5/07/2018 – 19:35 | Komentarze (0)

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Mentoring to brzmiące bardzo nowocześnie słowo określające osobisty rozwój, który wydarza się w przestrzeni partnerskiej relacji pomiędzy uczniem a jego nauczycielem czy mistrzem. Taki sposób kształtowania własnej osoby znany jest jednak …

Czytaj cały artykuł »
Problemy

Bolączki codzienności. Problemy małe i duże, z którymi styka się każdy z nas.

Psychologia

Psychologia codzienności. Praktyka, teoria, wpływ psychologii na nasze życie.

Twórczość

Literatura, poezja, malarstwo, fotografia, kreatywność.

Uczucia

Świat uczuć, emocji, miłości. To one kierują naszym życiem.

Wizualizacje

Artykuły z dodatkiem filmu video bądź muzyki.

Emocje » Psychologia

Toksyczna matka

Submitted by on 16/11/2009 – 09:00578 komentarzy

matka-toksycznaZaborcza, ograniczająca, wiecznie wtrącająca się w Twoje życie. Toksyczna matka. Niestety, nie zawsze nasze relacje z rodzicami układają się dobrze. Wprawdzie wielu z nas, po okresie buntu i naporu w czasie adolescencji jest w stanie pozytywnie ułożyć sobie relacje z rodzicami, dla niektórych jednak nie jest to możliwe – ich matka nie pozwala im na usamodzielnienie. Jest zawsze obok, zawsze chętna o pomocy lub zawsze pomocy wymagająca. Wymaga atencji, telefonów, organizuje życie, decyduje, dusi… Toksyczna matka może zniszczyć Twoje życie – o ile nie ockniesz się i nie zdasz sobie sprawy z tego, że toksyczna miłość matki Ci szkodzi.


Jak działa toksyczna matka?

Najczęstszą formą działania toksycznej mamy jest wzbudzanie w dziecku poczucia winy. Poczucie winy wzbudzane jest zaś przez pokazywanie dziecku poświęcenia, na jakie zdobyła się matka aby dziecko wychować oraz udowadnianie dziecku, że nie jest dość troskliwe, czułe i kochające. Prawda jest jednak taka, że dziecko nigdy nie będzie dla toksycznej matki dość kochające i czułe – nie, jeśli będzie miało jakiekolwiek własne pragnienia i własne zdanie. Toksyczna matka chce podporządkować sobie dziecko, przeżyć za niego jego życie, wejść w jego rolę. Aby zadowolić matkę, dziecko musiałoby więc zrzec się w pełni swojego życia.

Osoba, która da się zdominować toksycznej matce nie założy własnej rodziny, a nawet jeśli jej się to uda, nie trwa to długo – partner nie wytrzyma konkurencji w postaci teściowej, nie będzie w stanie żyć w toksycznej relacji i odejdzie. Jeśli pojawi się dziecko, to toksyczna relacja ma spore szanse na przeniesienie się na kolejne pokolenie.

Jak sobie radzić z toksyczną matką?

  • Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie toksyczności relacji jaką mamy. Jeśli wiemy, że jesteśmy manipulowani, że staliśmy się ofiarą, możemy zacząć działać.
  • Musisz zacząć stawiać granice – nie jest to proste – matka będzie bronić tego co już osiągnęła, będzie próbować przymusić cię abyś na powrót stała się jej grzeczną córeczką czy ukochanym synem. Pamiętaj, że matka nie rozumie tego, że ty masz problem z waszą relacją.
  • Stawiając granicę musisz być silna i odporna – nawet jeśli matka będzie stosować szantaż emocjonalny – jeśli się złamiesz- przegrasz walkę o własne życie.
  • Staraj się zrozumieć swoją matkę– toksyczne matki nie są takie dlatego że są wredne lub nie kochają swoich dzieci. Ich zachowanie wynika z lęku, niepewności, samotności. Rozumiejąc mechanikę działania matki będzie Ci łatwiej uwolnić się od toksycznej relacji.
  • Nie krzycz i nie reaguj emocjonalnie – na tym właśnie bazuje poczucie winy – jeśli wykrzyczysz że masz prawo do własnego życia, szybko doświadczysz poczucia winy („jak to tak na biedną starą matkę krzyczeć!”) i z twojego postanowienia odcięcia się nie pozostanie nic – zamiast działać pod wpływem emocji staraj się więc działać racjonalnie i spokojnie, tak abyś sama siebie nie wpędziła w poczucie winy.
  • Niekiedy toksyczne matki uniemożliwiają jakiekolwiek prowadzenie własnego życia – jeśli nie jesteś w stanie poradzić sobie z relacją mimo prób, może warto rozważyć opcję bolesną ale niekiedy jedyną- oddalić się fizycznie od matki.

Toksyczne relacje można uzdrowić samemu, ale łatwiej zrobić to przy pomocy terapeuty. Jeśli więc chcesz pracować nad sobą i uwolnić się od swojej matki oraz stać cię na psychoterapię, zawsze warto taką opcję rozważyć.

Popularity: 100% [?]

578 komentarzy »

  • Aligo pisze:

    Trawa! Czytając Twoją historię skóra cierpła mi na grzbiecie, miałam łzy w oczach i serce w gardle, bo przeżyłam cos podobnego. Mam 56 lat i mimo wielu doświadczeń życiowych nie moglam sobie długo poradzić ze swoją matką. Wierzę Ci, że tak się zdarzyło jak opisujesz i przeżywam twoją bezradność.
    Zadajesz pytania, na które znasz odpowiedź. Ja tylko mogę Ci wykrzyczeć, że jeśli odprawisz swoją matkę do Polski- obojętnie jakim sposobem masz moją pełną akceptację.
    Obmyśl jakiś plan skuteczny i nieodwolalny.
    Moim zdaniem Patrycja ma 100% racji.
    Na pocieszenie Ci powiem, że w Polsce Twoja rodzicielka znajdzie zaraz inny obiekt do gnębienia w zasięgu ręki, ale to już nie będziesz Ty.
    Pomagać? Uważam, że jeśli potrzebuje pomocy, to można pomóc, ale z daleka, nigdy razem.
    A oto moja historia (w dużym skrócie), bo to co przeżyłam to koszmar.
    Nie jesteśmy winne, że życie naszych toksycznych matek jest nieudane z jakichś tam powodów. Bardzo trudno jest zrozumieć jak można niszczyć własne potomstwo, ale niestety tak bywa. Pamiętam, że mając dwadzieścia parę lat przeplakałam jakieś następne nieporozumienie i stwierdziłam, że moja matka nie musi mnie kochać. Będę żyć bez tego. Mój brat mieszkał z nią, samotny – uzależniony od 18 roku życia od alkoholu . Tata zmarł wcześniej-10 lat temu, a dwa lata temu brat (53 lata). I wtedy zabralam matkę (80 lat)do siebie,również jej samotną siostrę. Dwie babcie dostały swoje piętro, osobne pokoje, kuchnię i łazienkę, taras na śieżym powietrzu. Babcie nabierały sił, niestety wraz z upływem czasu życie w domu stało się nie do wytrzymania. Póki krytykowały mnie i męża, urządzenie domu, czy ogród, naszych gości, sąsiadów,znosiliśmy to dzielnie. Gorzej jak zaczęły „tykać” odwiedzające nas nasze dorosłe już dzieci (które jak twierdzą bardzo kochają !?), a nawet jedynego prawnuka. Jednym słowem wszystko źle. Monopol na rację mają tylko one. Teraz wiem, że opowieści o czarownicach z Łysej Góry nie są wyssane z palca, a dodam jeszcze, że rodzina była uważana za wielce szanowaną.
    Wiele przecierpiałam, a nie wiedząc jak rozwiązać tę sytuację i odzyskać spokój, chciałam z mężem wynająć kąt gdzieś w mieście i wyprowadzić się z własnego domu. Nerwowość, brak snu, skoki ciśnienia- w końcu przestraszyłam się, że doprowadzimy do ruiny nasze zdrowie i życie. Szczęśliwy dla nas zbieg okoliczności sprawił, że obraziły się na nas. Mama stwierdziła, że wraca do siebie (na szczęście nikt nie kupił jeszcze jej mieszkania). Jaka ulga!!! Nie zatrzymywałam. Po fakcie okazało się, że groźba wyprowadzki to miał być straszak na mnie, a ja miałam się ukajać i prosić o pozostanie. W trakcie rozmowy (która odbyła się po około 3 tygodniach ciężkiego milczenia) powiedziałam, że nie możemy mieszkać razem, musimy coś postanowić, bo będziemy w ciągłym konflikcie. Ona na to: „To ja już nie mam córki” i trzasnęła drzwiami. Żadnej rozmowy, żadnego konstruktywnego rozwiązania.
    Uwolniłam rodzinę. Minęło pół roku, a my jeszcze liżemy rany. Mąż mi mówi, że jeszcze ma lęki, że jeśli coś robi, to zaraz usłyszy krytykę. A tu cisza. Odzyskaliśmy życie.
    Myślę o tym wszystkim często, szukam przyczyny dlaczego tak się stało. I chyba już wiem. To nieodparta i ciągła potrzeba akceptacji przez matkę, to tęsknota za tym , żeby usłszeć „Jaka kochana jesteś córeczko”. Teraz wiem, że choćbym stanęła na rzęsach, to nigdy jej nie dogodzę. Teraz już nie chcę jej dogodzić, o mało nie zniszczyłam przez to wszystko rodziny.
    Fakt, martwię się o nią, ale na razie radzi sobie świetnie.
    Jeśli kiedykolwiek moja matka będzie potrzebowala wsparcia, to postaram się jej to zapewnić, ale nigdy już razem!
    Jeśli czegoś żałuję, to tego, że w ogóle mi taka myśl przyszła do głowy, żeby matkę i ciotkę do siebie sprowadzić. Niepotrzebne było to obnażenie złych uczuć, żyłabym do dziś z przeświadczeniem, że mam dbającą mamę i dobrą ciocię. Pomagaliśy im przecież zawsze na każde zawołanie.
    Aligo.

  • ziutka pisze:

    dziekuje ze tu trafiłam, to sa opowieści z mojego zycia, długo nie mogłam zrozumiec co się dzieje z moja matką, zamiatałam raczej problem pod dywan mysląc,że pomogą jej jakieś tabletki czy kolejna wizyta u lekarza, których była i jest ciągła pacjentka- wszystko odkąd sięgam pamięcia ja bolało, a to nózka, a to główka, a to brzuch, a kolejne badania nic nie wykazywały groźnego, a ma 64 lata)z normalej kobiety potrafiła przeobrażić sie w minucie w obrażoną babę, z która nie dało sie porozmawiać, na pytanie moje co jej jest odpowiadała „i miej tu dzieci”, „łyżki wody ci nie podadzą, jak będę chora”, ‚do kościoła nie chodzą”, „jak świnie”, a było takie nabożeństwo, a inne było i nie poszły”, wstyd, co ludzie powiedzą itd. mogła by kazania pisać, katoliczka z Koziej Wólki, „wyjde z tego domu, na nogach pójde, obcy mnie przyjmą, wyrzućcie mnie, wyląduję w szpitalu itd. najgorsze jest to że zaczęła nakręcac moje dzieci, zaczeła prawic kazania moje córce, takie blabla bla, jak mnie nie było, a dziecko potem z płaczem mi opowiadało że ona nie chce tego słuchać, wtedy zrozumiałm że trzeba iśc po pomoc, bo z wiecznie marudzącą, niezadowoloną babą nikt nie wytrzyma. jest to ciężkie właśnie teraz jak pisze te słowa, to mamusia mnie „karze”, 4 dzień sie domnie nie odzywa, nic nie je, taka jestem niedobra, przezemnie ona padnie zgłodu, jak jej dałam wczaaj zupe, to się zaczeło, że odejdz ode mnie, tym asz swojarodzine, niech ci druga matka(tj teściowa- a mam naprawde fajną)zastapi matkę, „po co ja ci jestem, wyrzuc mnie z domu”, zaczeła pakowac jakieś rzeczy, przekładac tysiąc razy zdjęcia, apropo zdje robi je namiętnie chwalac sie jak ja dalego zaszłam, jak jest cudownie, wszyscy sie kochaja, a w domu robi piekło, przed ludzmi wstyd, nikt sie nie może dowiedzieć, a w domu hulaj dosza, i chyba mnie tak wyszkoliła ze wstydziłam sie komukowiek mówic ze cos mi sie nie podoba, że czuje że cos jest nie tak. jak zył tato, nie doczuwałm takich probemów, bo terz zrozumiałam że on brał na siebie te wszystkie jest stany, marudzenia, problemy, nie odzywanie sie jej przez 2 tygodznie, a jak jego zabrakło, to zostałm ja do manipulowania.Boże, jak mi go brakuje.
    Rozpisałam sięwiem, ale to przynsi ulge, postaram sie odezwać, bo juto umówilam wizyte lekarza, ona nic otym nie wie, lekarz przyjdzie do domu, moze ja skieruje na jaką terapie, czy cos,ona zobcymi lepiej umie rozmawiac niz z własna córką.

