania do mnie jak jestem poza domem. Nie odzywa się wcale. Ale kiedy wracam zastaję matkę leżącą na łóżku, obolałą wykończoną bo trzeba było cały dom wielki nasz ogarnąć, skosić trawę i zrobić jeszcze setki rzeczy na raz. Przychodzę i mam wyrzuty sumienia. Bo jestem taka okropna że zostawiłam matkę z tym wszystkim. Zamiast jej pomóc to wychodzę. Nie wiem co mam myśleć. Czasami mamwrażenie, że udaje przede mną chorą bym nie mogła mieć własnych planów. Mam tego dość. W domu czuję się jakbym była niepełnosprawna. Jakbym była nikim. Chciałabym kiedyś ułożyć swoje życie ale to chyba nie możliwe. Nie mam nikogo. Ani przyjaciół ani znajomych. Jestem sama. A moja matka pomimo wielkich czułości w stosunku do mnie traktuję mnie tak źle. Co gorsza moja siostra jest inna. Moja siostra całe życie buntowała się przeciwko wszystkiemu. Teraz mieszka z mężem. Niestety wyżywa się na wszystkich. Obraża mnie i matkę. A ona jest zła ale nie reaguje. Bo nie chce stracić córki. Pozwala jej by ta wyzywała mnie od najgorszych. Boli mnie to, że nigdy mnie nie broni. Ale za to jak chcę przejść przez pasy to musi mnie złapać za rękę jakbym miała 5 lat. Tylko problem polega na tym że mam 23 lata a nie 5.

  • Agnieszka89 pisze:

    Hej !
    Czytam wasze komentarze i na prawdę mi bardzo przykro, że rodzic może być tak okrutny dla własnego dziecka. A powinien wspierać w każdej decyzji.
    Moja matka tez nie jest idealna.
    Otóż wyprowadziłam się do chłopaka, mieszkam aktualnie z nim. Czuje się świetnie, mogę robić co mi się żywnie podoba, pracuje, więc potarfie o siebie zadbać. Od kiedy się wyprowadziłam słyszę przez słuchawkę telefonu tylko dogryzki mojej matki, ironie i uśmieszek na twarzy. Nie raz płakałam, bo było mi naprawde przykro jak ktoś mi bliski moze swoje dziecko tak traktować. Ale mój ojciec wcale nie jest lepszy. Wielokrotnie dzwonił i ironią strzelał, wrecz wyśmiewał mnie nawet za to że do Kościoła można jechać samochodem niż iść pieszo. Więc przestałam odbierać od niego telefony i naprawde jestem zadowolona że nie muszę go słyszeć. Gdy przyjeżdźam do domu rodzinnego wcale lepiej się nie zachowuję, ciagle się pyta czy nic mi się nie dzieje, mając nadzieję ze wróce? Ale ja nie zamierzam wrócić. Moja matka za to jest miła i zadowolona że jestem, ale poprzez rozmowe telefoniczną nie zawsze jest taka cudowna. Staram się jak najmniej z nimi rozmawiać, wtenczas mam świety spokój i nie denerwuje się. I myślę że dobry krok zrobiłam bo czuje się lepiej, a nie ciągle poddenerwowana ich słowami. Doszłam do wniosku ze po prostu oni mi zazdroszą obecnej sytuacji, iż mam lepiej… mniej obowiązków itd… ale w końcu oni mi nie dadza pieniedzy na przezycie stad pracuje… a ze oni mają gospodarstwo i byłam tzw. „parobkiem” a mój brat nie kwapił się do pracy to już inna sprawa… a teraz oczy się otworzyły bo nie ma kto pomagać… i nie ma kim poniewierać… Tak naprawdę mieszkając u nich nie byłam wspierana w żadnej decyzji. Szukałam pracy (byłam bezrobotna na tamtą chwilę) i ją znajdując zostałam chamsko a to chamsko wyśmiana przez moją matkę. Było wiele takich sytuacji które mnie dobijały. Ale wyprowadziłam się i czuje że teraz naprawde oddycham i to z ulgą. Szczerze mówiąc nie zalezy mi na kontakcie z nimi. Powiedziałam sobie że nie bedę takim rodzicem jak któreś z nich. Do czegokolwiek w życiu doszłam sama. Jestem silna osobą… i idealnie radzę sobie bez nich. Takze moi rodzice są raczej też toksyczni… Pozdrawiam 🙂

  • monia pisze:

    WITAM mam podobny problem co wy całe moje zycie to jedno wielkie nic . matka mna zodzila od kiedy skonczylam nascie lat braciszek był zawsze kochany moja matka z nim to wyglądali jak jedna wielka spółka on krzyknął na nia to już iedziala cicho a do mnie zawsze miała jakies ale to zle tamo zle raz chciałam popełnić samobójstwo bo miałam już dość . trochę odpuścili ale po jakim czasie zaczęło się to samo bicie wyzywanie krytkowanie raz mnie pobił brat do nieprzytomności ale nikt nic z tym nie zrobił .ale już powiedziałam stop. nie zycze nikomu takich ludzi w rodzinie .

  • Magda pisze:

    Aktywnosc tutaj niemal zanikla, ale to nie znaczy ze problemow juz nie ma. Chyba wiedzialam ze cos jest nie tak w mojej Rodzinie I doszlo wlasnie do mnie ze to nie demencja, nie starosc matki, tylko jej toksycznosc.
    nie bede sie tu rozwlekac co I jak, juz sie nagadalam. ale powiem Wam – dopoki nie znajdziecie kogos kto zrozumie wasze zachowanie wobec matki, bedzie Wam to ciazylo, wiec uzbrojcie sie w rekawice (zeby nie zostac znowu pogryzionym) I zadbajcie o swoje zycie, o Rodzine, tych na ktorym Wam zalezy, Wiem ze zalezy Wam na Matce, na jej akceptacji, wyslijcie kartke, na siweta, dzien Matki, urodziny … ale telefon odbierajcie tylko wtedy gdy bedziecie czuly ze jestescie silni na tyle aby zniesc przykrosc. pozdrawiam.
    PS. wiem ze dzieki temu wszytskiemu czego doswiadczylam, tez sie czegos nauczylam, wiem jakie zachowanie jest bolsne I nad czym chce pracowac aby nie byc taka jak ona. jestem przez to bardziej wyrozumiala dla innych .. a przynajmniej tak mi sie wydaje. M.

Dodaj komentarz!

Bądź miły. Pisz poprawnie. Nie spamuj :)