  • ziutka pisze:

    przepraszam za błędy na końcu tekstu, ale boje się, że myśli mi uciekną i nie zdążę ich zapisać

  • szarlotka35 pisze:

    hej
    Dziewczyny..jak udowodnic partnerowi ze ma toksyczna matke?u mnie tesciowa to toksyczna kobieta,ktora manipuluje synkiem mamisynkiem na lewo i prawo..a On tego nie widzi.

  • Ja pisze:

    Kasiek- dzięki za ten wpis! Ja za dwa miesiące się wyprowadzam! Dopiero skończyłam studia. Szukam obecnie jakiejkolwiek pracy i na swoje. Bo 24 lata, tkwienia w tym to za dużo. Myślałam, że to ze mną coś nie tak. Nie mogę całe życie wierzyć w te jej słowa, jaka ja beznadziejna. Też skończyłam dwa kierunki, ale teraz pora na 3 kierunek. Mój kierunek, moje życie. Przejrzałam na oczy, kiedy poznałam kogoś wyjątkowego, a ona mi zabroniła. To, że zabraniała mi koleżanek- przeżyłam. To, że zabrania mi jego, bo chcę, abym była z synem jej koleżanki, od tak po prostu, bo ona chce- to już przegięcie. Dość tego! Nie jestem głupkiem, debilem etc.- jak do mnie mówiła. Jestem wiele warta i we dwoje na pewno damy radę. Mam niewiele, bo przez czas studiów pracowałam dorywczo. Nikt nie miał od początku wszystkiego. Może się kiedyś dorobię. Chcę mieć spokój i czuć się kochana, a nie poniżana. Pozyskam wartość siebie, której nigdy nie miałam. Jak już będę wiedzieć ile jestem warta, to i lepsza praca się znajdzie. Póki co nadal czuje się jak śmieć i nie wypadam dobrze na rozmowach. Wierzę, że to nadrobi;) Pozdrawiam

  • Dobra dusza pisze:

    Powodzenia „JA”.Walcz o swoje,nam sie to nalezy.Tak trzymaj!

  • Gosiek pisze:

    uff… a myślałam że tylko ja mam problem. o generalnie bałam się przyznać i zawsze było mi wstyd że muszę kłamać na temat własnej matki. moja to mistrzyni pozorów. gdybyście ją poznali to nigdy w życiu byście nie pomyśleli jakim portafi być potrworem. niszczy mnie psychicznie od 30 lat. zawsze porównywała mnie z moimi kuzynkami, kuzynami, dziećmi sąsadów…i chociażbym staneła na głowie nigdy nie jestem w stanie dogodzić jej ambicjom. dla przykładu – na mautrze dostałam celujący z ang a moja matka gdy do niej zadzowniłam żeby się jej pochwalić jakby od niechcenia powiedziała- to dobrze ze masz to już za sobą, nie? poczułam jakbym dostała w twarz. zresztą nie raz dostałam po gębie. oczywiście zawsze zasłużenie… odkąd pamiętam musiałam sobie radzić sama, za siebie i młodszą siostrę której zawsze trzeba było pomagać- bo jest młodsza i to jest mój obowiązek. ona fakt- nie zaprzeczam- rozkręcała interesy, nigdy nie było jej w domu a jak już była to zamiast spędzać z nami czas tylko mnie i moją siostrę strofowała, że kiepsko posprzątane( jak dziecko w wieku 7-8 lat może posprzątać perfekcyjnie cae mieszkanie?) ze obiad się przypalił albo nie wyszedł, że sąsiadów córka to potrafi ciasto upiec a ja nie, że szlaczki źle w zeszycie postawiłam itd itp. jak jej ideały padały jeden za drugim( a to się sąsiad zaćpał, a to kuzynka niespodziewanie zaciążyła) to zaczeła napuszczać mnei i moją siostrę przeciwko sobie a później się żaliła naokoło że my takie niewdzięczne córki jesteśmy bo się nienawidzimy. do dziś dzień nastawia nas przeciwko sobie… ja ułożyłam sobie życie, znalazłam sobie fajnego faceta, mamy super synka, sama znalazłam sobie pracę generalnie staram sę sobie radzić jak potrafię a moja siostra- w tej chwili córusia mamusi- mama już jej kupiła działkę, w lanach ma przepisanie firmy na nią, i ciągle ją tłumaczy- bo przecież nie jest winą mojej siostry że ona nie może znaleźć pracy- przeceż nie będzie robiła za 900 pln. i nie trafia że ja zaczynałam z pensją 600 pln i że wielu ludzi za te 900 pln dałoby sobie flaki wypruć… próbowałam siostrę wkręcić do mnie do pracy( głupia ja) ale moja siostra na rozmowie zaczeła stawiać warunki jak ona może a jak nie pracować…
    matka zawsze wyzywała mnie d najgorszch, nie pamiętam żeby kiedykolwiek mnie przytuliła, powiedzała ze mnie kocha. wnuczkeim też nie potrafi się zająć, bo ona jest zmęczona, ma takie ulubine powiedzonko- jak sie chciało mieć dzieciątko to trzeba mieć teraz świątko- czy jakooś tak- chodzi generalnie o to ze jak twierdzi jej nikt nie pomagał( oczywiście pamiętam jak jej teściowa się nami opiekowała ale oa tego już nie pamięta) i że ja też nie powinnam oczekiwać że ona się będzie moim dzieckiem zajmować. jak już se zdaża zw sytuacja awaryjna że potrzebujemy pomocy bo musimy coś załatwić to zazwyczaj do naszego maluszka przyjeżdza mój tato. żeby pozbyć się problemu opieki nad naszym synkiem jak chciałam wrócić do pracy to wymyśliła żebyśmy”zatrudnili” teściową. a póżniej mi wypominała jak teściowa też miała swoje jakieś niezaplanowane wyady że skoro teściowej płacę to pwinnam wymagać żeby była na każde zawołanie. teraz jestem w drugiej ciąży- niestety nasz maluszek urodzi się chory- dziś matka powiedziała mi że to moja wina bo za bardzo się nakręcam. dziś jej w kilku sprawach powiedziłąm co myślę i tak sobie wytłumaczyła całą sytuację że jak widać wasne dziecko wprowadziłam w chorobę. to wcale nie jest jej wina… no a oprócz tego to źle wychowuje synka. najpierw było że dziecko głodzę bo mam za małe piersi i na pewno mam za mało pokarmu ( a młody był na prawdę pulpecik), później mi wmawiaa że dzecko ma pewnie jakąś wadę bo nie raczkuje, ona wie najlepiej że z dzieckiem nie wychodzę na spacery, że na pewno malca trzymam przy otwartym oknie i dlatego jest chory itp a u naszego malca nie pamiętam kiedy była… nawet na urodziny się nie pofatygowała bo przeceż była zmęczona po pracy….
    mam jej serdecznie dość a najgorsze jest to że mimo wszystko czasem jej potrzebuje… ze dzownie do niej, że staram się jej ciągle przypodobać( chociaz miewam okresy buntu). a ona tylko i wyłącznie potrafi krytykować….
    boje się że będe taka sama…

  • Sarath pisze:

    No rzeczywiście z życia wzięte

  • Gosiek pisze:

    wiecie co- wczoraj przy kolejnej rozmowie z moją mamą powiedziałam jej co mnie boli, że to co ona opowiada to stek bzdur
    ( ze ja to na pewno ją oddam do domu starcow, że ja bym się dla niej nie poświęciła itd) że jak matka może coś takiego swojemu dziecku mówić a ona na to że to moja wina że ona tak mówi bo to ja się odsunełam od rodziny bo się wyprowadziłąm z domu( w wieku 19-u lat) gdy zapytałam gdzie wtedy ona była( bo przecież pomogła mi w wyprowadzce i się nie sprzeciwiała) stwierdziła ze ja zawsze stałam z boku… nie wiem co to ma znaczyć. powiedziłam jej że owszem nie wtrącam się od dłuższego czasu w to co ona robi bo i tak nie słucha tego co mówię, wręcz postępuje odwrotnie gdy pyta mnie o „poradę”. Oczywiście po raz kolejny usłyszałam że to moja wina że dziecko będzie chore i że mój synek jest nermowy z mojej winy( a wcale nie jest), że mam fatalnego męża który jest wobec niej niemiły i opryskliwy( nie prawda!-nigdy jej złego słowa nie powiedział)a gdy zapytałam w którym momencie nój mąż był dla niej niemiły stwiedziła że ona nie musi mi się tłumaczyć?!?!
    na zakończenie rozmowy stwierdziłą ze w takim razie ona nie widzi potrzeby żebyśmy się ze sobą kontaktowały, i że jak będę miała kiedyś ochotę to mogę do niej zadzwonić bo ona do mnie nie będzie dzowoniła soko jestem taka.
    czy mnie się wydaje czy to kolejny szantaż emocjonalny? wiecie- wczoraj po raz pierwszy od bardzo dawna przespałam całą noc, w spokoju. bo do tej pory ze stresu i nerwów potrafiłam obudzić się o 3 nad ranem i nie mogłam już zasnąć probując dojść do tego co jest nie tak w moich relacjach z matką. wiadomo nikt nie jest idealny i ja tez mam swoje wady ale ta kobieta po prost rujnuje mnie psychicznie. teraz gdy ze wzglęu na chore dzieciątko potrzebowałabym jej wsparcia niestety otrzymuję kolejną porcję krytyki i wyrzutów nie wiadomo za co.
    moja matka ma taka zasadę- jak sie stresuje to musi się wyżyć na kimś- zazwyczaj jestem to ja lub ojciec, żadziej moja siostra- chociaz jej tez się obrywa za nic. co do ojca to całe życie robiła z niego potwira, że on jest leń, nierób, że nie można na niego liczyć, że nie nadaje się na ojca itp. moje kontakty z ojcem były rzez to „upośledzone” i dopiero teraz widzę jaką jemu wyrządziła tym krzywdę. można by pomyśleć po tym co piszę że nie są ze sobą- nic bardziej mylnego- nadal są małżeństwem, tylko moja matka nie mogłaby znieść gdybyśmy z siostrą były z ojcem zżyte…
    tak czasem myślę że ona jest chora, że powinna zgłosić sie do jakiegoś lekarza.

  • Gosia pisze:

    Heya,
    Czy ktoś może zna jakąś publikacje lub artykuł,
    „jaka jest matka toksyczna”. Wszystko co znalazłam
    to wypowiedzi jak sobie z tym radzić, ale ja potrzebowałabym
    coś co mogłabym dać do przeczytania mojej matce żeby mogła się zastanowić nad swoim postępowaniem.
    Ja jestem singielką, uważam że dobrze radzę sobie w życiu,
    wybudowałam dom poza miastem no i wzięłam pod opiekę moją mamę
    do tego domu. To był mój największy błąd życiowy. 🙂 Ale jakoś sobie z tym radze po za tym że działa to strasznie na psychikę.
    Każda próba powiedzenia jej że nie powinna tak czy inzczej robić kończy się fiaskiem i wielką kłótnią. Pomyślałam że może jeśli byłoby coś dobrego do poczytania o niej dla niej to może jakoś to by podziałało.
    Pozdrawiam

  • Agnes pisze:

    Cześć dziewczyny, to przykre, że mamy takie problemy z tak bliskimi osobami jak matki. Ja się często denerwuje, gdy slyszę te obelgi. I to dlaczego? Dlatego, że smiałam mieć własne zdanie i odezwać się w trakcie monologu? I ten psychiczny szantaż … powiedziała nie mnie tylko babci, że tylko tak dalej to zwolni mi mieszkanie. nigdy nie dybałam na rzeczy materialne. Ja tylko chce miec prawo do własnego życia. najśmieszniejsze jest to że mi orzytakuje, że mówi ze mam do tego prawo, tylko jak?

    Nie znosi mojego chłopaka. jego osoba jest pretekstem do bardzo niewybrednych komentarzy i obelg. Mówi że nie znam życia. A w życiu trzeba zaryzykować i zawierzyć jakiemuś mężczyźnie. Mieć prawo spędzać z nim czas.

    A najbardziej co mnie rozsmieszyło … Usłyszałam, że nie jest gotowa być babcią. I nie będzie zajmować sie moim dzieckiem, bo tesciowa daleko. Ja tego nie oczekuję, nie wiem nawet czy jak dojdzie co do czego to jej pozwolę być z moim dzieckiem. Podobno matkom trudno zaakceptować, oczywiście tym co nie wymuszają wnucząt. Pozdrawiam Was wszystkie

  • danuta pisze:

    …..a możeby tak po ludzku , poprostu wypowiedzieć -za co nie lubię matki?-może jest moim wyrzutem sumienia, czyli postępuję źle i potrzebuję usprawiedliwienia przed sobą? toksyczna bo stara się uchronić ciebie przed błędami , które sama popełniała w przeszłości? …..tak zwyczajnie z matczynej miłości?……pomyśl , zanim ocenisz!Zwykłej miłości , nie toksycznej. Może to ty jesteś toksyczną , złą córką?……pomyśl…będziesz matką , lub już masz swojego małego skarba….i co jak różnica pokoleń spowoduje ,że to maleństwo nazwie ciebie toksyczną , ?…..i co ? pomyślałaś/

  • Pola pisze:

    oddaj ja do domu opieki i tyle, to jedyne rozwiazanie.

  • Aligo pisze:

    Danuta, chyba nie dość uważnie czytalaś wypowiedzi na blogu. Czy była tu mowa o nielubieniu matki? – przynajmniej w dotychczasowym życiu, w tym życiu, które w konsekwencji doprowadziło nas na ten blog. Budzimy się ze snu, w ktorym wszystko podporzadkowane było matce. Spotkały się tu osoby, dla których matka jest osobą niezmiernie ważną – inaczej miałyby ją „gdzieś” i poszłyby swoją drogą bez tych „wyrzutów sumienia”, o których wspominasz. Nie szukałyby pomocy i podparcia psychologicznego na forum.
    Wyrzuty sumienia nie sa tu jednak związane z tym, że naszym matkom zrobiłyśmy coś złego. Przede wszystkim jest to związane z „chorym” uzależnieniem od nich. Niektóre z nas zerwały już tę „chorą” więź, inne dopiero do tego dojrzewają. Dlaczego to robią? Żeby ratować siebie, swoje życie, swoje rodziny, swoje wewnętrzne „ja”.
    Mnie już nie trzeba chronić przed błędami, jestem na to za stara, kilka lat temu zostałam babcią. Staram się kochać własne dzieci i wnusia w taki sposób, żeby nie robić im krzywdy. Nie krytykuję, obserwuję, słucham, chwalę za cokolwiek i powtarzam im czesto, ze je kocham.
    Gdybym nie pracowala nad sobą byłabym pewnie taka krytykancka w stosunku do bliskich (i nie tylko) jak moja mama. Popełniłam oczywiście wiele błędów, ale w porę się opamiętalam. Dużo nauczyły mnie dzieci, wystarczy je słuchać i myśleć.
    Czy znacie to uczucie, gdy mama nie odzywa się do małego dziecka przez kilka dni? I gdy małe dziecko, nie mogąc znieść ciężkiej atmosfery w domu przeprasza w końcu, chociaż wie, że to nie jego wina? Czy zacie to uczucie, gdy zwracacie się do matki o coś ważnego dla Was, a ona „nie przeszkadzaj” – bo właśnie leci następny serial w telewizji? Czy wiecie jak to jest po raz kolejny dostac kopniaka emocjonalnego?
    W stosunku do siebie znosiłam to długo, właściwie zawsze.
    Nie zniosłam w stosunku do mojej rodziny. Nie po to chowałam dzieci, żeby je mogła okaleczać psychicznie własna babcia.
    Nie tak jesteś uczesana, jak ty się ubrałaś, nikt mnie tak w życiu nie zawiódł (tekst do wnuka z powodu opóźnienia obrony pracy dyplomowej- po przeczytaniu pisma skierowanego nie do niej), cham jeden, wychodzi i nie mówio gdzie (to o moim mężu) – itd. itd.
    Czy to matczyna miłość? -raczej jej brak.
    Czy to różnica pokoleń? -raczej narzekalstwo, złość i brak wyrozumiałości, to niszczenie własnego gniazda, że nie wyrażę się bardziej dosadnie.
    Tak, jestem złą córką, bo nie chciałam mieszkać z własną matką.
    Ale martwię się o nią, będę czuwać jak zawsze.
    Pozdrawiam.

  • Gina pisze:

    Pamiętajmy o jednym ważnym fakcie, jest możliwość, ze przeniesiemy chore relacje na nasze dzieci. Oczywiście, rozpoznanie toksycznej relacji z matką to dobry krok, jednak to właśnie tylko znamy z domu.
    Przypomina mi się tu stara mądrośc ‚ Stajesz się tym czego nienawidzisz’. Powodzenia w relacjach we własnych rodzinach .
    Pozdrawiam!

  • Ewuś pisze:

    hej
    dawno mnie nie było…ale jestem z potwornym nastrojem…kolejna awantura mojej may o co? nie mam pojęcia…wróciłam z pracy po 14stu godzinach i nagle pretensje o mojego chłopaka że chce mu dorównać, ze się zmieniłam w zachowaniu(JAK ZAPYTAŁAM W CZYM KONKRETNIE USŁYSZAŁAM ŻE WE WSZYSTKIM ALE NIC KONKRETNEGO) wziełam pensje ponad 1500zł to względem mojej may jest za mało i awantura, potem wsciekła się jeszcze bardzij bo jej nie oddałam kasy. Później doszły wyzwiska bo dostałam kiedyś tulipany od mojego chłopaka to usłyszałam że jestem bardzo tania. Ze sprzedaje się za byle jakieś tanie kwiatki. Moja mama nienawidzi go bo jest brzydki jak twierdzi tylko czy z ładnej miski się najee człowiek?? uznała że ja go zostawie kiedyś że marnuje sobie życie. Później zaczęła mnie wyzywać od dziwek, kazała mi spierdalać. nigdzie nie wychodze z domu bo boje się awantur. Ja już tak nie moge mam dość tego życia…

  • Sachnet pisze:

    Ewuś ja mam podobnie z prezentami od faceta.Jak dostałam burszytnek z nad morza ,to sie wydarla ,ze takie byle gowno mi przyniosl,i ze nie stac go na cos lepszego.Uznala, ze mnie nie szanuje.Dopiero jak dostalam cos drogiego to zamknela sie,bo nei wiedziala co powiedziec.Widzialam,ze szlag ja trafia.A moze zazdrosc?Nie wiem.
    Moja matka stosuje swoja metode co do mojego wychodzenia..Bardzo brutalna.Nie powie wprost tylko czuje jej karcący wzrok na sobie,pełen pogardy dla tego co robie.Ona nie uznaje spontaniczego wyjscia,tylko odrazu slysze ,że pewnie juz do niego lece,że jestem dziwką na telefon,że jestem na kazde kiwniecie itd .Nie wiem co z tym zrobic..

  • wika pisze:

    witam
    cieszę się,że nie jestem sama. Nie jest i u mnie ciekawie – ile razy słyszałam idąc do chłopaka że się puszczam itp. a jak dostałam od niego prezent na urodziny to mi mówiła że mam pewnie sponsora a gdy szłam ze znajomym gdzieś na kawę usłyszałam „nie idź z nim od razu do łóżka” – zatkało mnie wtedy po prostu bo nie jestem taka. Cały czas słyszę że robię jej na złość i celowo ją denerwuję. Wszystko co robię i mówię jest źle , wg niej każdy zachowuje się poprawnie tylko nie ja. Zawsze jak wracam późno skądś zaraz jest przemówienie bo ona nie śpi a ja się tłukę w łazience. No i podobnie jak inni wiecznie muszę się tłumaczyć gdzie i z kim idę po co i dlaczego , kto to jest. Skończyłam ciężkie studia i postrzegana jestem przez nią jako osoba która ma ją za nic bo ona ma liceum – tak nie jest i nigdy takie myślenie nawet mi do głowy nie przyszło… Pozdrawiam

  • alexia pisze:

    Własnie siedze i płaczę.Mam dość.Dość mojej matki…Dość ciągłej krytyki i lęku że to co zrobię albo powiem nie spodoba jej się.A mam 36 lat.Mogłabym mieć 100 a i tak czułabym sie jak mała dziewczynka.Horror zaczął sie jak poznałam mojego obecnego męża.Może nie tak odrazu ale po jakims czasie bo na nieszczęście a może szczęście Karol nie należy do facetów którzy siedzą cichutko i tylko przytakują.Ma swoje zdanie i potrafi o nie walczyć a to niestety jest duzym problemem dla mojej matki.Wyprowadzka z domu była istnym horrorem,a to mieszkanie wynajelismy za daleko bo jak cos sie stanie to nie zdązymy na czas(tata jest po zawale a mama po mini udarze)a to jak sobie damy radę itp.Najlepiej żebym mieszkała co najwyżej klatkę obok,żeby w razie czego jak pogotowie być do dyspozycji jak coś im sie stanie.Kłótnie żale i pretensje.A żeby było smieszniej to na poczatku chcieliśmy zamieszkać z rodzicami zamiast płacic za wynajęcie żeby móc odłozyć na wesele.Niestety moja matka odrazu powiedziala że nie chce jakiegos obcego faceta w domu,jest za ciasno ,tata chodził na nocki,a tak wogle chcą mieć spokój.No to go mieli.Niestety tata stracił pracę przeszedł drugi zawał i zaczęły sie przez to problemy finansowe rodziców.I co wtedy się stało?Dostalismy propozycje nie do odrzucenia/Wspólne zamieszkanie.My tego juz nie chcielismy bo dobrze nam było samym a wogle to nie wyobrażałam sobie jak mam teraz to wszystko co mamy do czego doszliśmy przez rok wcisnąć w pokoik 2 na 3.Perfekcyjna gra na moim sumieniu i uczuciach przez moja mame doprowadziła do tego że Karol miał dość i zerwał ze mną ja wylądowałm z ogromną depresją u psychiatry a potem u psychologa,a u rodziców i tak nie mieszkałam tylko kątem u koleżanki.Na szczęście jestetśmy razem z Karolem który został moim mężem ale horror trwa nadal,pretensje o wszystko,sami finansowalismy wesele bo niestety rodzice woleli kupić nowszy samochód choć poprzedni był dobry i teraz spłacać kredyt niż choc troche mi pomóc.No cóż takie ich prawo.wyszłam z domy tylko z swoimi ciuchami komputerem który i tak użyczam obecnie rodzicom,meble które kupilam zostawiłam im.Ciągle im pomagamy czy finansowo choć i nam jest ciężko,czy też w róznych sytuacjach,opiekowałam sie i tatą jak był w szpitalu i mamą jak była w szpitalu.Miałam na głowie dwa domy.Ale to wszytko widocznie za mało,codzienne telefony czy wszystko ok.Teraz jest bardzo źle.Mój mąż nie zgodził sie żebym nocowała u mamy jak tata idzie do pracy na noc,(mama bardzo sie boi że ją złapie udar i umrze)i teraz jest wojna.Karol jest wyklęty i nie chcą go znac a ja jestem głupią i wyrodna córką bo sie go słucham i nic nie robię żeby to zmienić.Zostawiłam ja na pastwe losu i juz nie chce niczego ode mnie.Zwaliła na moje barki cała odpowiedzialność za swoje zdrowie i życie a ja juz nie mam siły tego udźwignąć.Powinnam całe swoje życie ułozyć według grafiku taty.Dużo mogłabym jeszcze napisać.Ja nawet musiałam przychodzić i wyprowadzać psa wieczorem jak taty nie było bo było jej ciężko.Paranoja.Nie wiem teraz co mam zrobić.Czuje się rozerwana na pół przez matkę i przez męża.Tak bardzo mnie kochają……..:(A moj zegar tyka>Czy będę miała szanse byc też mamą tylko kochająca naprawde?

  • ewuś pisze:

    alexia współczuje Ci bardzo wiem jak to jest gdy się stoi między młotem a kowadłem. Pomyśl jeżeli zaczniesz nocować u swojej matki to ona będzie Cię miała w garści i nigdy się nie uwolnisz. Być może zacznie wymyślać jakieś inne rzeczy żeby zatrzymać Cię przy sobie a co wtedy z Twoim małżeństwem??? Sama pisałaś że udało wam się to posklejać i szkoda aby się rozpadło odpowiedz sobie na to czy wydarowałabyś sobie to? pielęgnuj to co masz a mama jest dorosła i powinna docenić to co dla niej robisz. A robisz bardzo dużo…

  • ewuś pisze:

    dziękuje Ci Sachmet za słowa otuchy:*

  • Sachmet pisze:

    Nie ma sprawy Ewuś :):) milo jest wiedziec,ze jest ktos kto nas rozumie.Nie mowi,ze przesadzamy,ze jestesmy przewrazliwione bo nasze mamusie przeciez tylko chca „dobrze”dla nas;)

  • alexia pisze:

    dziękuję za ewuś że mnie rozumiesz,czasami naprawde mysle ze jestem złą i zapatrzoną tylko w siebie i w swoje potrzeby egoistką.Na szczęście są osoby które przypominają mi że tak nie jest.Dziś byłam u rodziców,sama.To straszne ale nie mieliśmy o czym rozmawiać,choć było tyle rzeczy które chciałabym im opowiedzieć.ale odniosłam wrażenie że to nie interesuje moją matkę.Boże kiedyś ciężko mi było wyprowadzić sie z domu,bardzo ciężko a teraz nie mogę sie doczekać kiedy wyjdę i wrócę do siebie.Pozdrowiam

  • Marianna pisze:

    Witam!
    Nie wiem czy zabrzmi to jak pocieszenie przynajmniej nie zamierzam tego robić,wręcz przeciwnie pragnę wszystki ostrzec przed toksycznymi mamusiami!!!!
    To co przeczytałam o Waszych problemach bardzo mnie poruszyło.Dodam tylko,że to co przeżywacie to namiastka moich przeżyć.Być może nie o wszystkim napisałyście.Pragnę z całego serca Wam poóc.Mnie pomogła moja córka,która widziała co się dzieje.Ja pięćdziesięcioletnia kobieta szantażowana przez toksyczną mamusię.
    Jeżeli matka od dziecka wpaja Ci,że żyje dla Ciebie,pracuje dla Ciebie,jest chora przez Ciebie.Robi wszystko,żeby tobie było dobrze to nie ma takiej opcji,że w to nie uwierzycie.Zostajecie wychowane w takim poczuciu winy,że przez całe życie staracie się przypodobać mamusi.Człowiek robi wszystko żeby mamusia nie cierpiała.Ja durna(tak teraz mogę o sobie powiedzieć)Stawałam na czubku głowy by sprostać jej wymaganiom.Za co nigdy nie usłyszałam dobrego słowa.Podobnie jak każda z Wasza wszystko byłam ganiona,poniewierana ajuż nie wspomnę jakich matka używała obelg w stosunku do mojej osoby.Brzydę się tego nawet napisać.Myłam jej nogi,to szorowałam za mocno.Pranie za mocno wyprałam bo kwiatki na majtkach wyblakły.Jak coś w ogrodzie posadziłam to potrafiła wykopać i powiedziec,że za płytko lub za głęboko.Siedziała rozplaszczona w fotelu i tylko rozkazy dawała.Jak byłam w piwnicy dorzucić koksu do pieca to z pokoju na piętrze wrzeszczała,że nie z tej strony koks nabieram.Ja oczywiście grzecznie odpowiadałam,że postaram się zrobić dobrze.Poniewierała mną jak szmatą.Jak kupiłam chleb to oczywiście zły bo pokrojony itp,itd.Wodę z wanny po myciu nie mogłam spuścić do kanalizacji tylko wynosić do ogródka bo za szybko szambo się zapełni.Prawie z domu nie wychodziła tylko rozkazywała i wszystko miała pod nos podstawione i to żle.Nie pojechała ze mną do sklepu,żeby np buty przymierzyć czy płaszcz.Wolała żebym jej do domku przywiozła ona stwierdziła,że takiego koloru kurtki to ona nie założy i oczywiście leciałam w podskokach oddać zjechana obelgami.Żebym mogła być na jej każde zawołanie i żeby to długo nie trwało kupiła mi auto także po to by móc mnie szantażować jak to ona dla mnie dobra.Po drugie to nie wypada nie mieć samochodu bo co ludzie powiedzą.Tym sposobem wbijała mnie wjeszcze większe poczucie winy i osaczała mnie coraz bardziej.Wiecie,że ja w to bardzo głęboko wierzyłam.Jaką mam wspaniałą mamusię.Powodzi mi się, mamusia autka kupuje.A ona poprostu miała mnie w szachu!!!!.To wszystko w ogromnym skrócie bo dnia i nocy by brakło,żeby napisać wszystko co przeszłam.W szkole w pracy,gdziekolwiek się znalazłam a cokolwiek się stało czułam się za wszystko winna.Dawałam się poniżać bo czułam się tą najgorszą.
    Wspomnę tu jeszcze,że nie tylko mamusi musiałam usługiwać ale też mojemu rodzeństwu.Przywieżć,odwieżć,nagotować pięknie podać usłyszeć parę przezwisk w podziękowaniu,ukłonić się niziutko i jeszcze usłyszeć,że im życie zmarnowałam.Byle alkoholik na ulicy był lepiej traktowany niż ja.Poporostu służyłam za wycieraczkę każdym nogom.Tylko w pracy byłam szanowana,lubiana przez kontrachentów,koleżanki i kolegów.Ja tam poprostu byłam inną osobą.Wesołą, bardzo zaradną.Koleżanki niejednokrotnie brały ze mnie przykład i pytały o rady.Jak ja to wszystko robię.Nie będę pisać bo zabrzmi to jak wychwalanie a nie o tym chcę tu pisać.
    Jeszcze większa gechenna zaczęła się dla mnie jak poznałam chłopaka,który był dla mnie bardzo dobry.Dokonałam cudu.Przełamałam wszystkie mamusi zakazy i nakazy z wielkim lękiem postanowiłam wyjśc zamąż.Tylko możecie sobie wyobrazić jakie przeszłam piekło.Jaki to dziad ten mój chłopak.Rodzina straszna.(może nie koniecznie zamożna,dlatego dziadowska)Jestem pełna podziwu dla mojego obecnego męża,że się nie zraził i nie dał nogi słysząc takie słwa jakie on usłyszał.Np,przyszedł taki sobie wziął.Ja wychowałam a on ma.Oczywiście chodziło o mnie.Wiecie co się ze mną wyprawiało.Jaka byłam rozdarta.Z kościoła nie wychodziłam prosząc Pana Boga,żeby mnie mamusia zrozumiała i nie miała do mnie żalu.Znowu odzywało się poczucie winy.Jezu to straszne co ja robię?Jak mogę tak żle pisać o matce.Przecież ona tak się w życiu dla mnie poświęciła.Chyba nigdy się nie da wyleczyć z poczucia winy.
    Matka nie żyje od dwóch lat a ja dalej żyję pod jej presją.Wciąż się zastanawiam czy mamusia byłaby zadowolona z tego co robię?
    Nie wspomnałm do tej pory o ojcu,bo dopiero teraz zrozumiałam,że on był bardzo dobrym człowiekiem tylko tłamszonym jak ja.Przez matkę przedstawiany był jako najgorszy łajdak,pijak itd.Teraz rozumię,że on nie był najgorszym człowiekiem.Siedział jak pies odizolowany w osobnym pokoju.Tam jadł gotował i siedział w oknie.Zgadnijcie kto by nie uciekł w alkohol?Nic nie dzieje się bez powodu.
    Byłam zła na niego bo kiedy już wyszłam zamąż urodziłam dzieci i wyprowadziłam się to po każdej wizycie w domu kiedy odjeżdżałam on siedział w onie i płakał.Nienawidziłam tych momentów bo żal rozrywał mi serce i całą drogę do domu płakałam równiż ja.Atmosfra była niefajna go mąż nie lubi jak ja płaczę i niepotrzebnie udzielało się to dzieciom.Ciągle myślałm,że muszę tam wracać bo jestem tam potrzebna i tak moje życie przebiegało na torbach i jeżdżeniu.Zamiast zająć się dziećmi,poświęcić im czas to ja zajmowałam się mamusią.
    Zawsze modliłam się,że chciałabym męża biednego byleby był dla mnie dobry i wiecie co?Tak się stało.Jesteśmy 25 lat po ślubie i mąż za mną świata nie widzi.Rozumiem się bez słów.Kochamy się.Razem osiągnęliśmy wiele i żyje się nam nienajgorzej.Tylko ja łąpię się na tym,że chwilami zachowuję się jak moja matka,dyktator.Staram się nie ranić męża bo widzę jak bardzo mnie kocha.Szanuję to.Tyle razem przeszliśmy.
    Dopiero po śmierci matki zrozumiałam co to wolność.Nie wiem ile jeszcze życia przedemną.Chcę się nim cieszyć.Zmieniłam pracę.Jetem z tego powodu bardzo zadowolona bo bardzo cenię sobie kontakt z ludzmi i to co robię przynosi mi satysfakcję.Ludzie wracają do mnie jak bumerang i mimo komplementów jakie otrzymuję nie do końca w nie wierzę bo jakto?Ja tak najgorsza a oni mi tu słodzą.
    Tu z całego serca dam Wam radę.Przeczytajcie koniecznie książkę bardzo mądrej psycholog.(Nazwisko autorki napiszę następnym razem)Tytół”Toksyczni rodzice”Książkę tą dała mi do przeczytania moja córka,za co jestem jej bardzo wdzięczna.Czytając tą książkę płakałam,wrzeszczałam,krzyczałam.Poprostu zrozumiałam,że ja nie jestem niczemu winna,że miałam prawo do własnego szczęścia i pragnę wykrzyczeć do wszystkich kobiet:NIE DAJCIE SIĘ!!!!!BROŃCIE SIĘ.UCIEKAJCIE OD TAKICH MATEK JAK NAJDALEJ.NIE MIEJCIE NAJMNIEJSZYCH WYRZUTÓW SUMIENIA!!!!!!!!!!!!!!!mACIE PRAWO DO SZCZĘŚCIA!!!!!!!!!!!!!
    Wiem co czujecie czytając moje ostrzeżenia.Jaka to ja podła córka.Takie daję rady.Kiedyś jak ktoś mi mówił uciekaj od tej matki ona zmarnowała Ci życie,to ja byłam gotowa zabić kogoś takiego jak może nie mieć szacunku dla matki to podlec.Teraz rozumię co starali się powiedzieć do mnie inni!
    Wciąż jeszcze mam chwile zwątpienia ale walczę,bardzo walczę o szczęście dla siebie i bliskich.Pragnę poraz kolejny ostrzec wszystkie kobiety.Jesteście wspaniałe dobre i ambitne nie obwiniajcie siebie.Zrobię wszystko by pomóc innym.Powiem jeszcze jedno jak już o tym piszecie to jest dobrze bo rozumiecie,że jest nie tak jak powinno.Gratuluję.
    Jeżeli chcecie podzielić się swoim problemem.Piszczie.
    Wiele jeszcze nie napisałam.Jak mojej matce już nie udawało się manipulować mną to zaczęła przekupować moją córkę.Ubliżać mi przy niej dawać pieniążki.Dłuuuuuuga historia.O tym następnym razem.
    Bądżcie dzielne.Walczcie o prawo do godnego życia.Pozdrawiam.

  • Marianna pisze:

    Witam Cię Alexia.Bardzo,bardzo Cię rozumię i Chętnie pomogę Ci uwolnić się od matki tyrana.Nie daj się!!!
    Moja matka umierała od kiedy tylko siegnę pamięcią.Zmarła w wieku 76 lat.Jak tylko wyprowadziłam się z domu to co noc miałam tewlefon.Brzmiało to tak”wiesz ja już dzisiaj umrę,tak żle się czuję.Nie wiem czy jeszcze jutro się usłyszymy.Ty mnie Alexia zrozumiesz co ja wtedy czułam bo przechodzisz to samo.Noc nie noc.Mróz,śnieg ciemna noc wsiadałam w samochód i pędziłąm do mamusi bo może stanie się coś złego i będę miała wyrzuty sumienia.Jak już dojechałam potrafiła powiedzieć,po co tu przyjechałaś?Tylko paliwo marnujesz.Jedż sobie do tego Twojego męża.A rano znowu telefon.Wstałaś już?bo ja leków nie mam.Zapierdzielałam do apteki wyżebrałam leki bez recepty i na sygnale zapierdzielałam do mamusi.Ona w tym czasie chodziła sobie po ogrodzie i jak mnie zobaczyła to się głupio uśmiechała.Do dzisiaj słyszę jej ironiczny śmiech.
    Latałam do księdza radzić się co mam zrobić?Mam być z mężem czy z mamusią bo jak ją zostawię to może umrzeć?Mądry człowiek był z tego księdza.Nie o wszystkich tak można powiedzieć.Wiesz co mi powiedział,że moje miejsce jest przy mężu bo tak przed Panem Bogiem przysięgałam.A jeżeli chodzi o mamusię to niestety śmierć zawsze przychodzi nie w porę i może umrzeć nawet jak tylko na chwilę wyjdę do slepu.Pomyślałam,ile w tym prawdy!Mądrze mi powiedział, nie uważasz?Zaczęłamżyć spokojniej.Ja nigdy nigdzie nie wyjeżdżałam bo mama zaraz wzywała pogotowie i umierała.Dawała lekarzowi w łąpę,żeby ją do szpitala zabrał.Po kilu takich pobytach w szpitalu to póżniej już jej poważnie nie traktowali.
    Strasznie znowu się rozpisuję bo to wszystko do mnie wraca i wierz mi wcale niełatwo się z tego wyleczyć.Dam Ci dobrą radę.Ciesz się życiem.Bądż szczęśliwa,szanuj męża.JESZCZE RAZ POWTARZAM KAŻDY MA PRAWO DO WŁASNEGO SZCZĘSCIA!!!!!!!!!!Postąpisz w życiu żle,popełnisz błąd to też Ci się przyda.Masz prawo popełniać błędy.Czsem kop w tyłek,żeby nie powiedzieć inaczej też się w życiu przydaje.Trzymam kciuki.Walcz.Cieplutko pozdrawiam.Marianna.

  • patrycja pisze:

    Jak dobrze,ze nie jestem sama z tym wszystkim. Sto razy uświadamiałam sobie,ze moja matka dołuje mnie, krytykuje, stale ocenia, osądza a jak jej nie pasuje moje zycie prywatne to nie pyta wcale o nic podkreślając w ten sposób swoją niechęc.Nie mam juz siły. Jestem najnormalniej smutna. Mam dosyc.Jadę do niej i jak słucham co mówi lub nie mówi-to odechciewa mi się nawet o pogodzie rozmawiac.Nigdy nie jezdzę ot tak, porozmawiac. O czym?Zawsze mogę usłyszec słowa krytyki na temat mojego ubioru i stu innych rzeczy.Zastanawiam się jak długo to potrwa jeszcze.Do czasu az zwariuję??Gdy mam jakiekolwiek pretensje o tego typu zachowania-moja mama zawsze mówi,ze jest jaka jest i bym nie próbowała jej zmieniac.Słyszałam,ze całe zycie mi poświęciła.A zresztą nawet nie mam siły pisac o tym co mi poświęciła.Jedno jest pewne-ja gryze sie strasznie, ona mnie traktuje jak małe, czasem niedorozwinięte umysłowo dziecko.Bardzo lubi wydawac opinie-najczęściej krytyczne na temat innych ludzi i ich zachowan. Chyba nigdy mnie nie poparła w niczym. Zresztą wiele razy to co powiedziałam jej w zaufaniu uzyła przeciwko mnie.Tylko jak dalej zyc?Mam zostac sama jak palec dla mamy?Tylko dlatego,ze ona nikogo i niczego nie akceptuje?Tylko dlatego,ze mój obecny partner nie odpowiada jej?Bo za wolno sie zbiera do małzenstwa, bo juz sama nie wiem co on zle robi w opinii mamy.W kazdym razie ona traktuje mnie tak jakbym była sama-nie pyta o niego, nie interesuje ją nic co się tyczy moich kontaktów z tym człowiekiem.To jakiś koszmar.Nawet myślałam by rozstac się z osobą,która kocham.Chyba ze wstydu.Okropne.

  • Marianna pisze:

    Patrycjo napisałam do Ciebie długi list i wszystko mi uciekło.Ponieważ jest bardzo póżno,a muszę wczesnie wstać napiszę do Ciebie w wolnej chwili.Tymczasem mogę Ci tylko poradzić żebyś się nie poddawała.Walcz o siebie.Jesteś wspaniałym wartościowym człowekiem i jak każdy masz PRAWO DO WŁASNEGO SZCZĘŚCIA!!!!!!Nie przeżywaj,nie smuć się ciesz się życiem.Tym,że nadskakujesz swojej mamusi tylko sprawiasz przyjemność a onabędzie Cię jeszcze bardziej poniżać bo to jej sprawia radość rozumiesz to dla niej kolejna porcja adrenaliny.Jeżeli jest to możliwe wyrwij się z tego marazmu.Chętnie Ci pomogę.Ja mam to już za sobą.To baaaaaardzo długa droga.Wyłam,ryczałam krzyczałam kiedy zrozumiałam,że ja jestem dobrym człowiekiem a moja matka złym.W życiu bym tak kiedyś o niej nie powiedziała.Jak bym mogła obrazić taką świętość.Teraz mogę bo zrozumiałam jak zniszczyła mi życie.Myślę,że Ty też kiedyś dojrzejesz do tego by móc tak myśleć jak ja.Kiedyś wychodziłam z założenia szanuj matkę to jakbyś skarby gromadził.Owszem szanuj ale nie daj się poniżać.Wiem jak to boli i serdecznie współczuję.Niczego się nie wstydż.Nie robisz niczego czego mogłabyś się wstydzić.Już wczesniej pisałam.Masz prawo popełniać błędy.Na nich najwyżej się nauczysz.Przepięknych dni Ci życzę.Jak będzie Ci smutno to się odezwij.Cieplutko pozdrawiam.Bądż dobrym człowiekiem.Dobro powraca z nawiązką.

  • lelunia pisze:

    Dla mojej matki zawsze bylam suka. Nigdy nie pilam, nie palilam, bardzo dobrze sie uczylam. mimo to zawsze bylam ta zla w porownaniu z moim mlodszym bratem, ktory palil pil i bral narkotyki. Jak zauwazylam ze moj brat popala (mial 11 lat) powiedzialam o tym mamie. Matka wyjechala na mnie z morda, ze ja jestem klamczucha i ze wymyslam nieprawdziwe historie by go pognebic. Wiec juz wiecej nie wspomnialam o nalogu mojego braciszka. Kilka miesiecy pozniej matka przychodzi do mnie z tekstem: „A ty wiesz, ze karol pali papierosy?” Ja na to, ze wiem i ze juz dawno jej o tym mowilam. Ona na to, ze absolutnie nic jej o tym wczesniej nie mowilam, ze jestem szatanem, bo ukrywam przed nia zlo w ktore karol sie wdal. Wiele razy mi powiedziala, ze widzi we mnie sztana, ze sztan we mnie mieszka. Zabawne, bo moj ojciec tez byl kiedys alkoholikiem, ale odkad sie urodzilam, przestal pic. Wiec matka twierdzi, ze zlo szatan ktory siedzial w moim ojcu, teraz wstapil we mnie i ze ja jestem opetana.
    Ile to razy szntazowala mnie emocjonalnie, ze jesli nie postapie tak jak ona chce to nie da mi pieniedzy na studia. Wzielam wiec kredyt studencki by sie uniezaleznic. latem jezdzialam do wiekszych miast i spiewalam i grzywalam na gitarze by nie musiec prosic ja o nic. Od 19 roku zycia wszystko co sobie kupowalam, lacznie z przedmiotami higieny osobistej, bylo za moje wlasne pieniadze, by nie matka nie miala powodu do terroryzowania mnie. bardzo jej to bylo nie na reke, bo juz finansowo nie mogla mnie szantazowac.
    Wiecznie powtarzala, ze powinna byla usunac ciaze ze mna. ze gdyby mogla cofnac czas to nie zawahalaby sie ani na chwile. Bardzo czesto slyszalam, ze powinnam ja na rekach nosic, bo przeciez URODZILA I WYCHOWALA mnie, a nie jak inne matki, oddala do domu dziecka.
    Wyrzucila mnie z domu jak mialam 24 lata i w moim pokoju za wlasne pieniadze robilam remont. Wlozylam w ten pokoj wszystkie oszczednosci, a jak skonczylam, wyzwala mnie ze jej sie ten remont nie podoba i ze jakim prawem ja smie cokolwiek robic w jej domu. Kazala mi sie wynosic i jak zabierala mi klucz przy drzwiach rzekla: „Zycze ci wszystkiego najgorszego, obys zgnila w rynsztoku”. Nowiutenki pokoj dostal moj braciszek, a ja.. podnioslam sie, wyjechalam do Anglii i zaczelam nowe zycie. Mam swoj dom, partnera i bardzo dobra prace, a to wszystko zawdzieczam sobie, bo od mojej matki nie dostalam nic procz ponizen, bolu i rozczarowan.
    jak bylam nastolatka zawsz mi powtarzala, ze matka jest najwieksza przyjaciolka corki. jak to mloda dziewczyna, wierzylam jej i z wszystkiego jej sie zwierzalam. kazda moja tajemnice obnosila po calej rodzinie – wszystkie ciotki wujki i babcie mieszkaja w tym samym miasteczku. nawet jak mialam problemy ze sprawami kobiecymi to nawet daleki wujek o tym wiedzial. Jak zapytalam ja dlaczego opowiada innym o moich osobistych sprawach, ona na to ” bo w rodzinie nie ma tajemnic”.
    Teraz mamy (mialysmy) kontakt telefoniczny, bo ja jestem w Uk a ona w PL. Czesto mi mowi, ze ja zostawilam i kto sie nia zaopiekuje na stare lata (w miescie ma 3 synow – jeden z nich z nia mieszka). Co kilka lat matka ma jakies urojenia, ze moj ojciec ja zdradza – moj ojciec ma 69 lat, nie ma zebow, ledwie chodzi i walczy z rakiem (nie sadze, zeby w ogole byl zdolny do zdrady). No i wlasnie kilka tygodni temu znowu jej cos odbilo. Nie odzywa sie do ojca, a jak dzwonie do niej (tylko z poczucia obowiazku – od dawna nie mam do niej zadnych pozytywnych uczuc – tak, NIE KOCHAM SWOJEJ MATKI!)to mi godzinami nadaje jaki to ojciec jest okropny, jak ja oszukuje, zneca sie nad nia (to ona nad nim cale zycie sie psychicznie zneca – on nigdy na nia reki nie podniosl), nawet wymysla historie typu ze kiedys widziala ojca z nasza babcia w piwnicy – wydawalo jej sie ze moj ojciec uprawial seks z jej matka – babka ma 92 lata). To jest po prostu obrzydliwe, co ona wymysla. Mam 3 braci – 25l, 46 i 47 lat. Wszystkich sobie podporzadkowala, oni skacza jak zabki przy mamusi, Najstarsi to ja jescze pamietaja jak byla w miare normalna – 15lat temu zanim poszla na emeryture. Oni nie wiedza jak matka sie potrafi zmieniac w domy, jakie maski na co dzien zaklada. Do obcych i gosci jest slodla jak cukierek, jak drzwi sie zamkna to od suk wyzywa. Typowa pani Dulska! Powiedzialam ojcu o tej histori z babka – nie mogl uwierzyc ze matka cos takiego wymyslila, smial sie w glos. Ojciec pojechal z moim starszym bratem na ryby i opowiedzial mu historie z babka – smieli sie razem. pozniej, moj kochany braciszek zadzwonil do mamy i jej wszystko opowiedzial. matka zadzwonila do mnie wczyraj z pretensjami, ze ja obgaduje i upokarzam, uwaga!, ze to ja MANIPULUJE ojcem i przeze mnie jest taka sytuacja u nich w domu!!! No i ze teraz nie chce mniec ze mna wiecej nic do czynienia i chce bym sie odpisala z rodziny. Mnie to juz nie rusza, tak czesto sie to dzieje, ze sie przyzwyczailam, zreszta i tak do niej nic nie czuje bo zabila we mnie wszystkie uczucia.
    A moj ojciec? Byly alkoholik.. czlowiek dobrej natury, ale maloodpowiedzialny i bez wlasnego zdania. Zawsze stawalam w jego obronie – on w mojej nigdy. To dlatego, ze gdyby tylko smial cos powiedzisc, to matka by mu zgotowala pieklo. Zawsze go kochalam i nadal kocham i za nim tesknie.
    Wyobrazacie sobie, ze w Anglii jestem juz prawie 6 lat i jeszcze mnie nikt z rodziny tu nie odwiedzil? Moja matka boi sie przyjechac, bo twierdzi, ze bede sie do niej zle odnosic i wyrzuce ja z domu!!! Boi sie ze postapie tak samo jak ona ze mna zrobila. Dodam, ze nigdy bym jej nie wyrzucila z domu, bo to nie lezy w mojej naturze. Co prawda jej nie kocham, ale szanuje jako czlowieka i moja matke – tak jak nakazuje przykazanie. Teraz jak moj ojciec i ona nie rozmawiaja, moj tato powiedzial mi ze chce mnie odwiedzic, ze zawsze chciala, ale ona mu nie pozwalala. Tak wiec ustalilismy, ze w styczniu moj tatus zawita w moim domu. Bardzo sie ciesze.
    Wiem, ze moja matka mnie nienawidzi – wiele razy mi to mowila. Czasem sobie mysle, ze chcialabym poznac jakas starsza samotna pania i zaopiekowac sie nia, by miec namiastke prawdziwej matki, bo moja to nawet nie jest namiastka. Wiem, ze teraz jak sie do mnie nie odzywa, to chodzi po calej rodzinie i opowiada jaka to ja jestem zla a jaka ona jest biedna. zawsze tak jest. na moje nieszczescie rodzina ma tak zamydlone oczy, ze jej wierzy – chyba. tak na dobra sprawe to ja nie wiem, co moja rodzina o mnie mysli, bo nie podejmuje z nimi takich tematow. Uwazam to za upokarzajace. jestem mila dla wszystkich, zawsze pamietam o urodzinach i nikogo nie oceniam, ani nie wtracam sie w niczyje wybory.
    Anglia jest moja ucieczka, oaza spokoju. Tu sie dowartosciowuje, tu osiagam sukces i nikt mi nie mowi, co mam robic. Jestem z siebie dumna, ze udalo mi sie oderwac czesciowo od tej patologii. Pisze, ze czesciowo, bo te braki rodzicielskiej milosci zostana ze mna na cale zycie. Nigdy nie bede w pelni „normalna”. Jedyne co moge zrobic, to uczyc sie na bledach moich rodzicow i niedopuscic, by moje wlasne dzieci (ktorych jeszcze nie mam) musialy przechodzic przez to co ja.
    Nie jestem do konca szczesliwa i chyba nigdy nie bede. Nie potrafie dobierac sobie partnerow i raczej desperacko lokuje uczucia by czuc sie potrzebna, chciana i kochana. Nie jest to dobre, bo zamiast partnerskia miloscia darze mojego chlopaka braterskim uczuciem, co niestety ale utrudnia zycie nam obojgu. Jestesmy za to ze soba szczerzy do bolu i on wie o wszystkich moich watpliwosciach i przezyciach, a takze uczuciach w stosunku do niego. Teraz mamy wspolny dom i w miare ustatkowane zycie. Czasem klocimy sie bardzo (on jest anglikiem – wiec inna kultura), chcialabym odejsc i sprobowac zycia na nowo, z kims kogo bede kochac prawdziwie. Boje sie jednak samotnosci. W tym zwiazku jestem niesczesliwa ale bezpieczna. Jak odejde zostane sama jak palec, bo przeciez na rodzine nie moge liczyc. Tkwie wiec w tych mijajacych szybko dniach i zastanawiam sie co dalej.. Chcialabym miec dzieci, ale boje sie na nie zdecydowac. Nie chce by urodzily sie w zwiazku, ktory nie opiera sie na wlasciwych zasadach.
    nie mam zadnych przyjaciol, bo nie umiem nawiazywac przyjazni. Moja matka zawsze udawala przyjaciolke. Ja jestem bardzo szczera osoba, za duzo o sobie mowie i to odpycha ludzi, bo ludzie nie rozumnieja moich problemow. Jesli wspomne cos o moich problemach z matka, to inni zazwyczaj uwazaja ze to pewnie moja wina, ze mama jest taka w stosunku do mnie. Ludzie tego nie rozumnieja bo maja normalne rodziny i normalne matki, dla nich nie jest to normalne by skarzyc sie na matke do innych. A z kim ja mam o tym rozmawiac?? kazdy czasem potrzebuje sie wygadac – od tego powinni byc przyjaciele. ja niestety takich nie mam, nad czym bardzo ubolewam.

    Jesli ktos czuje sie samotny jak ja to zapraszam do mojego emaila – lelunia@gmail.com

  • lelunia pisze:

    !!!!!! Pomylilam emaila :

    wlasciwy to: lelunia9@gmail.com

  • alexia pisze:

    Droga Marianno,dziękuję Ci za słowa wsparcia i zrozumienia.Nawet nie wiesz jakie jest to dla mnie ważne,bo nie czuję sie już tak podle.współczuję Ci bardzo bo przeszłaś piekło,ja na szczęście nie miałam tak źle,nawet w połowie.Na szczęście nikt mi nie ubliżał,nie poniżał tak jak Tobie>Moja mama była kiedyś inna,Może dlatego że żyła babcia(mama mamy).Mieszzkała z nami i relacje między nimi były złe,nawet momentami bardzo złe.Babci juz nie ma więc teraz to przeszło na mnie.Teraz widzę że historia lubi się powtarzać.Tak jak babcia wtrącała sie,krytykowała mamę i nieznosiła zięcia,mojego tatę tak mama teraz robi tak samo.Tylko że ja postanowaiłam sie wyprowadzić z domu i nie pozwoliłam na totalną kontrolę nad naszym życiem.Mama całe zycie mieszkała ze swoją mamą i chyba uważa że tak powinno być.Ja niechcę swojemu dziecku robić takiej krzywdy żeby rosło w atmosferze kłótni niechęci i żeby czuło sie tak jak ja między młotem a kowadłem.Kochałam je obie i nie mogłam pojąć dlaczego jest między nimi taka niechęć a czasami nawet nienawiść.Ja pstanowiłam przerwać ten schemat.Dziękuje Ci za słowa pocieszenia,też rozmawiałam z księdzem a także z psychiatrą psychologiem a nawet z pania z poradnictwa rodzinnego i wszyscy mówili,ze każda rodzina powinna mieszkać osobno.Nasi rodzice wykonali już swoje zadanie,społodzili nas wychowali i puścili w świat,teraz naszym zadaniem jest zrobić to samo i nikt nie powinien nam przeszkadzać w tym ani nas rozdzielać tylko jeżeli juz to pomagać.Jak powiedziałam mamie o tym że pani z poradnictwa powiedziała nam ze nie może sie doczekac jak jej córka sie wyprowadzi żeby móc sie zając swoim życiem i pasjami z mężem to mama ja wysmiała i powiedziała że jest wyrodną matką i że nikt nie powiedział że należy po słubie odwracać sie od rodziców i ich porzucać.No cóż chyba mam nie jest w stanie zrozumieć że teraz ja załozyłam swoją rodzinę i to ona jest teraz dla mnie najwazniejsza.Zawsze mogli na mnie liczyć w trudnej sytuacji ale widocznie to za mało.Jak mówiłam mamie o moich lękach że nie zdążę mieć dzieci,lęk przed samotnością to powiedziała że ja szantażuję.To ewidentnie pokazuje jak jest zapatzrona w siebie.Zresztą słyszałam z jej ust rózne komentarze,jak nie mogła wymusić na mnie żebym zostawiła Karola albo żebym postępowała tak jak ona mówi ,to potrafiła powiedzieć że nie będzie mi pomagać w wychowywaniu ani nie będzie pilnowac mojego bachora.Mamo ty proś Boga żebym wogle miała jeszcze dzieci!!!!!Żal mi tylko taty,to dobry spokojny człowiek tylko niestety jest już omotany przez matkę i mysli tak jak ona,ale wiem że zawsze moge na niego liczyć.Mój biedny tata tak jest ustawiony pzrez mamę że po pracy robił jeszcze zakupy i załatwiał wszystko.Mama pomimo tego że nie pracowała to za ciężko było jej wyjśc to sklepu.Zawsze sie kims wyręczyła albo mna albo tatą.Zero znajomych,przyjacół,tylko siedzą w domu czasem pojadą do rodziny.Tylko siedzi i wymyśla czasami takie rzezcy że aż przykro słuchać.Przed ślubem potrafiła sie na mnie wkurzyć za to że szukaliśmy innego samochodu do slubu a nie chcielismy żeby wiózł nas mój chrzestny.Zamiast sie cieszyć że spełniam swoje marzenia o białej limuzynie jaką w końcu jechalismy to miała jeszcze pretensje.Oczywiście wszystkie koszty slubu i wesela pokrywalismy sami.Miała pretensje że ich odsuwamy od wszystkiego,ale jak była potzreba przed samym weselem pomóc w dekoracji sali to mama była bardzo zmęczona i chora a ja wróciłm do domu poźnym wieczorem skonana i zastanawiałam sie przetrwam to wszystko i nie padne na twarz.Panna młoda powinna miec dzień przed slubem na relaks i odpoczynek a ja nie miałam czasu nawet zjeść.no cóż.Dalismy rade i jestem z tego bardzo dumna :)Pozdrawiam wszystkich trzymajmy sie i nie dajmy się.Mamy prawo być szczęśliwi

  • alexia pisze:

    Droga Partycjo rozumiem Cie doskonale miałam podobnie,pamietaj jeżeli sie kochacie to nie pozwólcie na to żeby ktokolwiek Was rozdzielił,walcz o swoje szczęście tak jak to robie,moze byc momentami cięzko ale nie poddawaj sie.Wiem co to jest samotność,długo byłam sama zanim poznałam mojego męża.Znam ten lęk.Czasami wpadałam wręcz w panikę że już nigdy nikogo nie spotkam i nie będę mogła mieć dzieci bo będę juz za stara.Mama nie zrobiła Ci łaski że jak mówi zycie Ci poswięciła.Po pierwsze nie poświęciła tylko wychowywała dbała o ciebie,itd co jest obowiązkiem kazdego rodzica,zreszt ajak sie kocha dziecko to czy jest to poswięcenie czy poprostu miłośc?Ja dla mojego dziecka zrobię wszystko oczywiście w granicach rozsądku ale nie zapomnie o sobie o swoich zainteresowaniach itd.Pewien mądry ksiądz kiedy zapytałam co zrobić jak mama zadaje mi pytania na które nie chce jej odpowiedzieć,bo są to mooje sparwy intymne,to powiedział mi że nie ma takiego obowiązku żeby odpowiadac na każde pytanie mam prawo to intymności i najlepiej powiedzieć”mamo jaki piekny mamy dzien”i urwac temat,Ty tez sie nie zwieżaj ze wszystkiego,jak tak robie mówie mamie tylko o tak zwanych bezpiecznych sprawach,czasem powiem cos więcej i też róznie to później bywa….Pamiętaj w miłości siła,jeżeli twój partner daje ci wsparcie i kocha cie to dasz radę i nie popełnij tego błedu jaki ja popełniłam.Zapłaciłam za to wysoka cene.Nikomu nie pozwól Was rozdzielic.Pozdrawiam 🙂

  • lelunia pisze:

    czy ktos mnie rozumie?

  • alexia pisze:

    Droga Leluniu :)rozumiem i współczuję a zarazem podziwiam.Pomimo wszystko na przekór wszystkim nie zginełaś w tym poplątanym świecie.Rozumiem twoją samotność,ale pamiętaj że nie jesteś sama.Ja na przykład dzieki Wam dziewczyny czuję że nie jestem sama z moim problemem i nikt tak jak Wy mnie nie zrozumie.Tak samo ty Lelunia teraz masz nas i nasze wsparcie.Życzę Ci żebyś i ty znalazła swoja miłość,czasami przychodzi nagle i z zaskoczenia Pozdrawiam 🙂

  • patrycja pisze:

    Dziękuję za słowa wsparcia. Dziękuję.Opisywałam swoją sytuacje juz w poprzednich listach szerzej.Gdy czasem myślę jakie formy szantazu stosowała moja mama a ja się na to godziłam to mi słabo.Najgorsze jest to,ze nie potrafię juz z nią rozmawiac o niczym praktycznie.Tyle razy dopiekła mi do zywego,ze nie potrafię się odblokowac.Najbardziej boli mnie to,ze nie znosi mojego partnera.To takie przykre.Ona stara się byc ośrodkiem opiniotwórczym, zresztą zawsze krytykuje wszystkich. Czasami -co jest straszne-wyobrazam sobie jakby to było gdyby mojej mamy nie było.Tak po prostu, zwyczajnie. No nie wiem-gdybym, była w Japonii.I jest mi lzej. Tak -chcę do Japonii.Nawet gdy byłam chora-powiedziała mi,ze sama siebie zjadam.To przeciez nienormalne tak mówic.Gdy płakałam bo było mi cięzko, mówiła,ze mam iśc do psychiatry, ze jestem niezrównowazona i wykonczę swoje dziecko tym. Gdy kogoś kocham-nabijała się,ze poszłam za głosem serca a ten ktoś i tak ma mnie w d…. bo nie ozenił się ze mną.W święta zaszyła sie pod kołdrą z gazetami oznajmiając,ze tak się napracowała piekąc jedzenie,iz ma dosyc świata.Tak jest zawsze. Chciałam ją zaprosic do siebie ale powiedziała,ze ona nie będzie się „gimnastykowac” i nigdzie nie idzie.Potrafi mi kupic drogie ubranie i dac-tak zwyczajnie.Ja się cieszę.Tylko,ze mamy rózny gust-tutaj nie ma reklamacji.Takie jest ładne a to co ja kupuję to dziadostwo.Chciała bym zobaczyła w sklepie coś co mama upatrzyła na mnie-dowlokłam sie tam po pracy, uznałam,ze jest to najnormalniej brzydkie.Znalazłam coś innego-ładnego-jednak mama oświadczyła mi,ze ona niczego innego mi nie kupi.Bo nie.Obraziła się,ze nie kupiłam upatrzonej przez nią rzeczy.To są myśli jakieś i przypadki, które tak napatoczyły mi się teraz.Ja nie mam siły.Tak zwyczajnie nie mam.Czemu nigdy nie zapyta jak układa mi się z partnerem?Czemu nie moze go zaakceptowac?W takim układzie chyba lepiej siedziec sobie samiutenkiej niz palic się ze wstydu, tak??Przeciez ludzie zyją w róznych konfiguracjach i układach, jeśli jest im dobrze to super.Ja chce jeszcze miec dziecko, planujemy to.Ale co ja powiem matce?Jak to będzie?W tzw. zartach kiedyś powiedziała mi zebym nawet nie próbowała.Pozdrawiam.

  • Marianna pisze:

    Witam Cię Alexia.Tak się cieszę,że się odezwałaś.Widzę,że jesteś na dobrej drodze,żeby uwolnić się od wiecznie nieszczęśliwej mamy.Jesteś najdzielniejszą kobietą na świecie i masz wspaniałego męża.Dobrze,że on jest konkretnym facetem,uszanuj to.Wciąż będę powtarzała,bez końca,że kazdy ma prawo do własnego szczęścia.Super,że rozumiesz sytuację.Nie pozwól nikomu zniszczyć Twojego życia.Nie martw się straszeniem mamy.Nie wierz w to,że Ty jesteś wszystkiemu winna,że matka się poświęciła,żeby Cię wychować to ona wybrała to,że Ty przyszłaś na świat.Nie może cię za to obwiniać i wymawiać,że się poświęciła,żeby Ciebie wychować.
    Jeżeli już udało Ci się pokonać takie wielkie bariery to nie pozwól tego zniszczyć.Pamiętaj spędzaj dużo czasu z dzieckiem i mężem.Oni choć o tym nie powiedzą to bardzo Ciebie potrzebują.Dla mnie zawsze ważniejsza od dzieci i męża była moja mama.Zadzwoniła rzuciła słuchawką a ja w te pędy wsiadałam w auto i prawie na sygnale jechałm do mamusi bo się obrazi.Nie interesowało ją to,że ja włąśnie wróciłam po 12 godzinach prac i padam na pysk i nie mam siły utrzymać się na nogach ale co tam u mamusi trawa nie skoszona a mamusia ma kaprys,żeby właśnie dzisiaj była slkoszona.Nie było ważne,że dzieci mnie potrzebowały.Moje dzieci jak byly jeszcze małe ptrafiły mi po telefonie od mamy powiedzieć.Jedż,jedż bo centrala cię wzywa.One widziały to czego ja nie widziałam.
    Teraz kiedy to zrozumiałam będę wszystkich ostrzegała i bardzo,bardzo chciałabym,żeby nikt nie musiał przeżywać tego co ja.
    Z Twojego listu wyciągam wiele dobrych wniosków.Cieszę się i jestem z Tobą.
    Wiesz Alexia polecam Ci książkę,,Toksyczni rodzice,, Susan Forward
    Tą ksiązkę wcisnęła mi w rękę moja córka.Ta książka przywróciła mi wiarę w życie.Będę Cię wspierała w każdej chwili słąbości.Ciepełko pozdrawiam i trzymam kciuki.Dobrej nocy.

  • Aligo pisze:

    Lelunia,
    przeczytałam z uwagą Twój list. W pelni rozumiem Twoje uczucia. Nie zgadzam się z tym, jak twierdzisz, że już nigdy nie będziesz „normalna”. Kobieto, jesteś jak najbardziej normalna, bardziej niż możeszsobie wyobrazić. Podziwiam Cię, że miałaś tak wiele hartu ducha, że mimo zwariowanych warunków w domu wytrzymałaś, że potrafiłaś się uwolnić w tak młodym wieku (ja niestety zrobiłam to dopiero po 50-tce i jeszcze na dodatek mam czasem „chore” wyrzuty sumienia).
    Lelunia, mowię Ci to z własnego bolesnego doświadczenia- nie zapraszaj matki do siebie! Co Ci przyszło do glowy? Ona wcale tego nie oczekuje, z tego co opisujesz – ona Ciebie nie lubi, a Ty wbij to sobie w końcu do glowy i naucz się żyć z tym przeświadczeniem, że własna rodzicielka wcale nie musi Cię kochać. Choćbyś stanęła na rzęsach -nigdy, nigdy!!! jej nie dogodzisz. Ten typ tak ma. Nieprzypadkowo piszę „rodzicielka”, bo na miano „matki” trzeba sobie zasłużyć. Zapraszając ją zrobisz sobie takie „kuku”, że trudno będzie Ci się pozbierać. Co zrobisz jak jej się spodoba u Ciebie? Jedynym wyjściem zeczywiście będzie wówczas wyrzucenie matki z domu, a w Angli może okazac się to niemożliwe. Zatruje Ci życie, będzie Ci jeździć po głowie, z tego co piszesz, to ona już o tym wie, że będzie Cię truć, ona wie, że celowo będzie Ci dokuczać. Przeczytaj list „Trawy”, to się przekonasz, jak to jest na obczyźnie z toksyczną matką.
    Jesteś bardzo dzielną i zaradna kobietą. Poradzisz sobie na pewno. Nie bierz tyko na głowe niepotrzebnego balastu.
    Na pewno znajdziesz przyjaciół. Nie musisz im jednak mówić o wszystkim, bo kto nie przeżył tego co Ty, na pewno nie zrozumie, a ludzie unikają zamartwiających się osób.
    Wpadnij czasem na „forum”, to nabierzesz dystansu do swoich emocji, poczytasz, co czują bratnie dusze.
    Mnie wiele osób osrzegało, że zycie z moją matką może być trudne, bo jest wyniosła i dumna, itp. Ja jednak byłam tak pełna entuzjazmu, energii i dobrych uczuć, że nie rozumiałam, co mi chcą przekazać, bo przecież ja „dam radę”. Niestety, moja rodzicielka ze swoja siostrą (obie słabe, stare i chore – codziennie umierające) zabrały mi wiele radości życia, a w kazdym kącie tkwią złe wspomnienia, które z trudem staram się usunąć z pamięci.
    Trzymaj się Lelunia. Jesteśmy z Tobą.

  • Aligo pisze:

    Lelunia,
    zapomniałam jeszcze dodać- przeczytaj wypowiedzi „Kasiek” oraz „Kate”- one są już wolne.
    Ja osobiście spróbuję jeszcze odnaleźć książkę „Toksyczni rodzice”- Susan Forward, którą poleca Marianna.
    Pamiętaj, nie pozwól jej wzbudzać w Tobie poczucia winy, o którym mowa we wstępie tego forum. Jest to podstawowa metoda działania toksycznej matki. Jak chcesz jej pomóc, to wyslij pieniądze lub załatw opiekunkę – ale „na odległość”.
    Nie pozwól zniszczyć tego, co osiągnęłaś. Pozdrawiam

  • lelunia pisze:

    Aligo,

    Z calego serca dziekuje za odpowiedz. To niewiarygodne, ze ktos mnie rozumie. Przez cale moje 30 letnie zycie matka mi mowila, ze jestem glupia, psychiczne chora, brzydka i ze skoncze na ulicy – zawiodlam ja, bo jednak na ulicy nie skonczylam 😉
    Matki mnie chce tu w Anglii wogole, ona zreszta tez raczej nie ma ochoty sie tu wybrac. Jezeli juz to zeby chwa;lic sie przed sasiadami i rodzina. Ona taka wlasnie jest, nienawidzi mnie i psuje mi zycie jak moze, nagaduje na mnie do wszystkich, ale jak dobrze mi sie wiedzie w pracy albo kupie sobie cos nowego to zaraz sie chwali po rodzinie, ze moja corka to i tamto. W ogole nie ma zadnej logiki w jej zachowaniu. Dziwie sie ze ta rodzina jeszcze sie na niej nie poznala. Chociaz w styczniu na weselu u kuzyna, w Polsce, zebralo sie nas wielu i wszyscy sie bawili tanczyli, a ona… sama siedziala przy stole bo.. jakos wszyscy ja opuscili. Moze i rodzina poznala sie na jej trikach i na mydleniu oczu, zakladaniu masek i udawaniu.
    Dlatego ucieklam z Polski, bo zawsze bylam do kazdego porownywana i w oczach mojej matki, to zawsze ja bylam gorsza. Dlatego wyroslam na niedowartosciowanego czlowieka, ktory ma problemy w relacjach miedzyludzkich.

  • Sachmet pisze:

    dzis znów usłyszałam od matki,że póki mieszkam z nią mam żyć na jej zasadach.Czuję się jak więzień we własnym domu.Chociaż może taki prawdziwy więzień ma lepiej?jak wychodzi na przepustkę to nikt go o nic nie pyta gdzie chodzi ,z kim,na jak długo.A ja mam to bez konca.Z kim,gdzie,kiedy wróce.Nie rozumiem tego,jak siedze w domu jest szczęśliwa a jak wychodze wieczorem (dla niej 4 popołudniu to wieczór)to już sie nabzdycza i jest ciężko obrażona.Już widze jej mine i ironiczny ton „znowu gdzieś idziesz??”a jak wracam to czuję sie jak mąż który za dużo wypił i boi się do domu wrócić.Siedzi naburmuszona w szlafroku i od progu się drze.Mam dość takiego życia.
    Szantażuje mnie ,ciagle mowi ,że człowiek kulturalny to mówi gdzie idzie ,z kim i kiedy wróci.A ja tak nie uważam,czy to,że nie chce się tłumaczyć oznacza brak kultury?
    Mam 24 lata,skonczyłam studia,a ona zamiast mi pomóc zrobiła ze mnie pomoc domową.Mam tylko sprzątać ,prać gotować,zmywać.Nawet zajmować w sumie jej królikiem.Wszystko to robie a jej ciągle mało.Jak chce gdzieś wyjsć po południu to ma pretensje,że objadek nie przygotowany!Kiedyś zmywała ,teraz już nawet łyżki od herbaty nie umyje.Rzuca do zlewu i tyle.W weekend chciałam odpocząc troche od tego latania ze ścierą i nie po zmywałam ,to ona specjalnie czekala do poniedziałku żebym to JA zrobiła.A mogla mi pomóc,ale niiieee to przeciez moja rola.A sama udaje taką styraną..HELP

  • Anna pisze:

    Rozumiem dziewczyny o czym piszecie.Moja matka kiedy zaczęłam dojrzewać i mieć swoje zdanie, od razu odrzuciła mnie i zaczęła mnie niszczyć. Nie interesowały ją moje problemy tylko słyszałam różne wyzwiska na swój temat ,że leń jestem i takie inne niecenzuralne o których nie chcę już pisać. Z moich studiów zaczęła się wyśmiewać ,że beznadziejne i najgorsze, choć to nie była prawda.
    Wiele razy oszukała mnie ,obiecując mi różne rzeczy a nigdy słowa nie dotrzymała. Za to kiedy wyjechałam za granicę (ona mi kazała) przywłaszczyła sobie dużo moich rzeczy.
    Niestety musiałam do niej na jakiś czas wrócić i kiedy znów się od niej wyprowadziłam porozdawała bez pytania mnie o zgodę zabawki mojej córeczki. Było mi okropnie przykro , nawet nie przeprosiła tylko stwierdziła ,że po co dziecku tyle zabawek.I żebym lepiej już sobie poszła ,bo ją denerwuję.
    Poza tym często próbuje mnie zdołować ,że ja i tak w życiu nie będę mieć niczego ,więc dlatego rozdała moje rzeczy -gdzie tu jakaś logika.
    Kiedy z nią mieszkałam cały czas kontrolowała co robię i często słyszałam różne wyzwiska pod swoim adresem.
    Bardzo to przykre kiedy relacje z własną matką tak się układają, ale w moim przypadku naprawa ich nie bardzo jest realna.

  • lelunia pisze:

    Zauwazylam pewna prawidlowosc, ktora sie przewija przez wiekszosc histori na forum. Kazda toksyczna matka jest nieszczesliwa w swoich relacjach z mezem, uwaza ze dokonala zlego wyboru i traktuje meza jak smiecia. Myslicie, ze takie agresywne i zlowrogie zachowanie matek w stosunku do niektorych czlonkow rodziny wynika wlasnie ze swadomosci zmarnowania wlasnego zycia, dokonania zlych wyborow w mlodosci i bycia nieszczesliwa?
    Staram sie znalezc przyczyne matczynej wrogosci do corki. U mnie w domu matka nienawidzi ojca, przynajmniej tak twierdzi. Ojciec kiedys byl alkoholikiem (przestal pic kiedy sie urodzilam), mimo to matka nadal wraca do historii, ktore mialy miejsce przed moim narodzeniem, do upadlego je powtarzajac dzien w dzien. Zdecydowanie moi rodzice sa razem nieszczesliwi – to nie jest normalne malznstwo! Zyja obok siebie, nie spia razem odkad siegam pamiecia, nie maja wspolnych tematow do rozmow, wiecznie sie kloca, wyzywaja. Wszystko to jest zawsze prowokowane przez moja matke. A to ojciec zle posprzatal, a to nie zalatwil tego tak jak nalezy, itd. Ojciec przestal sie interesowac domem i remontami, bo za cokolwiek sie wzial, to zawsze matce bylo zle, nie tak. Ona cale zycie go krytykuje, wiec chlop sie poddal i ma wszystko gdzies. Ja mysle, ze ona jest bardzo nieszczesliwa w swoim zyciu i lubi przebywac tylko z tymi, ktorzy tez sa nieszczesliwi. Zawsze jak ktos jest szczesliwy (z najblizszej rodziny) to sciaga go do poziomu zero, miesza z blotem, by tylko to szczescie zabic. Mysle, ze swiadomosc, ze ktos jest szczesliwy, wyrazniej uswaiadamia jej, jak poprzez niewlasciwe wybory sama zmarnowala sobie zycie doprowadzajac do tej sytuacji, w ktorej sie znajduje. Nie moze pogodzic sie z mysla, ze jej dzieci moga wiesc szczesliwsze zycie od niej, wydaje sie jej to niesprawiedliwe i robi wszystko, by to szczescie zniszczyc, choc zawsze powtarza, ze chce dla dzieci jak najlepiej. Mysle, ze jest to pewnego rodzaju choroba psychiczna, ulomnosc duchowa, ktora ja zzera od wewnatrz od bardzo dawna. A jak wy myslicie?

  • Sachmet pisze:

    masz racje lelunia!!ja tego nie ogarniam już,niby chce dobrze a robi krzywde.Zamiast wspierać ,dołuje.Zamiast cieszyć się naszym szczesciem ,ona wszystko obrzydza.Po co to robią,przez to czują się lepiej?Czy naparwde chodzi o to zebysmy przez nie wyły w poduszke,ja ostatnio rzucilam w swoja kremem,ktory mialam w reku.Poprostu juz nie wytrzymalam………..Tak bardzo marze o tym zeby moc tzrasnac drzwami i wyjsc,i nie wrocic.

  • lelunia pisze:

    Sachmet, a co Cie powstrzymuje przed odejsciem z domu?

  • Sachmet pisze:

    Lelunia nie mam dokąd ,ani za co.Jak chcialam sie przeprowadzić do ojca to mnie wyśmiał i powiedział,że przesadzam.Ze sie jej czepiam,a ona chce dla mnie jak najlepej przeciez.Miałam dostać mieszkanie cioci,ale matka jej takich rzeczy nagadała,że włos się jezy na glowie.Więc tamta się rozmyśliła.

  • agapaw pisze:

    To wszytsko nie jest takie proste (banał, wiem ale co z tego, skoro prawdziwy…). Sama jestem od kilku lat matką i doświadczam tego, jak trudno być dobrym rodzicem. Co wieczór obiecuję sobie, że od jutra będę lepsza, nie krzyknę, poświęcę więcej czasu… Na pewno toksyczny rodzic (w końcu ojcowie tacy też są, nie wszystko na matki:) jest najpierw sam ze sobą nieszczęśliwy, zraniony, cierpiący i „dzieli” się tym złem z najbliższymi, niestety także z dziećmi. Niektórzy na pytanie, jak może pomóc młodej matce ojciec jej potomstwa odpowiadają, że powinien być dla niej dobrym partnerem. Szczęśliwa żona to dobra matka.
    Inna sprawa, że odpowiedzialność rodzica za to, że krzywdzi swe dziecko jest bezdyskusyjna.
    Bycie rodzicem to najlepszy test na człowieczeńtwo – dajesz to co masz w sobie. Czym innym jednak jest pokrzyczeć na dziecko a czym innym niszczyć je systemowo, regularnie. To faktycznie jest rodzaj schorzenia.
    No nic, kolejny wieczór, kolejne postanowienia, tym razem również za Waszą sprawą więcej przemyśleń. Jutro kolejna okazja, by się zacząć zmieniać i by w konsekwencji być lepszym rodzicem. Trzymajcie za mnie kciuki, by za kilka lat moje dzieci nie cierpiały, bo ich mama toksycznie ich zatruwa 🙂

  • isis pisze:

    Mam 40 lat i nie wiem czy jestem wyrodną corką czy mam toksyczną matkę.Wychowywała mnie babcia, bo matka była samotną matką mieszkającą i żyjącą na koszt babci.Moje wspomnienia z dzeciństwa to wieczne awantury mędzy nimi i ciągle wyzywająca matka.Dawala mi alimenty od ojca a jak mi brakło na przykład na buty to mówiła „idź do babci”.Potem wyszła za mąż,ale i tak ciągle była u babci bo mogla ją zagnębiać swoimi problemami.Do dziś śnią mi się koszmary że mamusia będzie się awanturować.Jak ktoś nie chce słuchać jej ciągłych narzekań to jest zły i jej nie rozumie.Potem ja wyszłam za mąż, wyprowadziłam się z domu.Od czsu do czasu chodzilam do matki.Umarł ojczym, potem babcia i matka została sama.I tu zaczyna się moja gehenna, na ktorą na początku nie zwracałam uwagi.Było mi jej zal, malam male dziecko więc matka była moim codziennym gościem lub ja jej.Nie pomagała mi w niczym tylko przychodziła się użalać na swój los:samotność, brak pieniędzy bo poszła na rentę, problemy inne, ktore albo wymyśla albo wynikają z jej braku samodzielności.Na tą rentę poszła w wieku 44 lat więc nic dziwnego, że nie podejmując pracy ubożeje coraz bardzej.I cały czs wymaga ode mnie pomocy.A to co ma robić,a to daj pieniądze itd.Jak jej coś doradzę i jest nie po jej myśli to oczywiście jest moja wina.Ostatnio daje mi do zrozumienia,że jestem wyrodną córka bo nie chcę jej utrzymywać ani dłużej słuchać jej narzekań.Ma dopiero 59 lat.Pytam jej więc czy ja do końca życia mam jej dawać pieniądze bo jej się pracować nie chce.Nie jest ani niepełnosprawna ani ograniczona.Wszystkim w kolo opowiada, że nie ma pieniędzy a corka nie chce jej dawać.Ludzie az się litują i na ogół mówią żeby od córki wymagała pomocy co ona mi skrzętnie przekazuje.Albo mi mówi:zobacz, mojej sąsiadce córka płaci za mieszkanie a mnie nie ma kto!Ludzie czy ja do końca życia mam utrzymywać matkę i żyć jej problemami!Mam DOŚĆ!Co ja mam robić!Faktycznie ma małe dochody ale dlaczego nie znajdzie jakiejś pracy!To ja mam ciągle żyć za nią!Czy to ja jestem zła czy po prostu matka przegina.I co ja mam robć! Czy ktoś może mi powiedzieć.Ciągle wymyśla jakieś historie.A to przysyła sms pusty i nie odbiera telefonu,a to mówi że się jej wstydzę,a to że o niej zapominam itd.A ja po prostu mam wszystkiego dośc a najbardziej jej samej.

  • lelunia pisze:

    Isis, wspolczuje sredecznie, bo wiem jak to jest sluchac ciaglych narzekan matki.
    Mi udalo sie od niej uciec za granice i przynajmniej nie mam jej na co dzien. Mimo wszystko udaje jej sie psuc mi zycie na odleglosc.
    Kilka miesiecy temu moja matka poklocila sie z ojcem. Jak z nia rozmawialam przez telefon to ciagle na niego gadala; potrafila tak cala godzine przegadac o tym jaki to ojciec jest zly.
    Ja caly czas utrzymywalam kontakt z ojcem co matke bardzo wkurzalo, bo ona uwaza, ze wszyscy powinni byc po jej stronie i jak ona sie do ojca nie odzywa to i ja nie powinnam. Jak rodzice przestali sie do siebie odzywac, to moje kontakty z ojcem polepszyly sie (zazwyczaj ojciec jest pod pantoflem matki i robi to co ona mu kaze, wiec zawsze on stoi po jej stronie). Ojciec kupil sobie nawet bilet do UK na styczen by mnie odwiedzic. Planowalismy ten jego przyjazd przez ostanie 2 miesiace. Tak bardzo sie cieszylam ze w koncu ktos z rodziny mnie odwiedzi (w uk jestem prawie 6 lat i nigdy nikt u mnie nie byl)Jeszcze 2 dni temu ojciec opowiadal, ze jestem dla niego najwazniejsza i ze na 100% przyjedzie chocby sie walilo i palilo i pewnie nawet zostanie na dluzej, bo teskni itp.
    Dzis zadzwonilam do Polski, a ojciec od razu mi mowi, ze pogodzil sie z matka – ja na to ze to bardzo dobrze, ze atmosfera w domu sie poprawi i bedzie mu lepiej. On na to ze jest zmiana planow i on domnie nie przyleci, bo matka bedzie w styczniu miala biopsje tarczycy ( po prostu badanie, na ktorym ojciec wcale nie musi byc) i ze matka chce by ojciec z nia pojechal. Manipulantka jedna – jak sie dowiedziala, ze tata ma do mnie przyjechac to od razu ustalila sobie termin na ten sam czas co ojca wylot. Ojciec stwierdzil, ze sam nie przyleci tylko z matka i to nie teraz tylko ..kiedys tam, a zamiast jego moj brat przyleci – najmlodszy brat, 26 lat, po studiach, nie pracuje bo mu wiecznie cos w pracy nie pasuje, pasozytuje na moich rodzicach jak moze, nie liczy sie z nikim, sam o sobie nawet twierdzi, ze nie ma uczuc, mysli tylko o sobie a do mnie jest tylko mily jak ma w tym jakis interes i jak tylko moze, to zaraz mnie wykozystuje, bo mysli ze jak ja jestem w uk to moge go sponsorowac.
    Brat jeszcze powiedzial, ze trzeba przepisac bilet na niego i ze ja mam za to zaplacic no i kupic mu bilet powrotny bo on nie ma kasy. Wkurzylam sie niezmiernie. Powiedzialam, ze nie chce tu nikogo poza ojcem. Zabolalo mnie to tak strasznie, ze sie rozplakalam, bo pomimo, ze do matki nic nie czuje, to ojca kocham. Niestety on znow dal sie jej zmanipulowac i ja dostalam w twarz jak zawsze. A moja matka znow wygrala i teraz pewnie sie cieszy. Moi ‚kochani’ rodzice pojechali sobie teraz na ryby a ja siedze w domu i leje lzy.
    Jezeli moja matka po smierci pojdzie do nieba, to ja tam nie chce isc.

  • lelunia pisze:

    Na koniec, jak powiedzialam mojemu bratu, ze nie chce by przyjechal, to wyzwal mnie i rzucil telefonem. Rozpieszczony wstretny bachor – zawszw wszystko mu bylo wolno, matke od suk i kurew wyzywa, ale ona i tak twierdzi, ze on jest kochany. Ojciec mnie oszukal nie po raz pierwszy. Powiedzialam mu jak bardzo mnie zranil i pozegnalam sie. postanowilam, ze nie bede od dis juz wiecej utrzymywac z nimi kontaktu. Jestem dla nich tylko smieciem, psem do kopania. Mam 30 lat – trzeba w koncu temu postawic kres. Czasem zaluje, ze mnie nie oddano do adopcji – wtedy moze obcy ludzie ofiarowali by mi milosc, ktorej od swoich rodzicow nie otrzymalam. Czuje sie bardzo samotna, czasem mysle, ze lepiej by bylo gdzyby mnie nie bylo na tym swiecie, gdybym zamknela oczy i nigdy juz sie nie obudzila. Mam depresje spowodowana stosunkami rodzinnymi, i nie widze ratunku. Co robic?

  • lelunia pisze:

    Sachmet,

    A nie mozesz sie wyprowadzic? Pracujesz, czy uczysz sie? jestes pelnoletnia?

  • agapaw pisze:

    Moja przyjaciółka ma toksyczną matkę. Charaktrystyczne jest to, że mimo iż ona regularnie ją rani, ta i tak do niej przychodzi. Nic też nie jest w stanie zapełnić pustki, którą ma przyjaciółka nosi w sobie w miejscu, gdzie powinna kwitnąć miłość, jaką zwykle dziecko dostaje od mamy. Dowodzi to tego, jak silna jest więż dziecka z rodzicielką.
    Żeby ratować siebie trzeba czasem zerwać z tym, kto nas niszczy, zdrowo się odseparować, nie nienawidzić (bo to niszczy nas samych), ale odsunąć się, by krzywdziciel nie miał do nas dostępu. Tyle mądra teoria, w praktyce nie jest to bardziej skomplikowane (widzę np. po przyjaciółce.
    Lelunia, Isis, Sachmet – boli, jak się czyta Wasze historie, jednocześnie jednak jest w nich coś optymistycznego, np. to, że jesteście (w porówaniu z matkami) jakby wyżej, głębiej, bliżej samych siebie. Macie świadomosc tego, co się dzieje, nie ranicie bezmyślnie, jak Was krzywdzono, mimo że tak Wam trudno – szukacie dróg wyjścia… Wierzę, że Wam się uda! Zasługujecie na to 🙂 Ściskam Was mocno!

Dodaj komentarz!

Bądź miły. Pisz poprawnie. Nie spamuj :)